W bocianiem gnieździe

<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Tytuł W bocianiem gnieździe
Pochodzenie Poezye IV, cykl Wiersze różne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1900
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
W bocianiem gnieździe.
Lucyanowi Rydlowi.

Hej! Na pokładzie tańczą tam!
Muzyka grzmi wesoło!
Z hufcem młodzieńców orszak dam
Piękne upletli koło.

Hej! na pokładzie tańczą tam,
Aż śruby masztów dźwięczą —
Wiąże się urok wiotkich dam
Z zręcznością w rytm młodzieńczą.

Na głowie wieńce z wonnych róż,
Tuniki złotem tkane,
Amfory w rękach — szydzi z burz
To koło rozigrane.

Pod pokład nie patrz — siedzą tam
Przy wiosłach niewolnicy —
Na Heraklesa! Zdrowie dam!
We fletnie dąć, muzycy!


Tryera pędzi lotem mew
Po modrym wód obszarze —
Na Artemidę! Niech brzmi śpiew
I pocą się wioślarze!

Hej, barbarzyńcy!... patrz, jak trakt
Równą się brózdą żłobi —
Kto nie porusza wiosłem w takt,
Dozorco! grzbiet mu obij!

Formingi dźwięczą, kotły grzmią,
Wesołe instrumenty —
Tam cicho — wiosła równo rwą
I sieką srebrne męty...

Hej, barbarzyńcy!... Lecz patrz, wznieś
Ku żaglom wzrok, ku górze —
Tam człowiek się kołysze gdzieś
Na zwitym w gniazdo sznurze.

Wśród drabin, rei, żaglów, lin,
Z piersią na wichry nagą,
Przedmiot podziwu, czasem drwin,
Kołysze się pod flagą.

My tańczym — jego orli wzrok
W dal wypatruje lądy;

Gdzie rafy grozi straszny smok,
Gdzie zgubne warczą prądy.

On jest oczyma nawy tej,
Jej czujną wiecznie wartą;
On patrzy w zmrok i ciemne mgły
Źrenicą wciąż otwartą.

Pod gwiazdą flagi wisząc tam,
Na wichrów zdany wolę,
Jest pod tą gwiazdą jeden sam,
A my — tańczymy w dole.

Nie dojdzie go gwar trąb i słów,
Ni cała tłumu wrzawa —
Wśród orlich się kołysze snów,
A pod nim płynie nawa.

Wtem wiatr się zrywa, pada grzmot,
Burza na okręt wali —
Z pokładu tanecznicy w lot
W kajutach poznikali.

I tylko wioseł rwany skrzyp
Wśród gromów słychać trzasku,
I z morskich, druzgotanych szyb
Wylata blask po blasku.


Jak ljanów sploty zrywa słoń,
Burza rwie lin wiązanie —
Wylata człowiek — spada w toń,
W przepastne wód otchłanie.

To on!... Wiatr milknie, burza wnet
Ucisza się: już wiosła
Rytmicznie sieką fali grzbiet,
By nawa w dal się niosła,

I na pokładzie tańczą już,
Pogodna tak głębina —
A tam, na gniazdo, na łup burz
Nowy się majtek wspina.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Przerwa-Tetmajer.