<<< Dane tekstu >>>
Autor Sándor Petőfi
Tytuł Wojak Janosz
Rozdział XXV.
Wydawca Władysław Sabowski
Data wyd. 1869
Druk Karol Budweiser
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Władysław Sabowski
Tytuł orygin. János vitéz
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXV.

Janosz wnet przed bramę kroki swoje wiedzie,
A przed bramą stały trzy straszne niedźwiedzie.
Broniły się. Wojak walczył czas dość długi,
Aż trzy bestje padły jedna obok drugiéj.

„Dosyć będzie na dziś!“ rzekł Janosz zdyszany,
Obrał do spoczynku ławę koło ściany.
„Wypocznijmy sobie, a do drugiéj bramy
Ze świeżemi siły jutro się udamy.”

Gdy Janosza dzielne wypoczęło ramię,
Na drugi dzień rankiem był przy drugiéj bramie;
Czekała go praca, bo straż i obronę
Trzy olbrzymie lwiska miały powierzone.


Rzucił się z zapałem na tych dzikich stróży,
Błyskał miecz jak piorun na niebie wśród burzy.
Niepodobna skreślić walki téj zajadłéj,
Ale dosyć na tém, że wszystkie lwy padły.

Na dzień jeden znowu dosyć miał tej bitki
Wojak nasz, gdyż odzież przepocił do nitki;
Spoczął więc dzień cały, a gdy pot osuszył,
Rankiem znów do trzeciéj bramy śmiało ruszył.

Panie Boże wielki! tu-ż to mu los groził!
Był tam smok; sam widok jego już krew mroził,
Ogrom jego ciała był prawie bez miary,
Paszcza zmieścić mogła wołów cztéry pary.

Wojak Janosz prawda ducha miał nie mało,
Lecz mu na chytrości, przebiegu zbywało;
Widział, że tu na nic jego miecz stalowy,
Podstęp nie przychodził mu jakoś do głowy.

Stojąc tak przed smokiem o spojrzeniu dzikiem,
Dumał, jak się z takim ułatwić strażnikiem.
Dojrzał chwili, kiedy smok przymróżył oka,
I niewiele myśląc, skoczył w paszczę smoka.

Błądził po wnętrznościach, aż serce wytropił,
A kiedy je spostrzegł, miecz swój w niem utopił.
Wijąc się okropnie, z rykiem, z straszném wyciem,
Smok kłąb pary zionął i rozstał się z życiem.


Potém jeszcze Janosz pocił się niemało,
Nim mu w boku przejście wyciąć się udało.
Wreszcie się wydobył, rąbiąc trzy godziny...
Odwarł bramę... weszedł do wieszczek krainy.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sándor Petőfi i tłumacza: Władysław Sabowski.