Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący/Rozdział IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący |
Wydawca | Michał Gröll |
Data wyd. | 1785 |
Druk | Michał Gröll |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Po tak chwalebnym Popiſie udarowany zaświadczeniami ſzkolnemi o moiey wielkiey Nauce, powróciłem do domu. Powitanie, które uczyniłem do Matki było prawda nie przygotowane, ale nie bez ozdob, i kwiatkow Retorycznych, ponieważ naturalnie weſzły mi Figury Podziwienia, Zapytania..... i kilka uczonych rzeczy z Hiſtoryi Poetyczney, które gładko przyſtoſowałem do niey: o Rumilii, Sterkucyuſzu, i Krepituſie. Matka moia napełniona radością, widząc mię tak uczonego, żałowała iż w powtórnym poſtanowieniu ſwoim była iuż bez nadziei podobnego Syna.
Pierwſze dni na Wſi były dla mnie pomyślne. Zdarzyn gniazdo Imienia naſzego nie był nigdy bez uczonych ludzi, i bez dyſputy u ſtołu o Cnocie plaſtycznej[1], o początku uſzczególniaiącym[2], o opowiadanym powſzechnym pośledniczym[3] a czaſem nawet zapędzaiąc ſię w Materye Teologiczne, o Adamie ieżeli miał wlaną umieiętność, i tak był ſtworzony, iak my którzy ſię rodziemy[4], przechodziliśmy przez ſubtelności Doktora Halſkiego[5] i wſzyſtkich iemu podobnych. Ponieważ zaś naybardziey miałem głowę nabitą Hiſtoryą o Bogach Pogańſkich, nie zamilczałem nigdy o Faetonie, i Febie, gdy mówiono o Wſchodzie albo Zachodzie Słońca; Parnas, Helikon, Wody Kaſtylſkie, Muzy, Apollo, Parki, i Fauny były zawſze na placu. Czas nazywałem Saturnem, Ogień Wulkanem, Morze, Ziemię, Niebo, i piekło, Neptunem, Temizą, Olimpem, Plutonem.
Nie każdy mógł zrozumieć to, co mowiłem w potocznym nawet dyſkurſie, ale ponieważ za moich czaſów ztąd tylko poznawano Mądrych, kiedy tak wyſoko piſali, i mówili iż ich nikt nie zrozumiał; Matka moia ſłuchała wſzyſtkiego z radością, a Oyczym aby ſię iey przypodobał, chwalił wyſoką łacinę, którą mieſzałem z Polſzczyzną, chociaż ſam niewiele umiał, bo raz tylko przeſzedł w Biczu Donata na pamięć.
Sława przymiotow moich napełniała całą okolicę. Nie opuſzczaiąc żadney okazyi która ſię podawała do okazania mego rozumu, podiąłem ſię chętnie mieć mowę do Wielmożney JMść Panny Regentowny przy oddawaniu Jey Wieńca ślubnego. Nayprzod Anagramma z iey Imienia Eleonora tak mi pieknie wypadło, że z niego wziąłem cały Aſſump; Potym alluduiąc do wieczności, która ieſt iak koło wieńcowe. Lubo (mowiłem) „nie trwała z kwiatem uciecha, przecież kwieciſty ten prezent przy łaſkawych Olimpu influencyach nieſpełznie, kiedy na nim Saydak ſwoy ſkłada Kupido. Prędzey niebotyczne Cedry, Saturn zaiadłym zębem obali; Prędzey wyſchną Helikońſkie zrzodła, aniżeli rozkrzewioną w ſerdecznych Wirydarzach miłość, rozprzęże zazdroſna Juno. Æqua Venus Teucris Pallas iniqua fuit... Przyim ten znak Symboliczny, illumque honora Eleonora, który ci Wielmożny JmPan Suſceptant ofiaruie. aby ſuſcipiat a te, bo velle ſuum cuique eſt. Który czyli życzliwego ſzczęścia zawieią Zefiry, czyli ſurowe przeciwney fortuny żadmą Akwilony, ſtateczny trwać będzie aż do Kupreſſu.“
Mało takich było z przytomnych gości, którzyby ſię poznali na wſzyſtkich kwiatkach Retorycznych tey Mowy; Owzſem Pani Sędzina ciągnąca mię w taniec, gdym iey powiedział, iż taka zabawa nie przyſtoi uczonym, śmiała pierwſza z tym ſię odezwać, żem był żakiem ſzkolnym. Niech ſądzi Czytelnik z iakim pomieſzaniem i niecierpliwością czekałem końca tych God, gdzie zamiaſt dyſputy o uczonych rzeczach, czaſem tylko ſłyſzeć ſię dał ſpor między Urzędniczkami Ziemi naſzey o pierwſzą parę w tańcu, gdzie Damy poglądały na mnie tym ſatnym okiem, iak Pani Sędzina, a Kawalerowie śmiechem zbywali zagadnienia moie Filozoficzne.
Przyſzedł na koniec oczekiwany piątek, który według zwyczaiu ſtaroświeckiego kończył uciechy weſelne. Powrociłem do Domu ale z wielką odmianą w zdaniu Matki i Oyczyma o przymiotach moich. Ten maiąc ſię za rozumnieyſzego ode mnie, iż znał to lepiey co ieſt potrzebnieyſzego do życia, śmiał ſię z Materyi pierwſzey, i z Formy Aryſtoteleſa, a Matka, dawſzy mi do porachowania Prowentowe Regeſtra, przekonać ſię żadnym ſpoſobem nie dała, iż Mądrzy ludzie gardzą tą Nauką, która ſamym tylko Kupcom i Rachmiſtrzom ieſt pożyteczna.
Jm dłużey bawiłem w Domu, tym lepiey co dzień widziałem, iż ſerce Matki ſtygnąć ku mnie poczęło. Opiekun wchodząc w iey myśli, i ſwoim chcąc oraz dogodzić, proponował mi Stan Duchowny, ſtawiaiąc przed oczy wielkie korzyści, a Oyczym władaiąc ſercem Matki, dokazał ie na koniec uczynić odrodnym. To dało mi pochop do myślenia, iż wielkie Przymioty, ktòre w ſobie miałem potrzebowały pola, do okazania tego, com układał w głowie. Wieś ieſt mieſzkaniem ludzi poſpolicie myślących, a goſpodarſtwo zabawą, która nie przyſtoi uczonym. Człowiek wielkiego dowcipu idzie za chwałą nie pobocznemi drogami, ale przez tłum ludzi patrzących na niego, i dziwiących ſię iego Wielkiey duſzy. Warſzawa tym powabnieyſza była dla mnie, im więcey upatrywałem okoliczności, które mię na widok wyſtawić mogły. Proſiłem Matki aby mię poſłała na ten Teatr wielkiego Swiata, gdzie za pomocą Wuia, mogłbym wyiść na Człeka.
Stało ſię iakem żądał. Matka obiecuiąc ſobie iż mi duch przyidzie w Warſzawie, wyprawiła mię do Wuia, polecaiąc mu ten interes, aby wſzelkiemi ſpoſobami nakłaniał mię do Stanu Duchownego.