Warkocz (Baudelaire, 1894)

XXI
Warkocz.

O runo spadające aż na kark i szyję!
Pukle! wonie sennością jakąś obciążone!
O czary! dziś, gdy zmierzch mą alkowę okryje,
By ożywić tłum wspomnień co w tych puklach żyje,
Niemi, jak wonną chustką w powietrzu powionę!
Cały świat — tęskna Azja i wrząca Afryka —
Daleki, prawie zgasły w niepamięci toni,
O lesie wonny, w twoich głębiach się zamyka!
A jako inne duchy kołysze muzyka —
Mój — o miłości moja — pływa na twej woni.
Pójdę, gdzie krzew i człowiek, pełni życia soków,
Przeciągle piją rozkosz pod słońcem, co żarzy;
Sploty, jak fala nieście mię w ten świat uroków!
Morze habanów, w tobie sen świetnych widoków,
Sen barw płomieni, masztów, żagli i żeglarzy.
Przystań tętniąca wrzawą, gdzie duch mój pić może
Szeroką falą wonie, i dźwięki, i gwary;
Gdzie statki, mknąc po złocie i jedwabnej morze,
Otwierają ramiona, by objąć przestworze
Nieb czystych, pałających wieczystemi skwary.

Ach, skroń mą, pjaną szałem, pogrążę w ten siny
Ocean, który inny zamknął w swoje tonie;
Duch mój subtelny, pieszczon huśtaniem głębiny,
Odnajdzie was, o płodne lenistwa godziny,
Na wiecznie kołyszącej, wonnej fali łonie!
Włosy krucze, bandero rozpiętych ciemności,
W was mam tamtych Nieb drugich okrąg lazurowy;
Na waszym kędzierzawym puchu — dla mnie gości
Upajający zapach zmieszanych wonności:
Piżma, smoły, oliwy wyziew kokosowej.
Długo, bez końca, dłoń ma po twej ciężkiej grzywie
Będzie siać perły, zdobić szafirem, rubinem,
Byś zawsze głosu żądz mych słuchała życzliwie!
Czyś nie jest snów oazą, flaszą, z której chciwie
Ciągnę balsamy, wspomnień upajam się winem?







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Charles Baudelaire i tłumacza: Zofia Trzeszczkowska.