Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1881/35
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1881 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1881, nr 245 Publicystyka Tom V |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 2 listopada 1881 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1881 |
Indeks stron |
Obrazki z życia północno-wschodniej Afryki. Skreślił Jan Finkelhaus. Rozróżnić należy w tej książce dwa żywioły, jakkolwiek są one w opowiadaniu pomieszane ze sobą. Pierwszy, sprawozdawczy, obejmujący osobiste przygody i spostrzeżenia autora — i drugi, w którym autor opowiada epizody bezpośrednio go nie tyczące, lub sprawy, w których osobistego udziału nie brał, ale które mają dopełniać charakterystyki mieszkańców północno-wschodniej Afryki. — Druga ta strona nosi charakter prawie beletrystyczny. Takiemi są rozdziały: Z życia Ajadów, Kuany, Selim i Zohra itp. Czasem autor w opowiadaniu powieściowem zachowuje dla większego ożywienia swoje ja; czasem opowiada zupełnie przedmiotowo. Zresztą, jak wspomnieliśmy, oba pierwiastki, tj. sprawozdawczo-osobisty i powieściowy, pomieszane są zupełnie, na czem opowiadanie i jego barwność niewątpliwie zyskały, ale co dało powód do niewłaściwych nieporozumień; kto bowiem ten dwojaki charakter zrozumie, ten pojmie zarazem cel autora i nie będzie miał do niego pretensji. W ustępach, w których opowiadanie snuje się jak powieść, autor nie mając na widoku siebie, obiera umyślnie tę formę dla pochwycenia charakteru i ludzi — i uplastycznienia obrazów życiowych. Naszem zdaniem, autor ma wszelkie prawo pisać w ten sposób i nie można go za to obarczać zarzutem fantazjowania, zwłaszcza gdy obok ustępów bardziej beletrystycznych, dział sprawozdawczy jest ścisłym jak u p. Finkelhausa. Autor popełnia wprawdzie kilka omyłek faktycznych, które płyną z nadawania nazwom specjalnym znaczenia ogólnego. Tak np. specjalną nazwą orangutangów chrzci w ogóle małpy. Jednakowoż tak ta, jak inne podobne omyłki są tylko niewłaściwością wyrażenia, autorowi bowiem widocznie było wszystko jedno, czy małpy afrykańskie nazywają się orangutangami, czy inaczej. Sama podróż jest zajmującą i pełną nowych widoków. Pan Finkelhaus puścił się do Algeru z Marsylii. Zwiedził miasto Alger i jego okolice, dalej Bufaryk; był u podnóża Atlasu i w Blidah. Poznał przy tem wielu Polaków stale tam mieszkających, których opowiadania rozjaśniły mu wiele stosunków miejscowych. Ciekawe są rozdziały o urządzeniach administracyjnych, o przyszłości kraju i gospodarstwie francuskiem. Na to gospodarstwo patrzy p. Finkelhaus krytycznie. Francuzi nieszczególnymi są kolonistami i o wiele ustępują pod tym względem Anglikom. Między Francuzami najlepiej kolonizują Alzatczycy. Z Bony wyruszył p. Finkelhaus do Tunisu, zaglądając po drodze wszędzie, gdzie go puszczano, a nawet i tam, gdzie nie patrzono na niego chętnie. Arabowie bowiem patrzą trochę krzywo na wścibskich Europejczyków, wdzierających się gwałtem nawet w tajemnice ich życia. Pan Finkelhaus należy do podróżników ciekawych, którzy lubią dotrzeć wszędzie, a którzy przy tem opowiadają chętnie. W książce jego panuje nawet miejscami zbytnia obfitość słów, na czem traci jasność. W Tunisie autor zwiedził Gulettę, samo miasto Tunis, — ostatnie nader szczegółowo, wreszcie zajmującą swą wędrówkę zakończył na ruinach Kartaginy, które zwiedził nie jako archeolog, ale jako wesoły „flirt“ dwóch ładnych Angielek. Wadą jego książki jest zbytnie gubienie się w drobnych szczegółach, co utrudnia czytelnikowi, nie znającemu opisywanych krajów, odróżnienie rzeczy ważniejszych od mniej ważnych. Szkoda także, że p. Finkelhaus nie dał ogólnej topografii kraju, same nazwy bowiem, jak Bufaryk lub Tipaza, nikomu nic nie mówią; gdybyśmy zaś mieli przed oczyma ogólny obraz geograficzny, łatwiej by nam przyszło zrozumieć, gdzie w szczególności autor jeździł i co mianowicie opisuje. Zdaje nam się również, że i różnice klimatu miejscowości blisko siebie położonych dałyby się wyjaśnić i zrozumieć z pomocą geografii, a mianowicie przez wyjaśnienie wysokości, do jakiej pojedyńcze części kraju wznoszą się nad poziom morza. Bez tych wyjaśnień czytelnik gotów uważać Algerię za kraj dziwnie fantastyczny — i trudno mu sobie zdać sprawę z całości. Mimo tych uwag, które zmuszeni byliśmy uczynić, przyznajemy chętnie, że książka p. Finkelhausa jest pisana dobrze, barwnie, żywo, i że zawiera wiele cennych spostrzeżeń, dopełnionych tu i owdzie starannie postrzeżeniami czynionemi przez innych poważnych podróżników. Autor nie tylko sam był w Tunisie i Algerze, ale przeczytał o tych krajach sporo poważnych książek, które mu poznanie ułatwiły i były mu przewodnikiem tak cennym jak własne oczy.