[132]Wyspa umarłych.
(Illustracya do »Die Todteninsel« Böcklina).
Wyspa umarłych... Nagie, strome skały,
Wkoło dalekie, nieskończone morze,
Gaj cyprysowy, ciszą skamieniały,
Spokój wód wieczny... Bóg śmierci posępny
Duszom ten grodziec zostawił ostępny
I odwróciwszy twarz, odszedł w bezdroże.
I w długiej łodzi o milczącem wiośle
Charon tu z brzegu białe wiezie dusze
I w ciemne, wązkie wwozi je zarośle
Między dwa słupy z kamienia, na których
Dwa lwy o głowach groźnych i ponurych
Patrzą na siebie — zasłuchane w głuszę.
Po krzesanicach mech się pnie zielony,
Cyprysy smukłe nad morską głębiną
[133]
Widzą swój smutny kształt odzwierciedlony
I nieruchome patrzą w niebo w górze,
Gdzie nigdy złoto nie płynie i róże,
A tylko sine mgły obłoków płyną.
Słońce i księżyc tu się toczą kołem
Zawsze spokojnem, zawsze jednakowem:
Nad wód granatem, pod nieba popiołem,
Wstają z przepaści i schodzą powoli
W otchłań w martwego blasku aureoli,
Długo lśniąc światłem cichem i matowem.
Tu dusze, cieniom podobne, milczące,
Snują się białe przez ciemną zieloność,
Po bladych plamach, które kładzie słońce;
Lub z ważkich okien, kutych w skałach ściennych,
Patrzą po falach szklannych i bezdennych,
Patrzą się w mglistą, wieczną niezkończoność.
Inne na głazach, co się wznoszą z wody,
Siadają z na dół pochyloną twarzą:
Mijają słońca zachody i wschody,
One, w granacie morskich fal widome
I na drzew widmie: białe, nieruchome
Siedzą, do głazów podobne, i marzą,..
Dusze, co serca płonęły pożarem,
Te, co za wiele czuły i cierpiały;
[134]
Co się pytały pod uczuć nadmiarem:
Z jakiego kruszcu twarda Boża ręka
Kuje pierś ludzką, że w ogniu nie pęka?
Te w te spokojne, morskie idą skały.