Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom IX/XLVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom IX
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IX
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XLVIII.

Piotr jak to się często zdarza, odczuł dopiero cały ciężar nędzy fizycznej i moralnej, której doświadczał, będąc w niewoli francuzkiej, gdy ta straszna niedola skończyła się nareszcie. Zaledwie ujrzał się wolnym udał się do Orelu aby wyruszyć z tamtąd do Kijowa, po kilku dniach odpoczynku. Tymczasem zaraz nazajutrz dostał febry żółciowej, według orzeczenia miejscowych lekarzów; i przeleżał na nią aż trzy miesiące. Dzielna jego natura oparła się zwycięzko, iście końskiej kuracji którą go raczono. Przetrwał: Bańki, pijawki, puszczanie krwi, mikstury wypijane całemi kwartami i, o cudo!... odzyskał zdrowie i siły pomimo tego wszystkiego!
Czas spędzony pomiędzy jego uwolnieniem a chorobą, tak samo przykuwającą go do łoża boleści, minął nie zostawiając śladu w jego pamięci. Przypominał sobie tyle tylko, że powietrze było dżdżyste i mgliste; on zaś osłabiony i wycieńczony fizycznie, czuł bole nie do zniesienia w nogach poranionych i w boku. I o tem nie mógł zapomnieć jak go zamęczali pytaniami rozmaici jenerałowie i oficerowie, bez względu na jego cierpienia fizyczne i ciężką chorobę.
W tym samym dniu kiedy został uwolnionym, zobaczył Denissowa odprowadzającego do rodziny zwłoki biednego Pawła Rostowa. Dowiedział się jednocześnie o śmierci księcia Andrzeja Bołkońskiego w Jarosławiu, gdzie mieszkał w jednym domu z Rostowami. Denissow wspominając mu o tem, potrącił od niechcenia wśród rozmowy i o zgonie przedwczesnym jego żony, sądząc że wie o tem od dawna. Piotr osłupiał ze zdziwienia nie doświadczając żadnego więcej uczucia. Tak był osłabionym fizycznie, że nie umiał ocenić na razie całej doniosłości tego wypadku najmniej spodziewanego. Obecnie radby był tylko odjechać jak najdalej z teatru wojny; i nie patrzeć więcej na ludzi mordujących się nawzajem bez litości, a nawet... bez żadnej potrzeby i korzyści. Raz tam się znalazłszy w jakimś cichem odludnem ustroniu, pragnął po odzyskaniu zdrowia uporządkować myśli rozpierzchłe, zastanowić się należycie w zupełnym spokoju nad tem wszystkiem co widział, czego doświadczył i czego nauczył się w niewoli. Gdy dnia pewnego obudził się niby z długotrwałego letargu, odzyskawszy całą przytomność, zobaczył przy łóżku dwóch służących, którzy byli zostali w Moskwie w jego pałacu. Z nimi razem przybyła i najstarsza z jego kuzynek, mieszkająca pod Orelem, w jednym z kluczów do Piotra należących.
Wrażenia otrzymane w niewoli dopiero po jakimś czasie zacierały się w jego umyśle podczas długiej rekonwalescencji. Trudno mu było oswoić się z tem zrazu, że z pierwszym dnia brzaskiem nie popędzą go dalej i dalej z tą trzodą do której należał bezpośrednio; że mu nikt nie zabierze jego pościeli; że będzie miał co zjeść na śniadanie, objad i kolacją. Skoro usnął przesuwały mu się w myśli straszne obrazy z przeszłości świeżo przebytej. Słyszał wystrzały któremi dwóch niegodziwych Francuzów dobili biednego poczciwego Platona, jego druha serdecznego. Ściskało mu się serce na nowo bólem ciężkim, jak w owej chwili, gdy mu wycie żałośne Burka zwiastowało skon pana, po którym psina przywiązany nie mógł się odtęsknić, i nie chciał się ruszyć z tego miejsca. Ich pędzono dalej, a Burek prawdopodobnie legł obok pana swego na wieczny sen.
W czasie rekonwalescencji nie posiadał się z radości uczuwszy się wolnym. Każdy człowiek ma wrodzonem to uczucie, każdy cieszy się wolnością jak ptak z klatki wypuszczony. Może nigdy w życiu nie zaznał Piotr tak zupełnej wolności fizycznie i moralnie. Był sam w mieście obcem gdzie nie znał nikogo i nawzajem nie był znanym. Nikt niczego nie żądał nie wymagał od niego. Nawet i pamięć o żonie nie truła mu teraz błogiego spokoju. Nie żyła, nie mogła go zatem więcej prześladować swoją osobą, okrywać hańbą i śmiesznością. Czasem wskutek długiego nawyknienia pytał sam siebie: — „Cóż teraz pocznę“? — i odpowiadał w duszy: — „Nic, będę żył po prostu... Boże! co to za rozkosz czuć że się żyje!“... — Chwilowo nie miał innych celów wytkniętych; a ta obojętność tak go niegdyś udręczająca, teraz cieszyła go niewymownie jako uczucie wolności niczem nie obostrzonej. Po cóż miał szukać czegokolwiek, dziś kiedy zdobył nareszcie po tylu trudach daremnych wiarę żywą, wiarę prawdziwą. Nie opierał on jej na pewnych formułkach, na pewnych danych ułożonych z góry. Teraz miał wiecznie przed oczyma Boga! Szukał Go niegdyś w koło siebie w rozmaitych celach, które sam sobie wytyczał i nie mógł znaleść. Aż naraz objawił mu się w całej potędze i wszechmocy gdy był w niewoli; ten Bóg prostaczków jak Platon; o wiele większy od Budowniczego Wszechświata, w którego kazali mu byli wierzyć massoni. Nie byłże podobnym do ślepca, który szuka daleko przedmiotu leżącego tuż pod stopami? Trzebaż mu było wytężać wzrok wiecznie w jakąś dal nieokreśloną, po wyżej głów wszystkich innych śmiertelników, skoro potrzebywał tylko po prostu wglądnąć w głąb serca własnego? Niegdyś nic mu nie objawiało owej doskonałej Nieskończoności: czuł tylko że gdzieś ona istnieć musi, i szedł na oślep aby ją odszukać. Obecnie zrozumiał Nieskończoność, a reszta wydała mu się czemś tak nędznem, tak bez żadnej wartości! Polityka, równowaga europejska, massonerja i wszelkie systemy filozoficzne. Zrozumiawszy widział wszędzie Nieskończoność; podziwiał szczerze i bez zastrzeżeń jakichkolwiek, obraz wiecznie ruchomy, wiecznie zmieniający się, wiecznie wielki i potężny... a nazywający się życiem. Straszne pytanie które niegdyś miał wiecznie na ustach: — „Dla czego?“ — obecnie przestało istnieć, nie zatruwało mu więcej każdej chwili, nie burzyło marnej budowy jego dawniejszych fałszywych argumentów. Dusza jego odpowiadała teraz na podobne pytanie z rzewną prostotą: — „Bóg był, jest i będzie! a bez jego woli świętej i wszechwładnej, nie spadnie nawet włos jeden z głowy człowieka!“






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.