Wilkołaki (Wóycicki, 1876)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wilkołaki |
Pochodzenie | Klechdy, starożytne podania i powieści ludowe |
Wydanie | trzecie pomnożone |
Data wyd. | 1876 |
Druk | S. Lewental |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Ilustrator | Andriolli, Kostrzewski, Sypniewski, Pillati, Witkiewicz, Gerson |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Na kwiecistym pagórku nad brzegami Wisły, brzmiała huczna kapela; a drużyna rzeźwych parobków i dziewek, skakała radośnie. Piwo i wódka stały w beczkach, z których się posilali wieśniacy zgromadzeni na uroczystość rolniczą dożynek. Wpośród wesołéj zabawy krzyk przeraźliwy zagłuszył i brzmienia muzyki, i śpiewki radosne. Przerwano taniec; poskoczono, zkąd krzyki powstały, i ujrzano z przestrachem jak wilkołak unosił w paszczy najpiękniejszą dziewkę z sioła. Rzuciła się za nim odważna młodzież i wkrótce dognała; ale potwór zajadły, rzuciwszy pod nogi zdobycz, którą unosił, stanął z wściekłością do obrony. Przestraszeni i bezbronni, nie wiedzieli co czynić; niektórzy pobiegli po strzelby, reszta ustąpiwszy na bok, czekała na wysłanych. Skoro to spostrzegł wilkołak, porwał rzuconą na ziemię dziewczynę, i w największym pędzie uciekł do lasu.
Lat pięćdziesiąt upłynęło od téj doby, gdy na tymże pagórku, bawiąc się młodzież wesoło, spostrzegła siwizną okrytego starca. Zaproszony do zabawy, usiadł w milczeniu i wychylił ze smutkiem kubek wódki, który mu podano. Równy mu prawic wiekiem jeden z wiejskich gospodarzy, przystąpiwszy do nieznajomego powitał, i zaczął rozmawiać. Starzec długi czas mając w niego wlepione oczy, wreszcie zawołał ze łzami: „Ty’żeś to, mój Janie?
A gospodarz poznał do razu starszego brata, co zginął przed pięćdziesiąt laty. Zdziwieni wieśniacy otoczyli starca, który im opowiadał, jak zamieniony przez czarownicę v wilka, dziewczynę ukochaną porwał z tegoż sarnego pagórka, gdy obchodzono uroczystość dożynek; jak żył w lasach rok cały, jak późniéj mu z żalem umarła.
— Odtąd — mówił daléj — wściekły i zażarty, rzucałem się na wszystkich; pożerałem, a téj krwi dotąd ślady niczém zatrzéć nie mogłenm tu pokazał zbroczone ręce. Lat już cztery, jak się błąkam przywrócony do postaci ludzkiéj, chciałem raz jeszcze was zobaczyć, i te dymiące chaty, w których się zrodziłem i wychowałem; potém — o! uciekajcie! znowu mam bydź wilkołakiem.
Ledwie tych słów domówił, gdy zmieniony w wilka, poskoczył, zawył przeraźliwie, i znikł na zawsze w poblizkim lesie.
Czarownica rozkochawszy się w młodym wieśniaku, daremnie usiłowała wszelkiemi sposobami pozyskać, sobie jego wzajemność. Rozgniewana nareszcie tą; wzgardą namiętna niewiasta, przysięgła srogą zemstę.
Spotkawszy raz dorodnego parobka, zapowiedziała mu: „Iż jak tylko do lasu po drzewo pojedzie, za pierwszém uderzeniem siekierą; przemieni go w wilkołaka“.
Mniéj na to baczny wieśniak, zaprzągłszy woły do wozu, pojechał do lasu; ale zaledwie wymierzył cios silny, siekiera wypadła mu z ręku. Przestraszony tém zdarzeniem, spojrzy i widzi przelękły, że ręce jego zmieniły się w wilcze łapy. Bezprzytomny zaczął biegal po lesie; a natrafiwszy zdrojowisko, przejrzał się i spostrzegł, że cały zamienił się w wilka; widać było jeszcze gdzie niegdzie ostatki sukmany, bo przeobrażenie nie tak rychło wszystkie ślady zatarło.
Pośpiesza do swoich wołów; ale te przestraszone, uciekają; od pana. Chciał je zatrzymać znajomym im głosem, ale zamiast wydania głosu ludzkiego, zawył przeraźliwie. Widząc tedy z żalem, że się sprawdziły pogróżki pogardzonéj czarownicy; nie mogą;c pomimo przemiany w wilka, oderwać się od strzechy rodzinnéj, błąkał się po okolicy. Nadaremnie usiłował przyzwyczaić się do pokarmu z surowego mięsa; nie mógł tego przemódz na sobie, a tém bardziéj nie mógł żywić się ludzkiém ciałem. Dla tego zaczął straszyć pasterzy i żniwiarzy, którym wyjadał chleb, mleko, i inne potrawy.
Lat kilka tak przepędziwszy, uczuł do snu pociąg nadzwyczajny; położył się więc na murawie i zasnął. Ale jakież było jego zadziwienie, kiedy po obudzeniu ujrzał, że napowrót człowiekiem został.
Uniesiony szczęściem, nie pomny na stan swój, — gdyż po takiém odczarowaniu i przemianie z wilków na ludzi, osoby mają pozostać bez ubrania na skrzydłach niemal leciał do rodzinnéj chaty.
Ale zawsze jak to dobrze, mówią, radość nie jest trwałą; doznał tego i on parobczak na sobie. Przybiegł do domu, lecz rodzice już pomarli, Kasieńka, którą; nadewszystko kochał, poszła za innego i była już matką czworga dzieci; a z przyjaciół młodości, jedni poumierali, drudzy się rozeszli.
Zniósł to odważnie biedny wieśniak, lubo z zakrwawienem sercem; pracował, uprawiając w pocie czoła kawałek ziemi; a gdy sąsiedzi w niedzielę zgromadzili się do karczmy na zabawę, opowiadał im nieraz swoje przygody i nieszczęścia jakich doznał, z przyczyny pogardzonéj czarownicy.
Gospodarz sielski był przez lat siedm wilkołakiem: a odpokutowawszy przeznaczone od czarownicy lata, przemieniony został napowrót w człowieka. Cały dzień bez odzieży i pokarmu śpieszył do domu, w którym zostawił żonę i dzieci kilkoro. Już w późny wieczór przybywszy do swojéj chaty, zaczął stukać do drzwi zamkniętych.
— Kto tam? — zapytano z chaty — a gospodarz poznał głos swojéj żony.
— To ja! twój maż! otwórzcie prędzéj!
— Wszelki duch Pana Boga chwali, mężu! wstawajcie — zawołała wystraszona niewiasta — a gospodarz ujrzał przed sobą dawnego swego parobka, który poślubiwszy jego żonę i objąwszy gospodarstwo, wybiegł uzbrojony widłami, odpędzać ode drzwi prawego właściciela domu. Oburzony gospodarz niewiarą małżonki, wykrzyknął z boleścią:
— O! czemuż nie jestem wilkołakiem, ażebym ukarał wiarołomną i nic czuł mojego nieszczęścia!
Stało się zadosyć jego życzeniom, napo wrót przemieniony w wilka, z wściekłością rzucił się na żonę, obalił ją z dziecięciem z drugiego małżeństwa, które sama karmiła, a pożarłszy niemowlę, dokonał zemsty na matce, pokaleczywszy ją śmiertelnie.
Na jęki nieszczęśliwéj niewiasty, zbiegli się wieśniacy i tłumnie na dzikiego uderzyli zwierza. Nie długo się opierać potrafił; padł pod licznemi razami, a gdy wieśniacy wydawali okrzyk radości z odniesionego zwycięztwa, gdy przy świetle rozpalonego łuczywa zaczęli przyglądać się zwierzęciu, spostrzegli ze wstrętem i przestrachem, że zamiast wilka leżał zabity gospodarz, co zniknął przed siedmią laty, i o którym wieść biegała, że był wilkołakiem. Wszelki ratunek już był nadaremny; i gdy użalano się nad tak smutnym wypadkiem, wieśniaczka z zadanych ran przez tego wilkołaka wkrótce potém skonała.