<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Brzozowski
Tytuł Współczesna powieść polska
Wydawca Księgarnia A. Staudacher i Spółka
Data wyd. 1906
Miejsce wyd. Stanisławów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XI.
KAROL IRZYKOWSKI.

Irzykowski czuje też olbrzymią niewspółwymierność pomiędzy tem, co współczesny człowiek myśli, w co wierzy, a tem, co czyni on. Czuje on że logika naszych czynów i naszych postępków jest zupełnie inna, niż logika naszych myśli, przekonań. Sądzi jednak, że winną jest temu tylko nieszczerość umysłowa poco okłamujemy siebie, poco wmawiamy w siebie coś, czem nie jesteśmy? Przekonania nasze są tylko maskaradowym strojem, który wdziewamy na treść życia absolutnie niezależną od tych przekonań i niezgodną z niemi. Gdy uderza nas ten rozdźwięk, staramy siebie przekonać, że go niema, wytłómaczyć; budujemy teorye, pozwalające nam lekceważyć życie jakie pędzimy, jako nie istotne, pozorne, nie mające znaczenia. Z kazuistyczną zaciekłością tropi Irzykowski te wybiegi i wykręty, daje, rzecby można topograficzny obraz krętych ścieżek świadomości nowoczesnej. Podejmuje on w gruncie rzeczy zagadnienie Berenta i Przybyszewskiego, ale podejmuje je i stawia samoistnie. Daje on zaciekłą krytykę mitu o kryzysach, przezwyciężeniach i wyzwoleniach duchowych. Jego Pałuba zawiera in nuce w metodzie swej krytykę wszelkich wmówień kulturalnych, t. j. krytykę kultury, w którem pomiędzy życiem umysłowem, duchowem człowieka, a jego życiem t. zw. realnem. t. j. czynnościami, jakie on spełnia w społeczeństwie istnieje przedział. Jest krytyką mitu o dostojeństwie wewnętrznem, wyzwoleniach wewnętrznych, o całej tej wyższości, jaką sobie chętnie przyznaje wewnętrzne życie nad zewnętrznem — (patent na bezkarne filisterstwo). Pałuba jest krytyką romantyzmu, ruchów etycznych, wszystkich kłamstw, zapomocą których pragnęlibyśmy niweczyć w oczach własnych nicość naszą, bezczynność, ciche wspólnictwo we wszystkich szelmostwach, małościach podłościach i podłostkach, stanowiących treść życia. Pedagog galicyjski wykłada o trudnościach, jakie napotyka współczesne wychowanie, czyli mówi o tem, jak wychowywać dzieci na wierzących chrześcijan, nie będąc ani chrześcijaninem, ani bezwyznaniowcem, ale po prostu obłudnem zerem, jak je wychowywać na obywateli będąc serwilistą, jak je wychowywać na rygorystów, będąc właścicielem domów publicznych, ich stammgastem lub urzędnikiem państwa, które istnienie ich uprawnia. Przykład już groteskowy. A można znaleźć i bardzo poważne. Pałuba jest właściwie krytyką ostateczną i Tołstoja i Ibsena i tych wszystkich, co tworzą dla nowoczesnych społeczeństw mity o oczyszczeniu wśród gnoju, nie poruszanego, tych utopistów bierności i nicości, czy nazywają się oni Ellen Key czy Zenon Przesmycki czy mówią o absolucie, czy wewnętrznym czynie. Irzykowski powinienby napisać rozumowaną biografię Lutosławskiego, choć właściwie dla umiejących czytać jest ona już napisana. Mówi się o zmianie światopoglądu o przezwyciężeniach i t. p. O co tu właściwie idzie. Przezwyciężenie ma istotnie miejsce tam gdzie życie, praca stawia zagadnienie, którego zapomocą środków i pojęć, jakiemi myśl nasza rozporządza, rozwiązać nie jesteśmy w stanie. Wtedy wypracowujemy nowe metody działania, poznawania, koordynowania naszych czynności. Gdy wskutek tego czynności te doprowadzą nas do zamierzonego celu, widzimy, że trudność została istotnie przezwyciężona. Zadania myśli i ducha wyrastają tu istotnie z zadań samego życia i mają na celu ostatecznie rozwiązanie tych ostatnich. Czy oto idzie w naszych hałaśliwych przezwyciężeniach duchowych? Bynajmniej. Żyjemy z pewnemi przekonaniami, które jak całe życie umysłowe naszej warstwy nie pozostają w żadnym stosunku do jedynej dziedziny, w której myśl i osiągnięte przez nią wyniki mają znaczenie istotne: do dziedziny pracy i jej zagadnień. Harmonia pomiędzy nami a światem ustala się tu nie w ten sposób, że działalność nasza wprowadza w czyn, narzuca rzeczywistości wartości, a myśl służy jej jako orjentacja, przy wykonaniu tego zadania, ukazuje jej drogi i środki, metody opracowywania rzeczywistości. Harmonia tu bywa osiągana w zgoła innej drodze. Tworzymy sobie myślowy obraz świata, odpowiadający temu, cobyśmy chcieli w nim mieć i widzieć. Usiłujemy wmówić w siebie, że życie nasze odpowiada istotnie temu światu i w nim upływa, wmawiamy w siebie pewien obraz świata i narzucamy sobie pewien sposób życia, przedewszystkiem czucia. Harmonia czynów trudniejsza jest do ustalenia, niż harmonia czuć. Zadanie, jakie my stawiamy sobie, brzmi: nie być tem a tem w świecie, lecz czuć się tak lub inaczej w nim. Czuć się świętym, bohaterem, mędrcem, wolnym duchem, prometeistą: zagadnienie myśli polega więc na tem: przerabiać w ten sposób obraz świata, charakter wydarzeń, abyśmy mogli nadal zostać przy swoim czuciu. Nastaje moment, gdy rozbieżność pomiędzy wrażeniami, wytwarzanemi w nas, przez życie i nasz stosunek do niego jest zbyt silna, wtedy cała budowa wydaje się nam czczą, sztuczną, jałową, cała praca rozpoczyna się na nowo. Mamy więc do czynienia z nieustanną maskaradą, z hodowlą wmówień, pocieszających, ratujących od zagłady, z nieustannem a przebiegłem fałszowaniem rzeczywistości i własnej duszy. Krytyka nasza absolutnie nie była przygotowana do oceny pracy tej miary, co Pałuba. Nie miała też w tej mierze dobrej woli. W nowoczesnej polskiej literaturze popełnia się wiele drobnych niedostrzegalnych podłostek, składających się w sumie skrytobójstwa podstępnie, choć bezwiednie, bez umowy, a jednak celowo dokonywane. Stosunek do Pałuby jest jedną z takich spraw właśnie. Zrozumiejmy przecież, że dla przeważającej części krytyków, zrozumienie Pałuby musiałoby prowadzić do zrzeczenia się swojej, polegającej na mnożeniu, różniczkowaniu i cieniowaniu fikcyi działalności. W wytwarzaniu opinii literackiej w ostatnich czasach Galicya odgrywała zbyt wielką rolę, a Pałuba jest nazbyt przeżytą, przemyślaną, przebolałą Galicyą, aby się to na niej pomścić nie miało. Galicya jest w samej rzeczy jedyną w swoim rodzaju hodowlą miraży i kłamstw, Metafizyka, symbolizm, sympatya dla »tej nieszczęśliwej Warszawy«, uśmiechnięty, estetyczny cynizm, drwiąca i wykrętna schöngeisterei, która już wszystko słyszała, wszystko widziała, i nad wszystkiem wzrusza, wzruszała, lub będzie wzruszała ramionami — wszystko to są różne formy udekorowania własnej bierności pośród nieprawdopodobnej gnijącej galicyjskiej nędzy i ciemnoty. Galicya pomściła się i na Irzykowskim: odebrała mu wiarę w szczerość i rzetelność historycznych perspektyw. Nauczyła go widzieć w krytyce społecznej, w szermowaniu historycznym frazesem tylko kłamstwo. W Galicyi ludzie w imię historyi tylko kłamią i oszukują samych siebie. Irzykowski wyprowadził stąd wniosek: sumiennem jest tylko to, co mówi o pojedyńczym, prywatnym, rzeczywistym człowieku. Wyprowadzić dalszy wniosek i ujrzeć w tym pojedyńczym, w każdym pojedyńczym człowieku, takim jakim jest działacza historyi, dotychczas nie zdołał on. A droga Pałuby prowadzi go nieuchronnie w tym kierunku. Pałuba mówi, człowiek powinien widzieć siebie takim, jakim jest. Ale, aby widzieć siebie takim, jakim jest, musi on być czemś znoszącem samopoznanie, wytrzymującem krytykę. Gdy zaś w obrębie obecnego społeczeństwa niema ani jednej gałęzi działalności, wytrzymującej krytykę tak bezwzględną, do jakiej autor Pałuby jest zdolny, wtedy pozostaje albo kłamstwo, ale tu dyalektyka pałubiczna staje na przeszkodzie, albo uznanie, że jedynem wyjściem jest niezbłagana walka z takiem społeczeństwem, jakie jest i tworzenie nowego, przytem tworzenie nie samą myślą, lecz życiem i czynem. W Pałubie Irzykowski spalił za sobą mosty, dlatego tak nieskończenie drogim, tak nieskończenie cennym jest on dla mnie, jako pisarz. Od czasu Pałuby wydał on tom nowel, pisanych jeszcze z tamtej strony mostu. Gdyby krytyka nasza umiała cenić w pisarzu jedyną rzecz, jaką cenić w nim naprawdę warto — możliwość przyszłości — musiałaby uczynić wszystko, aby wszechstronnem zbadaniem Pałuby ułatwić autorowi rzetelną pracę, jaką spełnił i jaką spełnia. Proszę mnie rozumieć dobrze. Pewien życzliwy dla mnie pisarz polecił mię uwadze osób, których obchodzi los kultury u nas. Nie wyrządzę Irzykowskiemu podobnej dobrze intencyonowanej zniewagi. Żądam dla niego tego samego tylko — czego żądam dla siebie: szczerości w umysłowym stosunku, a więc od wrogów walki, od ludzi nie mających nic do powiedzenia — milczenia. Inni zaś wskazówek ani rad nie potrzebują. Irzykowskiemu oparciem był w pracy umysłowej jeden z najgłębszych ludzi stulecia: Hebbel. Hebbel mógł mu dać wszystko, prócz wiary dziejowej. Żałowaćby można, że nie odegrał w jego życiu tej roli zamiast Hebbla lub obok Hebbla Proudhon albo tak blizki Irzykowskiemu pod wieloma względami wielki pisarz rosyjski Czernyszewski. Dziś Irzykowski walczyć musi o swoją drogę sam. Metoda umysłowa nie jest czemś zewnętrznem: nie można jej bezkarnie zarzucać dla jakiejkolwiek innej. Tymczasem jest Irzykowski autorem jednej z najbardziej niezaprzeczalnie istniejących książek, napisanych po polsku w ciągu lat ostatnich. Gdybym potrzebował dowodów, że krytyka znajduje się u nas w ręku nieuków i rozzuchwalonych pasorzytów, znalazłbym je w stosunku opinii literackiej do Pałuby. Pałuba jest zjawiskiem mającem ogólnie kulturalne europejskie znaczenie. O tem wie dobrze garść myślącej Polski, która się niejednego od Irzykowskiego nauczyła.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Brzozowski.