<<< Dane tekstu >>>
Autor Vittorio Alfieri
Tytuł Wirginia
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej, tom II
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1896
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Alojzy Feliński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wirginia.

Scena przedstawia Forum w Rzymie. Wirginia ku wielkiej radości dowiaduje się od matki, Numitoryi, że ojciec w liście, pisanym z obozu, zezwala na jej małżeństwo z byłym trybunem Icyliuszem, bo uznaje go godnym jej ręki, jako zasłużonego obrońcę praw ludu i swobód rzymskich. Radość jej przerywa napaść Marka, poplecznika decemwira Apiusza. Napaść tę uzasadnia twierdzeniem, że Wirginia należy do niego, jako urodzona z jego niewolnicy, lecz jeszcze dzieckiem mu skradziona i przez Numitoryę podrzucona za córkę mężowi. Na krzyk obu kobiet nadbiega Icyliusz z tłumem ludu i powstrzymuje napastnika. Marek odchodzi z oznajmieniem, że praw swoich dochodzić będzie przed sądem Apiusza, a Wirginia, teraz dopiero dowiedziawszy się, jaki stosunek łączy napastnika z decemwirem, ku ogólnemu zatrwożeniu wyjawia tajemnicę, że Apiusz już różnemi sposoby próbował narzucić jej swoją niecną miłość. Zaniepokojony tem Icyliusz postanawia czemprędzej sprowadzić z obozu Wirginiusza. — W akcie drugim, obie kobiety w towarzystwie Icyliusza i tłumu plebejów, stają przed Apiuszem ze skargą na napaść i potwarz Marka. Apiusz oznajmia, że sprawę osądzi zgodnie z prawem i rzeczywistym stanem rzeczy, nie oglądając się na krzyki i hałasy obecnych. Przybywa właśnie Marek i popiera swoje oskarżenie, obiecując udowodnić je świadkami. Icyliusz, widząc, że Apiusz skłania się do wydania wyroku na korzyść Marka, żąda odroczenia sprawy aż do przybycia Wirginiusza i w uniesieniu oskarża przed ludem samego decemwira o niegodziwe porozumienie się z poplecznikiem i wyrzuca mu różne nadużycia władzy. Apiusz ze swej strony nazywa Icyliusza wyrafinowanym wichrzycielem, grozi mu karą za mącenie porządku, ale widząc jawną niechęć ludu, udaje łaskawość i zgadza się sprawę odroczyć do przybycia ojca; żeby zaś ten nie stanął w terminie oznaczonym, śle tajemnie rozkaz zatrzymania go w obozie. — — W akcie trzecim Wirginiusz przybywa do Rzymu — bo rozkaz Apiusza się spóźnił — i dowiaduje się, że wyrok jeszcze nie zapadł. Icyliusz, przewidując, jak tyran sprawę rozstrzygnie, radzi mu zawczasu zjednać sobie poparcie ludu, ale Wirginiusz nie chce dla ocalenia córki wywoływać krwi rozlewu. Prędzejby się zgodził śmierć jej zadać, żeby od hańby uratować. Icyliusz i Wirginia zgadzają się także raczej życie sobie odebrać, niż poddać się wyrokowi tyrana. — W akcie czwartym Apiusz, dowiedziawszy się, że Wirginiusz wbrew jego zakazowi przybył do Rzymu, w rozmowie z nim stara się uśpić jego obawy i obudzić podejrzenie, że Icyliusz chce wywołać zaburzenie, żeby sobie rządy przywłaszczyć; obiecuje mu nawet wyrok przychylny, jeżeli opuści trybuna i córki mu odmówi. Potem próbuje obałamucić i zastraszyć Wirginię; ale jego przedstawienia i groźby nie odnoszą skutku. — W akcie piątym Wirginiusz, przekonawszy się, że Icyliusz nie żywi żadnych ambitnych zamiarów, zgadza się działać z nim wspólnie i poleca mu na sąd sprowadzić kobiety w towarzystwie zjednanego ludu, a sam zostaje na forum, gdzie ma dać odpowiedź Apiuszowi, że propozycye jego odrzuca.

Apiusz.  I cóż? postanowienie wziąć na koniec śmiałeś?
Wirginiusz.  Już oddawna.
Apiusz.  Jak ojciec?
Wirginiusz.  Rzymski.
Apiusz.  Więc zerwałeś
Z Icylim?
Wirginiusz.  Trzy ogniwa łączą nasze serca.
Apiusz.  Te są?
Wirginiusz.  Krew, przyjaźń, cnota.
Apiusz.  Co za przeniewierca!
Dobrze, więc ja trwalszemi te związki uczynię
I dla ich utrwalenia wkrótce krew popłynie.
Wirginiusz  Niech płynie, któż bezkarnie mógł ci się odpierać?
Słyszałem już mój wyrok, gotów-em umierać,
Nie wprzódy wydrzesz córkę, aż wydrzesz mi życie.
Bogi! wy za nas kiedyś może się pomścicie.
Apiusz.  Widzisz ten zbrojnych hufiec, potężny i srogi,
Którzy mnie otaczają? To moje są bogi!

Wiem, co na mnie gotuje wasza zemsta krwawa,
Wy ufacie w rozruchy, ja w siebie i w prawa;
Za mną miłość porządku, duch niezgód za wami.
Dla mnie i upaść chwałą, was i tryumf splami,
Ale wy zwyciężycie. Oto pełne dumy
Rozhukanego ludu już sypią się tłumy:
To wasz bóg! On stanowi, gdy chce, Rzymu losy.
Widzę twą córkę: płacze, drze szaty, rwie włosy;
Krzyk matki, wrzawa dzikiej rozlega się rzeszy,
Kto wie, z jaką Icyli pomocą wam śpieszy?

Istotnie, przybywają kobiety, otoczone ciżbą i wśród jęków oznajmiają, że Icyliusz ujrzał się zmuszonym do odebrania sobie życia, bo lud, podburzony przez popleczników Apiusza, rzucił się na niego, podejrzewając go, że dąży do tyranii.

Apiusz.  Icyli znał swe zbrodnie i skarał się za nie,
Własnem on i wspólników swoich padł żelazem;
Sąd ich i sąd sumienia potępił go razem.
Choć nie żył jak Rzymianin, jak Rzymianin zginął,
Zgon, na jaki zasłużył, kilkakroć go minął.
Widząc, z jakim ku niemu byliście zapaleni,
Przymuszony go karać, dotąd nie karałem;
Teraz, czem był wistocie, któż się nie przekona?
Zaczął działać Icyli i spada zasłona.
Gdyby go na śmierć skazał był sąd mój surowy,
Mnie tyranem burzliwe nazwałyby głowy,
Dzisiaj go śmierci godnym uznali wspólnicy.
Wirginiusz.  Kogoż chcesz zwieść? Któż nie wie twojej tajemnicy?
Sprawca tej podłej zemsty komuż jest ukryty?
Przez twoich i dla ciebie Icyli zabyty.
Teraz w zbrodniczej sprawie postąpisz zuchwałej,
Wygrałeś ją w połowie, śmiało kończ ją dalej,
Ogłoś wyrok, lecz na cóż o wyrok się pytać?
Z tych wojsk, z drżącego Rzymu nie możnaż go czytać?
Apiusz.  Przeniewierco! z łotrami śmiałeś spiski czynić,
A żeś na nich się zawiódł, mnież o to chcesz winić?
Zdrajcy zdradzili zdrajców, i kogoż to dziwi?
Rzymianie! do was mówię, Rzymianie prawdziwi!
Widzicie to wojsk hufce: jam tu je zgromadził.
Najwyższej woli waszej któżby śmiał tu przeczyć?
Nie ja pewnie, lecz chcąc Rzym, chcąc was ubezpieczyć,
Użyję wojsk i garstkę rokoszan ukarzę.
Z Icylim wszyscyż padli zdrajcy i zbrodniarze?
Nie wszyscy; wiem, kto został: niech drży, hej! liktorzy,
Wirginiusza swemi otoczcie topory!
W złym on zamyśle przyszedł. — Niech swą rzecz wywodzi,
Ale pole do gwałtów niech mu się zagrodzi.
Wirginia.  Ach! ojciec mój! o nieba!
Numitorya.  I tyż śmiesz, tyranie!
O ludu!

Wirginiusz.  Prawda, zdrajcą ja jestem, Rzymianie!
Bom ojciec Wirginii; — zdrajcą był Icyli,
Bo jej mąż; i za zdrajców będą uchodzili
Wszyscy, którzy z was tylko będą mieć odwagę
Nie wydawać mu córek i żon na zniewagę.
Jeszczeż jego zbrodniczej nie wierzycie chuci?
Z waszegoż odrętwienia nic was nie ocuci?
Niewinny, niech ja ginę sam śmiercią niewinnych,
Z Icylim, z Sykcyuszem i z tysiącom innych.
Wasz obrońca niech przy was krwią swą plac ten zleje,
Ale niech córki mojej honor ocaleje;
Nad samą śmierć straszniejsza czeka ją zniewaga,
O nią drży, o nią tylko jej ojciec was błaga,
Za nią te łzy wylewa.
Numitorya.  I na te łzy nasze
Sucheż są wasze oczy? zimneż serca wasze?
Ojcowie! los nasz widząc, o siebie nie drżycie?...
Wy więc, matki!... w was może głos mój litość wznieci.
Ach! wy samo prawdziwie kochacie swe dzieci,
Co w swem łonie poczęte, swą piersią karmicie,
Ach! jakże rzecz okropna dziś im dawać życie!
Gdy ich honor ocalon i wasz być nie może,
Ach, w łonie rodzących się raczej topcie noże!
Apiusz.  Słyszycie ją, widzicie matki przywiązanie!
Że to nie matka, któryż wątpi z was, Rzymianie?
Poznajcie więc błąd męża i joj podstęp niecny,
Wy chcieliście, i słusznie, by sam był obecny,
Jest. Lecz jegoż przytomność zabronić mi zdoła
Wydać wyrok, o który sprawiedliwość woła?
Osobnom świadka pytał każdego i stronę,
Wszyscy są zgodni, wszystko jasno dowiedzione,
Za Markiem prawo, słuszność, oczywistość mówi,
Przysięgam to na niebo, przysięgam Rzymowi.
Już ta sama kobieta, ta matka nieprawa,
Sumieniem, dowodami, widocznością prawa
Nagięta, zawstydzona, przekonana w duszy,
Szuka tylko, czy buntu za sobą nie wzruszy.
Z oczu biednego starca zdejmować zasłonę,
Co mniema, że swe dziecię traci ulubione,
Żal mi; lecz muszę spełnić tę powinność moję.
Marku! sąd Wirginię ogłasza za twoję,
Groźba ani wzgląd żaden nie mógł na mnie sprawić,
Żebym cię niewolnicy twojej miał pozbawić.
Numitorya.  Ach! czyż podobny wyrok śmiał wydać kto w świecie.
Rzymianie!... wy mnie nawet i słuchać nie chcecie.
Wirginia.  Matko! ojciec, orężem strzeżony dokoła,
Nic już dla córki swojej uczynić nie zdoła.

Zaledwie może mówić... niestety! daremnie,
Masz, przyrzekłaś, daj sztylet, lub utop go we mnie.
Padł mąż, jeszczeż i sława będzie mi wydarta?
Wirginiusz.  O trzodo niewolników, ludźmi być nie warta!
Jeden człowiek wam wszystkim tyleż wraził trwogi?
Nie dbacież już o dzieci, o sławę, o bogi,
O nic zgoła, tak bardzoż wam jest miłe życie?
Słyszę głuche mruczenia... czemuż nie walczycie?
Nie macież duszy w ciele, ni żelaza w ręku,
Rzymianie! nie czujecież Rzymianina jęku?
Niestety! i wam kiedyś ześlą gniewy boże
Równy memu lub gorszy los, jeśli być może.
Wydarłszy wam następnie tyran ośmielony
Majątek, wolność, oręż i dzieci i żony,
Wydrze — już niecenione wówczas od nikogo —
I życie, które dziś was kosztuje tak drogo.
Apiusz.  Szemrał Rzym, prawda, szemrał przeciw twojej mowie,
Już milczy. Hej! natychmiast wróćcie, liktorowie,
Niewolnicę jej panu, niech matka fałszywa
Bogów i Rzymian krzykiem buntowniczym wzywa.
Wyrwijcie nie jej córkę z łona tej kobiety
Numitorya.  Zabijcie mnie wprzódy...
Wirginia.  O matko!
Kilku z ludu.  Niestety!
Wirginiusz.  Błagam cię, Apiuszu, każ wstrzymać się chwilę!
Jam ją chował, jak ojciec, jam kochał ją tyle.
Więcej niż siebie! Z żoną ja nie byłem w zmowie,
O zdradzie jam nie wiedział.
Numitorya.  Co słyszę ? Bogowie!
Tyż sam do tego stopnia znieważasz twą żonę?
Wirginia.  Ojcze! i twojeż serce już dla mnie zmienione,
Sądzisz mnie już nie twoją? ty sam?... nieszczęśliwa!
Wirginiusz.  Czyjąbądź sądzę, związków to naszych nie zrywa,
Zawsze jak córkę ojciec w mem cię sercu mieszczę,
Zawsze kocham. Pozwól mi, sędzio, ten raz jeszcze,
Ostatni raz do mego przycisnąć ją łona,
Pozwól, nim będzie dla mnie nazawsze stracona.
Opuściła mnie duma wśród cierpień i trwogi,
Czczę w tobie władzę ludu, Rzym, prawa i bogi.
Ale mogęż w momencie znaleść dosyć siły,
Wyzuć się z uczuć, które mię ojcem czyniły,
Które były lat tyle mojem szczęściem całem?
Apiusz.  Nie sądź, aby me serce było tak stwardniałem!
Jażbym wziąć mógł za zbrodnię dawne przywiązanie!
Pozwalam ci tych uczuć, nawet ich nie ganię,
Wszedłeś w siebie, twój smutek wynurzasz mi skromnie
I tak mówisz, jak mówić powinieneś do mnie.

Równie ci, jak powinien, Apiusz odpowie:
Jesteś wolnym. Na miejsca wróćcie, liktorowie.
Wirginiusz.  Zbliż się, o córko moja!... Jeszcze z uniesieniem
Raz... jeden raz... tem drogiem zowę cię imieniem,
Odbierz ostatni dowód przywiązania ojca —
Wolność i śmierć.
Wirginia.  Tyś ojciec mój!
Apiusz.  Tyś jest zabójca
Liktorowie!.. niech zaraz...
Numitorya.  O córko! o nieba!...
Jeden z ludu.  Rzymianie! jeszczeż więcej wam dowodów trzeba!
Wirginiusz.  Przez jej krew czystą, przez ten ojca sztylet srogi
Mścić się jej poprzysięgam wam, piekielne bogi!
Wielu z ludu.  Mścijmy się! krew ta woła głowy Apiusza,
On jest tyran!
Wirginiusz.  Dopiero was litość porusza!
Wróciż jej życie? wstrzymaż tę krew, która płynie?
Lud cały.  Tyran Apiusz! tyran! niech ginie! niech ginie!
Apiusz.  Córkobójca, buntownik głową niech odpowie.
Wirginiusz.  Lecz nim umrzem, do zemsty mamy czas, mężowie!
(Wirginiusz  i lud gotują się uderzyć na liktorów i stronników Apiusza).
Apiusz.  Zanim padnę, wprzód ciebie dotknie ukaranie.
(Gotuje się ze swoimi uderzyć na lud i Wirginiusza).
Wirginiusz.  Apiusz tyran, śmierć mu! (Zasłona spada).
Lud.  Śmierć mu! Giń, tyranie!
(Słychać hałas i szczęk broni).

Oprócz tej tragedyi, przełożonej z pewną swobodą przez Aloizego Felińskiego, istnieje w polskim przekładzie Wojciecha Bogusławskiego tragedya »Saul«.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Vittorio Alfieri i tłumacza: Alojzy Feliński.