Wazowie (Niewiadomska)/Pod Cecorą
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wazowie |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1921 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Strasznem wspomnieniem są Cecorskie pola. Tutaj Polak wieszczą odebrał przestrogę, jak zgubne są następstwa samowoli.
Wielki hetman koronny, Stanisław Żółkiewski, wódz wsławiony tylu zwycięstwy, wzór męstwa i odwagi, tu bohaterskie życie oddał za kraj i wiarę, aby chwalebną śmiercią zmyć winy rodaków i króla.
Rodaków — gdyż niebacznie, samowolnie mieszając się do zwykłych wołoskich zatargów o władzę hospodarską, ściągnęli na kraj Turka, jednego z najgroźniejszych wówczas nieprzyjaciół.
I winy króla — który przeciw groźnej tureckiej potędze posłał garstkę rycerstwa, 8 tysięcy liczącą, i sędziwego wodza, — jakby jeden człowiek mógł wystarczyć za krocie.
Żółkiewski, oceniając słusznie położenie, w liście do króla wyrzuca mu śmiało ten lekkomyślny rozkaz i mówi: »na śmierć posyłasz mię, królu«.
»Drżę o ten kwiat młodzieży« pisze dalej, »wojna z Turkami nie jest igrzyskiem; tyle państw i królestw rozbiło się już o tę skałę. Nie tak czynił poprzednik W. K. M.«
Wypowiedział, co myślał, lecz obowiązek spełni, a co jest w ludzkiej mocy, uczyni z pewnością, aby i kraj osłonić i nie zmarnować życia powierzonych mu zastępów.
I oto stanął na Cecorskich polach w obliczu nieprzyjaciela, który walkę rozpoczął niezwłocznie.
A były Turków krocie. Nie wychodzili oni na wojnę w mniejszej liczbie nad sto tysięcy.
Cóż mogły pomóc męstwo i przezorność wobec takiej różnicy siły?
A jednakże dzień za dniem, tydzień za tygodniem walecznie odpierano szturmy. Hetman opasał szczupłe szyki swoje, niby obronnym murem, szeregami wozów i poza ich osłoną, czuwając dniem i nocą, zaczął się cofać ku granicom Polski.
Turek z wściekłością szarpał te ruchome szańce: jak śmie stawiać mu opór taka garstka! Pustoszył okolicę, niszczył zasiewy i plony, by pozbawić Polaków żywności i paszy. Konie zaczęły padać z głodu i pragnienia — ludzie z ran, bezsenności, wyczerpania.
Posuwali się jednak. Już błysnęły w dali srebrzyste fale Prutu, za niemi ojczyzna, ratunek, bezpieczeństwo.
Nagle szalony zamęt powstaje w obozie: początek daje służba — to nie rycerze przecie, a tyle wycierpieli! teraz pora ocalić życie.
A chciwość szepcze: zabieraj, co możesz, pan i tak zginąć musi.
Rzucają się t. zw. ciurowie na wozy, rozrywają szańce, szarpią zdobycz, wzniecają ogień, by w popłochu osłonić łatwiej swą ucieczkę. Krzyk: — Ratuj się, kto może! — Hetman uszedł! — Zginęliśmy! — szerzy się wśród ciemności.
Trwoga ogarnęła mniej hartowne serca: rycerstwo nieprzytomne opuszcza szeregi, rzuca się wpław do rzeki, inni daremnie zastępują drogę, chcą przemocą powstrzymać pierzchających — wśród ciemności wre walka, bucha płomień, wzmaga się zamieszanie.
Zrozumiał stary hetman, że wybiła ostatnia godzina. Zginąć trzeba, byle nie dopuścić hańby. Zostanie w dziejach klęska pod Cecorą, lecz nie cecorska hańba.
Każe bić w bębny, zapalić pochodnie, obchodzi obóz, aby widzieli go wszyscy. Hełm odrzucił, nie myśli dłużej chronić głowy, tu ją wróg zrąbać musi, by pójść dalej.
Syn i synowiec idą obok niego — komu nie zbrakło serca, niech się łączy z nimi, niech odda życie za cześć ojczyzny i wiarę.
Poznał i nieprzyjaciel, co się dzieje w polskim obozie: z krzykiem uderza na złamany tabor, rozprzężony własnemi rękami obrońców.
Wszczyna się krótka walka. Jeden z rotmistrzów nadbiega z pośpiechem, konia dla hetmana wiedzie.
— Uchodź, panie, twe życie potrzebne dla kraju.
— Tam miejsce wodza, gdzie wojsko umiera — odpowiada Żółkiewski i przebija konia, bo pieszo walczyć trzeba.
W tej chwili otaczają go hufce tureckie — cięcie miecza pozbawia go prawicy, która dźwigała szablę do ostatniej chwili, inny cios godzi w odsłoniętą głowę, syn ciężko ranny pada i zostaje wzięty do niewoli, giną najmężniejsi, reszta pierzcha w nieładzie, tonie w nurtach Prutu, ginie od tureckiej szabli, lub ocala splamione życie.
Było to w 1620 r., 6 października.
Zwłoki hetmana Turcy odszukali, z tryumfem odcięli głowę i odesłali zaraz sułtanowi, który kazał ją zatknąć na włóczni w bramie pałacu swego w Konstantynopolu.
Rodzina wykupiła ją następnie za bardzo wysoką cenę, aby złożyć wraz z ciałem w Żółkwi, gdzie na grobowcu wyryto te słowa:
Z pod Cecory już bez przeszkody wkroczył Turek w granice Polski. Posuwa się dalej i pustoszy wszystko po drodze. — Któż go wstrzyma?
Pod Chocimem dopiero powstrzymali go nowi obrońcy.