Wizye przyszłości/VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wizye przyszłości |
Podtytuł | O wpływie rozwoju wiedzy i mechaniki na życie i myśl ludzką |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1904 |
Druk | Piotr Laskauer i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Jan Kleczyński |
Tytuł orygin. | Anticipations |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Rozwój nauk i mechaniki, a szczególniej ulepszenia dróg i środków przewozowych, których postępy wiedzy dostarczają nam coraz więcej, stają się w zasadzie przyczynami rozkładu dawnych ustrojów społecznych, a zarazem powstawania nowych silniejszych, szerszych, coraz bardziej skomplikowanych. Z wszystkiego, cośmy powiedzieli w poprzednich rozdziałach, wyłania się myśl potężna, narzucająca się, wniosek, któremu trudno się oprzeć — i oto skłonni jesteśmy wierzyć, że chociażby ludzkość przejść miała przez najstraszniejsze zaburzenia, niebezpieczeństwa, wojny — chociażby całe wieki nieporozumień i przelewów krwi czekały jeszcze na przyszłe pokolenia — owe dążenia do syntezy w końcu zwyciężą i doprowadzą do wytworzenia jednego, olbrzymiego państwa, gdzie zapanuje wieczny pokój.
Z ekonomicznego punktu widzenia państwo wszechświatowe jest już do pewnego stopnia faktem dokonanym. My wszyscy kupujemy i sprzedajemy na tych samych rynkach. Ale wiele przesądów, barbarzyństw, nienawiści granicznych, nie dopuszcza do zupełnego urzeczywistnienia tego pożądanego stanu rzeczy. Wielka synteza całego świata dopełni się jednak pomimo woli i wysiłków tych, którzyby jej chcieli przeszkodzić. Pracują nad tem siły tajemne, czasami prawie że niewidzialne, ale kierowane jakąś potężną Wolą. Próżne są wysiłki oddzielnych ludzi i narodów, które chciałyby uniknąć zlania się w jedno olbrzymie ognisko światła z całą ludzkością, na nic nie zdadzą się wojny i konspiracye — tajemnicza siła przyciąga ku sobie narody coraz wyraźniej i potężniej.
Potrzeba jakiejś większej, pełniejszej syntezy jest tak wielka i wprost nakazująca, że istnieje już obecnie i pięć usiłowań skupienia ludów: ruch, który nazywają anglo-saksonizmem, odrębna zupełnie tendencya: imperyalizm brytański, następnie panslawizm, pangermanizm, wreszcie związek narodów łacińskich. Oprócz tego wytwarza się pod naciskiem Europy niemała dążność rasy żółtej do zjednoczenia się i wspólnej obrony.
Wszystkie te idee mają za cel poświęcenie swoich odrębności narodowych dla skuteczniejszego ujawnienia potęgi rasy i obrony przeciwko innym podobnym zjednoczeniom ludów. Przypatrzmy się, w jakim stopniu każda z tych dążności ma widoki urzeczywistnienia.
Najmniej prawdopodobnem wydaje się dokonanie związku politycznego narodów łacińskich. Trudno przypuścić możliwość jakiejś jedności ekonomicznej i politycznej pomiędzy ludami, rozsypanymi po Ameryce Środkowej i Południowej, oraz nad morzem Sródziemnem. Potomkowie Hiszpanów i Portugalczyków, zamieszkujący Brazylię i inne państwa Nowego Świata, znajdują się pod potężnym wpływem Stanów Zjednoczonych, a w środku Europy, od Paryża i Lille do Kielu, od ujścia Renu do Szwajcaryi i Pragi Czeskiej, powstanie olbrzymie, największe w świecie skupienie miast przemysłowych, które żyć będzie wspólnem życiem ekonomicznem i gdzie zapewne odbywać się będzie zażarta walka o panowanie pomiędzy językami francuskim a niemieckim. W wir ten, który zaabsorbuje najlepszą cząstkę narodu francuskiego, trudno byłoby wciągnąć narody Europy południowej, z wyjątkiem może Włoch północnych.
Niemniej sceptycznie należy zapatrywać się na możliwość panslawizmu. Literatury: polska, czeska i rosyjska są równie wspaniałe i godne podziwu. Ambicyą Niemiec jest zgermanizowanie jej wschodnich prowincyi, ale metody niemieckie odznaczają się brakiem taktu i bezprzykładną brutalnością. Kultura niemiecka nie posiada żadnych przymiotów, zaraźliwie pociągających, kultury francuskiej, i dlatego możliwem jest, że Słowianie, reagując na te metody, dojdą do pewnego zjednoczenia, które byłoby niepodobnem do urzeczywistnienia w innych warunkach; skłaniam się więc do przypuszczenia, że nie przez germanizacyę, lecz niezależnie od niej, przez dobrowolne przechylenie się ku językowi francuskiemu i jego kulturze, Słowianie zjednoczą się z wielkiem skupieniem miast w Europie zachodniej.
Co do ideałów pangermańskich, nie ulega wątpliwości, że Niemcy posiadają klasę średnią, może teraz — z wyjątkiem Ameryki — najbardziej zdolną i przemysłową w świecie. Jej wielkie, szybkie postępy ekonomiczne to niewątpliwy tryumf inteligencyi; jej metody polityczne odznaczają się szerokością poglądów, jej żegluga jest coraz potężniejsza, ale nic nie wskazuje tego, aby zajęły one stanowisko naczelne w zjednoczonej ekonomicznie Europie zachodniej, w owej dzielnicy miast, którą opisaliśmy w rozdziale poprzednim.
Podaliśmy tam już przyczyny, które dadzą zapewne przewagę językowi francuskiemu nad niemieckim. Dodamy tu, że istnieją poważne powody do przypuszczenia, że nawet zjednoczenie narodów niemieckich może natrafić na przeszkody.
Bardzo możliwem jest, że nadzwyczajny rozwój Niemiec zatrzyma się na pewnym punkcie, a to dlatego, że swobodny rozwój inteligencyi napotyka tam na poważne przeszkody. Ideał pangermanizmu jest ściśle związany z tradycyą imperyalizmu i z brutalnemi metodami państwa pruskiego. Wiele umysłów zdolnych nie może w takiej atmosferze rozwijać się swobodnie, czując nad sobą groźby systemu, który stawia myśli ludzkiej granice. Stanie się to w końcu dla inteligencyi niemieckiej nieznośnym ciężarem, a tem mniej będzie to pociągające dla ludów, któreby Niemcy pragnęły wciągnąć w sferę swych wpływów, np. dla Szwajcarów.
Zresztą Niemcy, chcąc rozszerzyć się ku Wschodowi, musiałyby pobić Rosyę, a chcąc rozprzestrzenić swoją potęgę na zachód, musiałyby pobić Francyę, a może także i Anglię, albo też obiedwie te potęgi sprzymierzone. Jestem przekonany, że wogóle bardzo niedocenia się obecnie potęgi wojennej Francyi. W tym względzie trzeba czytać Jana Blocha, który zwyciężenie Francyi uważa obecnie za bardzo wątpliwe i wyraża możliwość wyniku zupełnie innego niż w roku 1870. Zresztą Francya, która przez lat 30 uczyniła ogromne postępy pod każdym względem, osiągnęła swobodę myśli bezprzykładną, zdołała w swem republikańskiem państwie utrzymać porządek przez lat tyle, wyzwoliła się z wielu przesądów i omanień wyobraźni — nie walczyłaby sama. Słowianie, nienawidzący Niemców, mogliby im wpaść na karki z drugiej strony.
Gwałtowny rozwój marynarki niemieckiej i odgrażania się tego państwa przyczynią się może tylko do dokonania syntezy narodów, mówiących po angielsku. Państwo niemieckie, niebezpieczne w Europie dla wszystkich, będzie zapewne złamane po szeregu strasznych wojen na lądzie i morzu — i wciągnięte do wielkiej federacyi ludów europejskich, które posługiwać się będą najprawdopodobniej językiem francuskim, i w ten sposób marzenie, z którem Francya wystąpiła w początkach XIX wieku, może będzie urzeczywistnione w początkach wieku XXI.
A kiedy w Europie wielkie państwa kontynentu zwalczać będą przeszkody do zjednoczenia się, jakie im stawiać będą różne narody, na wschodzie Azyi impuls Rosyi, Anglii, Japonii lub Chin może sprowadzi jakieś zjednoczenie się ras żółtych, a narody, mówiące po angielsku, obrawszy sobie za ognisko organizacyi olbrzymie miasta Ameryki Północnej pomiędzy Chicago a Atlantykiem, zjednoczą się w jedno olbrzymie państwo, które wciągnie zapewne w sferę swoich wpływów Skandynawię, rządzić będzie ponad wszystkiemi ziemiami, które teraz posiada Anglia, a więc nad Australią i Indyami wschodniemi, nad większością Afryki i nad Ameryką Południową. Oprócz ras, nad któremi państwo to zapanuje, liczyć będzie ono około stu milionów mężczyzn zdolnych, silnych i wykształconych. Będzie ono otaczało sympatyą związek państw środkowo-europejskich i syntezę wschodnio-azyatycką. Około roku 2000 będzie ono w coraz ściślejszych związkach z myślą europejską i zapewne z państwem Żółtem, a niewątpliwie państwa te postarają się o ujednostajnienie monety, miar, wag, o zbliżanie się wzajemne coraz ściślejsze, aż wreszcie dojdzie do utrwalenia pokoju wszechświatowego na całej kuli ziemskiej.
Owym wielkim zjednoczeniom narodów, owemu rozrywaniu i znoszeniu granic, towarzyszyć będą mniej widoczne wewnętrzne przeobrażenia społeczne. Staraliśmy się poprzednio wykazać, że zarówno podczas wojny, jako też w czasie pokoju dokonywa się nieustannie w łonie społeczeństwa powolna przemiana o charakterze nieubłaganym i cierpliwym, z jakim działają siły natury — a dzięki temu bezkształtne, chaotyczne, bezbarwne masy teraźniejszych społeczeństw wyłonią w końcu pewną klasę ludzi zdolnych, wykształconych, zorganizowanych w jedną całość bez żadnych środków przymusowych — rodzaj nieznanego jeszcze narodu, jakieś nowe państwo, panujące nad światem. Nigdzie przemiany te nie nastąpią ze współudziałem rządów. W Niemczech, naprzykład, właśnie te nowe siły społeczne dopomogą do zjednoczenia się mówiącej po francusku i po niemiecku Europy środkowej i zachodniej na zasadach, przypominających szwajcarskie i stworzą jakiś cywilizowany republikanizm, używający jako środka porozumiewania się języka francuskiego — nie będą tu zaś bynajmniej czynne idee imperyalistyczne i pangermańskie. Wspólne działanie siły inteligencyi — poza wszelkimi systemami urzędowymi — zdławi, jak nowy Herkules, hydrę wojny i stłumi nienawiści narodowe.
Im bardziej schodzi się ze swobodnych wyżyn uogólnień do powikłanych dżungli szczegółów, tem bardziej niebezpieczną staje się droga proroka; jednakże spróbujemy jeszcze sobie wyobrazić, jakie kształty zewnętrzne przybierze owo nowe państwo — w razie urzeczywistnienia syntezy anglo-saskiej. Sądzę, że przedewszystkiem będzie to świadoma organizacya ludzi inteligentnych i, być może, w niektórych wypadkach ludzi bogatych; pojawi się ona jako dążenie, mające określone cele społeczne i polityczne, a jednocześnie unikające wszelkiej akcyi politycznej w stylu dzisiejszym — używające tego środka chyba tylko pomocniczo, przypadkowo. Z początku organizacya ta może nie będzie miała jeszcze należytej spoistości; będzie to dążenie pewnej ilości ludzi w pewnym kierunku, w którym ze zdumieniem dostrzegą wkrótce wspólnie poszukiwany cel.
Można już zauważyć kilka rodzajów działań społecznych — działań bardzo różnych, ale wskazujących drogi, któremi idąc rozwinie się Państwo Przyszłości: naprzykład kilka stowarzyszeń anglo-amerykańskich, ułatwiających zbliżenie pomiędzy yankesami a mieszkańcami Wielkiej Brytanii; takie projekty, jak, żeby Anglik, przenosząc się do Stanów Zjednoczonych, stawał się obywatelem amerykańskim i na odwrót — przesiedlający się do Anglii Amerykanin — angielskim; takie instytucye, jak stowarzyszenia nieurzędowe, które powstały w Anglii w celu krytykowania różnych spraw publicznych i czuwania nad niemi, np. „Nawy-League”, stowarzyszenie ludzi kompetentnych, które w sposób bardzo poważny i owocny wpłynęło na marynarkę angielską w ostatnich latach; dążenie do zjednoczenia się wielkich przedsiębiorstw światowych — owe trusty, dochodzące w Ameryce do tak olbrzymich rozmiarów, powstałe na razie istotnie z dążności do zwyciężenia współzawodników, lecz wkrótce — bez żadnego udziału rządu — stające się pod kierunkiem ludzi zdolnych i energicznych potężnem, celowem zgromadzeniem olbrzymich środków w celu ulepszeń w produkcyi przemysłowej, wpływania na przeróżne sprawy publiczne, rozciągnięcia kontroli nad wieloma dziedzinami ekonomicznego życia (a wszystko to nie może być przecież dziełem ludzi bezmyślnie chciwych i tęskniących do obcinania kuponów — jak to przypuszcza wielu, mówiąc o trustach).
Wielce wydaje się prawdopodobnem, że wszystkie owe samoistne stowarzyszenia oraz te, które później powstaną, znajdą wkrótce, rozwijając się coraz silniej, wspólne cele, wypowiedzą je piórem i drukiem i działając wspólnie, nakształt państwa w państwie, uświadamiając się coraz bardziej, oddzielą się od klasy pasożytów — spekulantów i równie bezpłodnych mas zdegenerowanych nędzarzy, przetrzebią je zapewne i osiągną potężny wpływ na mnóstwo spraw publicznych, rozciągną kontrolę nad działaniami urzędów — i wreszcie dojdą do władzy stanowczej.
Dopomogą im do tego reformy, jakie można przewidywać w sposobach nauczania. Nieodzownym warunkiem rozwoju Państwa Przyszłości będzie szeroki, obejmujący wiele rodzajów wykształcenia system, działający w atmosferze umiejętnej krytyki i bezustannej pracy umysłowej, nie zacierający indywidualności ucznia, któremu dawałby znajomość języków, matematyki, logiki, rysunku, wiedzy współczesnej, nie obciążając mu umysłu beztreściwemi, a niestrawnemi naukami, i nie zabierając mu tyle drogiego czasu. A uniwersytet przyszłości będzie miał za zadanie nietylko ukształcenie, ale też i naukę badania i krytyki, podniecanie do myślenia, zamiast grzebania się w przeszłości.
Twórcy Przyszłego Państwa, z pewnością obdarzeni wielką inteligencyą krytyczną, postarają się niezawodnie o utworzenie syndykatów, których zadaniem będzie rozciągnięcie kontroli nad wydawnictwami, nad ich sprzedażą, nad rozpowszechnieniem dobrych książek — zastępując w ten sposób wielu niewykształconych księgarzy, którzy nieraz drukują książki na chybił-trafił. Będąc bezstronnymi i posiadając szerokość poglądów, osiągną szybko potężny wpływ na produkcyę literacką, na myśl współczesną, na masy czytającego ogółu.
Trudno wniknąć we wszystkie sfery działania Państwa Przyszłości. Pewnem jest tylko, że nie poprzestanie ono na powyżej wyliczonych. Przyjdzie czas, kiedy jego metody i teorye czynu, oparte na pojęciach naukowych, znajdą zastosowanie w odpowiedniej chwili — a wtedy szczegóły tej nowej organizacyi zostaną przyjęte jednozgodnie.