Wino i haszysz/Dedykacja
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dedykacja |
Pochodzenie | Poemat o haszyszu Wino i haszysz |
Wydawca | E. Wende i S-ka |
Data wyd. | 1926 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Bohdan Wydżga |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Zdrowy rozsądek poucza nas, że sprawy ziemskie ważą niewiele i że istotną realność zawierają jedynie marzenia. Aby strawić szczęście naturalne, tak jak sztuczne, trzeba przedewszystkiem mieć odwagę przełknąć je; paradoksalność zaś życia sprawia, że właśnie na tych, którzy najbardziej — może jedynie — zasługiwaliby na szczęście — szczęśliwość, taka jak ją pojmują śmiertelnicy, działa niby środek wymiotowy. Umysłom małostkowym wyda się dziwnem — może nawet nieobyczajnem, że obraz sztucznych rozkoszy został dedykowany kobiecie — owemu powszechnie uznanemu praźródłu rozkoszy naturalnych. Jednakże oczywistem jest, że, skoro świat materjalny przenika w świat ducha, służąc mu za karmię i współdziałając w wytwarzaniu owego wymykającego się z pod określenia amalgamatu, zwanego naszą indywidualnością — otóż oczywistem jest, że kobieta jest istotą, która rzuca najwięcej cieni, lub najwięcej świateł również w marzenia nasze. Kobieta sugestjonuje nas w sposób nieunikniony, fatalny, żyje ona życiem obcem własnemu swemu życiu; żyje duchowo w urojeniach, które nawiedza i zapładnia[1].
Zresztą jest rzeczą obojętną, czy powód niniejszej dedykacji będzie zrozumiały. Bo wogóle czyż dla zadowolenia autora potrzeba, aby jakakolwiek książka jego została zrozumiana przez kogokolwiek prócz tego czy tej, dla której została napisana? A nawet — by się do dna duszy wypowiedzieć — czy też trzeba koniecznie pisać dla kogoś? Ja osobiście tak mało podobam sobie w świecie żywych, że — wzorem owych kobiet czułych, a bez zajęcia, które podobno wysyłają pocztą swe zwierzenia urojonym, nieistniejącym przyjaciółkom — pisałbym chętnie wyłącznie dla umarłych.
Nie zmarłej jednak poświęcam ten tomik — poświęcam go tej, która, chociaż złożona niemocą, jest zawsze czynna i żywa we mnie, a która w tej chwili zwraca swe spojrzenia ku Niebu, temu miejscu wszelkich przeobrażeń. Bo równie jak z trucizn straszliwych — istota ludzka ma przywilej dobywania nowych i subtelnych rozkoszy nawet z cierpienia, klęsk i zrządzeń losu.
Ujrzysz w tym obrazie wędrowca ponurego i samotnego, unoszonego przez ruchomą falę tłumów — zwracającego jednak serce i myśl ku dalekiej Elektrze, która niegdyś ocierała jego czoło zlane potem i zwilżała jego spieczone gorączką wargi. Zrozumiesz tedy wdzięczność nowego Oresta, nad koszmarami którego nieraz czuwałaś — od którego odpędzałaś dłonią lekką i macierzyńską sny potworne.
K. B.
- ↑ Porównaj wiersze: „Klejnoty” i „Do mej Madonny”, oraz małe poematy prozą: „Dobrodziejstwa księżyca”, „Zaproszenie do podróży” i „Dwoisty pokój”.