Wicehrabia de Bragelonne/Tom V/Rozdział II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Wicehrabia de Bragelonne
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Literacka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Vicomte de Bragelonne
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom V
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ II.
KORONA I TIARA

Aramis, wysiadłszy pierwej, dopomógł wysiąść młodzieńcowi. A kiedy tenże stanął na ziemi, pokrytej mchem, zadrżał i z trudnością postąpił kilka kroków, chwiejąc się; zdawało się nawet, że biedny więzień nie był przyzwyczajony do chodzenia i że mu to sprawia trudność. Zapach drzew i kwiatów, ciepło i świeże powietrze w nocy, pierwszy raz od tylu lat dając mu uczuć nieznaną rozkosz zupełnej wolności, przemawiały doń językiem ułudy, tak, że jakkolwiek się powstrzymywał, jakkolwiek udawał obojętność, nie mógł się jednak oprzeć wzruszeniu i wydał westchnienie radości i szczęścia.
Chwila ta była okropną dla biskupa Vannes. Nigdy bowiem nie był jeszcze wobec tak wielkiej wątpliwości.
Nagle młodzieniec pochylił się, myśl jego wróciła ku ziemi, wzrok stał się ponurym, czoło się zmarszczyło, wyraz twarzy przybrał dziką odwagę, potem wlepił oczy, lecz tym razem w bogactwa tego świata, a spojrzenie to podobne było do spojrzenia na górze, kiedy, chcąc skusić Chrystusa, pokazywał mu możne królestwa tej ziemi.
— Idźmy! idźmy tam, gdzie można znaleźć koronę Francji — rzekł, chwytając dłoń Aramisa.
— A więc Wasza Królewska Wysokość zostaniesz królem...
— Kiedyż to nastąpi?
— Jutro wieczorem, to jest w nocy.
— Wytłumacz mi to, jakim sposobem?
— Pierwej muszę zadać Waszej Królewskiej Wysokości pytanie.
— Słucham.
— Posłałem był do Waszej Królewskiej Wysokości człowieka pewnego, z rozkazem, ażeby oddał mu papiery, zapisane drobno lecz czytelnie, a zawierały one uwagi, za pomocą których Wasza Królewska Wysokość poznasz dokładnie osoby, które składają lub składać będą jego dwór.
— Umiem to prawie na pamięć.
— I zrozumiałeś Wasza Królewska Wysokość? Przepraszam ale mogę jeszcze o to zapytać biednego więźnia w Bastylji. Ma się rozumieć, że za osiem dni nie będę potrzebował o nic wypytywać umysłu tak bystrego, jak Waszej Królewskiej Wysokości, gdy używać będzie wolności w całej pełni.
— A więc pytaj mnie. Będę uczniem, któremu nauczyciel każe powtarzać zadaną lekcję.
— Najprzód więc mówić będę o rodzinie Waszej Królewskiej Wysokości.
— Matka moja Anna Austrjacka. Jej zmartwienia, chorobę, znam wszystko, znam.
— Młodszy brat Waszej Królewskiej Wysokości — rzekł Aramis, kłaniając się.
— Dołączyłeś pan do tych notatek, tak doskonale zrobione portrety, że przy ich pomocy, odrazu poznałem osoby, których charakter, zwyczaje i historję opisywały notatki. Książę pan, mój brat, jest to blady lecz piękny brunet, nie kocha swojej żony Henrjetty, którą ja, Ludwik XIV, kochałem trochę i jeszcze czasem się do niej umizgam, chociaż musiałem z jej łaski płakać w dniu, w którym chciała koniecznie wypędzić pannę La Valiere.
— Wobec tej bądź Wasza Królewska Wysokość ostrożny — rzekł Aramis. — Ona bowiem kocha szczerze prawdziwego króla. A oczy kochającej kobiety rzadko się mylą.
— Ta jest blondynką, ma niebieskie oczy, których czułe spojrzenie potwierdzi jej tożsamość, kuleje trochę i codziennie pisze do mnie list, na który każę odpisywać panu Saint-Agnan.
— A tego masz Wasza Królewska Wysokość?
— Jakbym go widział, umiem nawet jego ostatnie wiersze które pisał dla mnie, również jak te, które ułożyłem w odpowiedzi.
— Bardzo dobrze. A ministrowie?
— Colbert ma twarz brzydką, ponurą, ale pojętą, włosy zakrywające czoło, głowę wielką, ciężką ale zdolną; śmiertelny nieprzyjaciel pana Fouquet.
— Co się tyczy ostatniego, możemy być spokojni.
— Tak! bo zapewne żądać będziesz jego wygnania, nieprawdaż?
Aramis, przejęty zdziwieniem, odpowiedział:
— Wasza Królewska Wysokość będziesz wielkim monarchą!
— Widzisz więc, że umiem lekcję doskonale i mam nadzieję, że przy Boskiej i twojej pomocy nie omylę się bynajmniej.
— Jeszcze Wasza Królewska Wysokość zapomniałeś o dwojgu oczach bardzo przenikliwych!
— A tak, kapitan muszkieterów, pan d‘Artagnan, twój przyjaciel!
— Tak, mój przyjaciel.
— Ten, który towarzyszył La Valliere do Chaillot, który Karolowi II przywiózł Moncka, zamkniętego w kufrze, a tak wiernie służył mojej matce, ten, któremu korona Francji wszystko winna! Czy także żądać będziesz skazania go na wygnanie?
— Nigdy, Najjaśniejszy Panie! D‘Artagnan jest człowiekiem, któremu we właściwym czasie odkryję wszystko, ale strzeż się go, bo gdyby zanim mu to sam wyznam, odkrył cokolwiek, to albo Wasza Królewska Wysokość albo ja, życiem byśmy przypłacili, a przynajmniej bylibyśmy uwięzieni.
Długo jeszcze rozmawiali ci dwaj ludzie, młodzieniec o rycerskiej postawie i królewskiem, zaiste, sercu i chytry polityk. Snuli śmiałe plany, piękne obrazy, w których występował Filip, jako król i Aramis — jako ojciec święty.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.