Wiedza tajemna/Rozdział III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Wiedza tajemna
Wydawca Wydawnictwo „Współpraca“
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia „Współpraca“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ III.
TEMPLARIUSZE

Aby skreślić całkowity obraz dziejów, jakimi biegła historia magii, muszę się zwrócić do związków tajemnych i na pierwszym miejscu wymienić Templariuszy. O zakonie tym krąży wiele opowieści i posiada on zarówno żarliwych obrońców, udowadniających niewinność całkowitą „rycerzy świątyni“ — jako też wrogów, stwierdzających, iż nie byli oni niczym innymi, aniżeli satanistami i zwolennikami czarnej magii.
Historia Templariuszy jest następująca:
W 1118 r. dziewięciu rycerzy krzyżowców na wschodzie, w liczbie których znajdował się Geoffroi de Saint Omer i Hugues de Payens, z zezwolenia patriarchy Konstantynopolu, założyło nowy zakon, religijno-wojskowy, mający za cel ochronę pątników w Jerozolimie od napaści niewiernych.
Historycy, by wytłómaczyć nazwę Templariuszy, twierdzą, że otrzymali oni od Baldwina II, króla Jerozolimy, dom w pobliżu świątyni (templum) Salomona. Słusznie zauważa Eliphas Lewi, iż popełniają historycy anachronizm, w owym bowiem czasie z budowli Salomona nie pozostał najmniejszy ślad, obdarzono ich domostwem, znajdującym się najwyżej w pobliżu miejsca, gdzie jak tradycja głosiła, znajdowała się świątynia.
Zakon Templariuszy, którego tragiczne dzieje tu przedstawię, jest jednym z najbardziej dziwnych i tajemniczych, jakie istniały w dziejach świata. W przeciętnych podręcznikach historii przeczytać tylko tyle możemy, że doszedł on do olbrzymich bogactw i że wówczas król francuski Filip Piękny, złakomiony majątkami rycerzy, oskarżył tych o uprawianie kultu szatana i magii, by dobra zagarnąć.
Ale nie uprzedzajmy wypadków.
Templariusze, aby stać się potężnymi, postarali się zostać bogatymi. Streszczę historię. Jak wiemy w 1118 r. Hugon de Payens lub Paganis, Geoffroi de Saint Aumer oraz siedmiu innych rycerzy, zebrało się z intencji zapewnienia podróży pielgrzymom, którzy z głębi Europy napływali do Palestyny, celem obrony ich od tak licznych w owych czasach napaści niewiernych. W dziewięć lat później Hugon Paganis stanął przed synodem w Troyes z prośbą o nową regułę. Koncylium rozkazało, by rycerze nosili białe płaszcze. Eugeniusz III dodał na nich czerwony krzyż. Wiadomym jest, iż otrzymali swą nazwę od domu w Jerozolimie, podarowanego im przez Baldwina II, w pobliżu miejsca, gdzie miała się znajdować świątynia Salomona. Templariusze lub rycerze milicji świątyni (Templum) w zwiększonej szybko liczbie, niezadługo zasłynęli z dzielnych i odważnych czynów. Cała Europa głosiła ich chwałę. Książęta chrześcijańscy poczęli obsypywać darami: Baldwin IV ofiarował im miasto Gazę, Alfons z Nawarry — wyznaczył swymi spadkobiercami, Inocenty III zrzekł się pobierania od nich podatków. Historyk Mateusz Paris pisze, iż pod koniec XII w. posiadali oni dziewięć tysięcy zamków, lub lennych ziem. Zarozumiali ze swych niezmiernych bogactw i potęgi, Templariusze nie znali granic. Poczęli z bronią w ręku zagarniać włości swych sąsiadów. Wielcy mistrzowie zakonu, dorównywując znaczeniem panującym, ośmielali się wypowiadać im wojny. Nie uznawali nikogo prócz siebie i nie czynili żadnej różnicy między chrześcijanami a niewiernymi. Naszli Francję, zdobyli Saloniki, rozgrabili Helespont i Peloponez, wtargnęli do Afryki i zdobyli Ateny.
Arogancja ich i zarozumiałość drażniła monarchów Europy. Specjalnie zawzięty był na nich Filip Piękny, francuski, najbardziej dumny i najbardziej mściwy z królów. Podczas swych długich i zaciętych walk z papieżem, przekonał się, iż Bonifacy VIII do najgorliwszych stronników we Francji liczył Templariuszy. Gdy zbuntowany lud w 1306 r. oblegał go, przywódcami, według ogólnego zdania, mieli być rycerze zakonu.
Dawno nosił się z myślą odwetu i wyczekał moment, kiedy po śmierci przychylnie usposobionego Bonifacego VIII, stolicę apostolską zajął całkowicie od niego zależny Klemens V, który jako Bertrand de Goth, tylko dzięki poparciu Filipa Pięknego, na papieża obrany został.
Takim był stan umysłów i pozycja rycerzy Świątyni w chwili ich zamierzonego zniszczenia.
Filip francuski ściąga do Paryża Wielkiego Mistrza Zakonu, Jacobusa de Molayo, inaczej de Molay w 1307 r. pod pretekstem omówienia nowej wyprawy krzyżowej. De Molay, nie podejrzewając podstępu, przybywa wraz z sześćdziesięciu rycerzami i przyjmowany jest początkowo z wielkimi honorami, gdy nagle dnia pewnego osadzają go w więzieniu, znajdującym się na miejscu, gdzie później stała Bastylia. Jednocześnie pada rozkaz aresztowania rycerzy zakonu we Francji i konfiskaty ich dóbr. Rozpoczyna się proces. Są gotowi oskarżyciele. Mianowicie Squin de Florian, Noffodei i opat z Mont Focon.
Sędziowie pod przewodnictwem Nogareta są całkowicie oddani królowi i los oskarżonych jest zgóry przesądzony. Lecz jakież zostają wysunięte oskarżenia.
Templariusze przy wstępowaniu do zakonu plują na figurę Chrystusa, wyrzekają się Boga, składają swemu mistrzowi niecne pocałunki, uprawiają homoseksualizm i oddają cześć boską posągowi przedstawiającemu szatana.
Czy te oskarżenia były słuszne? Czy rycerze uprawiali czarną magię i oddawali hołd bałwanowi, zwanemu Bafometem? Niektórzy historycy bronią ich żarliwie. Ale szereg faktów mówi inaczej. Szczególniej figura wyryta na kamiennej szkatułce d‘Essarvisse‘a, jak jest ona opisana w dziele Mignard‘a: „Preuves de manicheisme dans l‘ordre du Temple“. Figura ta przedstawia potwornego kozła o piersi kobiecej, zasiadającego na ziemskim globie. Jedną rękę ma wzniesioną do góry, drugą opuszczoną do ziemi. Na nich znajdują się napisy: coagula — zwiąż i solve — rozwiąż.
Na zasadzie tych oskarżeń zostają skazani i w dniu 18 marca 1313 r. Jacobus de Molayo wraz z towarzyszami ginie na stosie.
Byłby to koniec tragicznej historii, gdyby ten koniec nie był właśnie początkiem.
Z głębi swego więzienia Wielki Mistrz przed śmiercią ustala masonerię tajną. Tworzy cztery loże metropolitalne: w Neapolu dla Zachodu, w Edimbourgu — dla Wschodu, w Stokholmie — dla Północy i w Paryżu — dla Południa. Loże te od tejże chwili, jak pisze Cadet de Gassicourt, rozpoczynają prace i wielkie dzieło zemsty. Papież i król kończą żywot wkrótce w sposób dziwny i tajemniczy. Squin de Florian, główny oskarżyciel, zostaje zasztyletowany. „Łamiąc miecz Templariuszy“ — powiada Levi — „uczyniono zeń sztylet, a ich wyklęte kielnie od tej pory jęły ciosać trumny“.
Jak pisze dalej Cadet de Gassicourt w swym „Tombeau de Jacques de Molay“ (Grobowiec Jakóba Molay), ten, będąc wprowadzony na stos, rzucił przekleństwo na papieży i królów i prorokował upadek monarchii we Francji. Aczkolwiek niektóre źródła masońskie, będące w mym posiadaniu („Annales Mac.: 9807 t. j. z 1807 r.) zaprzeczają, by mowa podobna była kiedykolwiek wygłoszona, tym nie mniej historia świadczy, że zemsta Templariuszy spełnioną została całkowicie, a Wielka Rewolucja Francuska i 1793 r. jest ich wielkim rewanżem.
Tajemne organizacje, stworzone z więzienia przez mistrza, rozwijają się coraz intensywniej i w drugiej połowie XVII w. poczynają wykazywać działalność. Przygotowywują się jeszcze sto lat i w końcu XVIII w. wybucha rewolucja. Opisywać ją zbytecznie, lecz notujmy fakty. Nazwa jakobinów pochodzi od Jakóba Molay w istocie, a nie od kościoła Św. Jakóba, w którym odbywały się zebrania, jak sądzą niektórzy historycy. Pierwszą pada Bastylia, czyli miejsce uwięzienia niegdyś rycerzy, król Ludwik XVI jest uwięziony w gmachu zwanym Temple. „Gdyby nawet niektórzy“ — powiada Stanisław de Guaita — „wzruszali na powyższe sceptycznie ramionami, zestawienia pozostaną zadziwiające“.
Gdy monarchia pada zdruzgotana, Jakobini zwracają się w stronę katolicyzmu. Prześladowania za czasów Robespierre‘a dochodzą do zenitu. Zemsta neo-templariuszy nie zostaje zaspokojona przez karę, wywartą na Ludwiku XVI za Filipa Pięknego, trzeba im, by papież Pius VII zapłacił z kolei straszliwy dług zaciągnięty przez Klemensa V....
Na chwilę poprosimy mistrza Eliphasa Lewi, który swym barwnym stylem nam ten obraz uzupełni. „Król był — pisze — osadzony w Temple, a elita duchowieństwa francuskiego na wygnaniu, lub uwięziona w Abbaye. Armaty grzmiały na moście Pont Neuf, a plakaty wieściły ojczyznę w niebezpieczeństwie. Wtedy ludzie nieznani zorganizowali rzeź. Osobnik wstrętny, olbrzym o długiej brodzie, był wszędzie, gdzie można było masakrować księży. „Masz!“ — wołał z dzikim uśmiechem — „oto za albigersów! A to za templariuszy! A to za noc Św. Bartłomieja!“ Uderzał z zaciekłością, uderzał wciąż pałaszem, sztyletem, maczugą. Oręż łamał się i odnawiał w jego ręku; sam był zalany krwią od stóp do głowy. Broda sklejona była skrzepłą posoką i wołał śród najstraszliwszych przekleństw, że nie umyje jej inaczej, niźli krwią.
Po śmierci Ludwika XVI, w chwili, gdy głowa jego spadła pod gilotyną Rewolucji, człowiek o długiej brodzie — ten Żyd wieczny tułacz mordu i zemsty — wstąpił na szafot przed zdumionym tłumem; ujął krwi królewskiej w obie swe dłonie i ciskając ją na głowy ludu, zawołał straszliwym głosem: „Narodzie francuski, chrzczę cię w imię Jakóba i wolności!“ (Hist. Magii, str. 443—444).
Poprzestanę na tych okropnościach. Przypuszczalnie dostatecznie wytłómaczyłem czytelnikowi historię straszliwej zemsty Templariuszy.
A zaciekła wojna, jaką wypowiedziała masoneria w dobie obecnej religii katolickiej, jest dalszym ciągiem tej potwornej walki.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.