Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku/XIX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku
Rozdział XIX.
Wydawca T. Glücksberg
Data wyd. 1845
Druk T. Glücksberg
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XIX.
18. Lipca. Niedziela — Bursa — Uroczystość 1837 roku. Gabinety dendrologiczny i mineralogiczny w Bursie. Bulwar w Niedzielę. Herbata u Arcy-Biskupa Gabryela.
18. Lipca.


Korzystając z nieporównanéj uczynności P. A. A. Skalkowskiego, poszedłem rano w Niedzielę, obejrzeć zbiór dendrologiczny i naturalnych płodów Gubernji tutejszych, założony podobno, wedle projektu P. A. J. Fabre w roku 1827. Naprzód jednak słówko, o samym gmachu bursowym, który jednym bokiem do morza, frontem do bulwaru, trzecim do placyku, czwartym do ogródka, przytyka. Główny front ma perystyl o dwóch rzędach, po za sobą idących, przedstawujący dwanaście kształtnych kolumn. Dach Bursy płaski: dwa skrzydła z wielkiemi oknami pól-okrągło zakończonemi zamykają z obu stron budowę wcale piękną i proporcjonalną. Na wschodkach do niéj wiodących z jednéj strony lew, z drugiéj wilczyca z białego marmuru, zdobią wejście. Są one dobréj roboty. Trzymają tarcze z krzyżami maltańskiemi. Nabyte zostały do Bursy z sukcessji po synu Hetmana Razumowskiego. — Bursa widziana z bulwaru jest jednym z najpiękniejszych gmachów w Odessie, odpowiada ona, stojącemu w drugim końcu pałacowi Hrabiego Worońcowa. Sala wewnątrz, dla zgromadzeń bursowych i balów, wytwornie bardzo ubrana. Zastałem ją jeszcze tak samo prawie urządzoną, jak była w roku 1957, na przyjęcie Najjaśniejszych Państwa, w dniu 6 Września.

Główne czoło Bursy, jak powiada autor opisu téj uroczystości, przypominało nieco Dworzec alexandrowski[1].
Urządzeniem wnętrza Bursy zajmowała się wyznaczona do tego Kommissja. Dwa miesiące czasu wystarczyły na dokończenie robot koniecznych, na przyjazd Najjaśniejszych Państwa. Wielka sala bursowa, gdzie się kupiectwo zgromadza, przeznaczona była na tańce, ale ją wytwornie przystrojono. W zagłębieniu jéj półkulistém, postawiono wówczas piękne chińskie naczynia, wsparte na wyzłacanych drewnianych gruppach, pięknéj włoskiej rzeźby. W przestrzeni perystylu od kolumn do ściany wejścia, urządzono tymczasową salę jadalną drewnianą, ubraną w bandery okrętowe i trofea. Emblema te przypominały handel, przemysł, kupiectwo. Piętnaście luster ją oświecało a na trzysta dwadzieścia osob nakryte były stoły. Lustra wyobrażały srebrne kotwice (herb Odessy) z festonami z traw morskich, obwiniętemi złotemi sznury, jakby dopiéro je z dna morskiego wyciągnięto. Oprócz dwóch sal wspomnianych urządzone były pokoje, do ubrania dla Cesarzowéj Jéj Mości. Jeden z nich dla spoczynku, w guście maurytańskim wyobrażał altanę, całą ubraną w gałęzie swiéże winnéj latorośli, na których wisiały dojrzałe grona, w miejscu dywanu rozesłano cienką egyptską wzorzystą matę, umyslnie z Konstantynopola przysłaną. W niszach gruppy marmurowe. U wejścia stały dwa drzewa pomarańczowe, okryte owocami, naprzeciw ściana obwieszona była szalami tureckiemi, a jakby na straży stały dwa marmurowe aniołki. Bursa i okoliczne gmachy, oswiecone były wspaniale.
Rysunki wszystkich tych upięknień, dawał architekt Toricelli, a dekoracje malował Kowszarów, z widoków wydanych przez P. Bassoli, pokazuje się, że uroczystość ta, wielce być musiała wspaniała, a gmach wytwornie przybrany. Na górném piętrze Bursy znajdują się gabinety mineralogiczny i dendrologiczny, które oglądałem, w nich czasowo ustawione są tu grupy drewniane, wyżéj wspomniane, które są do zbycia i mają kosztować podobno, do 20,000 franków, każda z nich podtrzymuje prześliczną wazę chińską, te grupy przez jednego z kupców przywiezione z Genui, czas jakiś zdobiły dolną salę, a teraz lu stoją tymczasowie, wszystkie drewniane, rysunek ich dobry, wykonanie staranne, trochę tylko manjerowane.
Muzeum płodów przyrodzenia Nowo-Rossji składa się głównie ze dwóch oddziałów; zbioru minerałów i skamieniałości, złożonego staraniem Urzędnika gornictwa Kulszyna, który w geognostycznym celu objeżdżał całą Nowo-Rossją i Bessarabją, zgromadzając te próbki skał, petryfikacji, węgla ziemnego i t. d. — i gabinetu dendrologiczncgo, drzew Nowo Rossji i Bessarabji. Myśl P. Fabre urządzenia gabinetu z samych płodów tutejszych prowincji jest wyborna i warta naśladowania, ale dla czegoby nie dodać gabinetu zoologicznego, ptaków, zwierząt, i t. d. W siedmiu szafach mieszczą się próbki drzew ekaterynosławskie, chersońskie; bessarabskie, tauryckie. — Dwie szafy dla porównania zawierają próbki drzew z Kaukazu. Między niémi Znajdujemy, krom znajomych nam próbek, mnóstwo wegetacji cieplejszéj strefy, terebynthu, palmy, orzecha włoskiego, winogradu i. t. d. Każda próbka jest podwójna, w stanie naturalnym i ogładzona do politury; z etyketą, numerem i klassyfikacją. Porządek wielki i układ, ułatwiają obejrzenie — Klassyfikacja według Linneusza. Widziałem tu oczeret z Dunaju, gruby na kilka cali i bardzo twardy, ułamki kości Mammuta, skamieniałéj, znacznéj wielkości mniejsze kości kamieniem oblane, muszle, polypy i t. d. W szesnastu (jeśli się nie mylę) szafach mieszczą się próbki marmurów, skał, węgla kamiennego, kamieni drogich, słowem: wszystkich ciał kopalnych z tychże prowincji i Kaukazu. Pokazywano mi tu perły krymskie, ametysty, stalaktyty z Krymu także, kryształy różnych wielkości i formacji, exemplarze są bardzo piękne i doborne, układ systematyczny, utrzymanie staranne.
Myśl piérwiastkowa takiego miejscowych płodów zbioru, warta jest naśladowania wszędzie i największych pochwał. Konserwatorem Gabinetów jest P. A. A. Skalkowski. W lokalu tym zbiéra się na posiedzenia swoje, Towarzystwo gospodarskie południowéj Rusi.
Wieczorem przebiegłem bulwar; — ożywiał go nowy napływ ludności, nowy niedzielowy ruch. Dwa razy w tydzień zwykle, gra muzyka wojskowa u posągu Richelieu, a naówczas na placyku przed nim, zbiéra się mnóstwo powozów, bulwar zapełnia ogromny ścisk przechadzających się osób wyższego towarzystwa i klassy średniéj. Tu znajdziesz pewnie znajomych (jeśli ich masz) tu najświéższe stroje, najmodniejsze kapelusze. Scisk niekiedy bywa taki, że ciągle łokciami się rozpierając ledwie przez ten ruchomy tłum różnobarwny, szastający się, przeleść można. Wojskowi, cudzoziemcy, officerowie od flotty, kobiéty, starcy, dzieci, wyrostki; żywo rozmawiając, żywo się wzdłuż bulwaru przechadzają. Mężczyzni jak wszędzie tak i tu palą cygara. Nie darmo Köhl uważał, że w Odessie wszystko pali cygaro co żyje, począwszy od zwoszczyka, aż do człowieka lepszych towarzystw, od żyda faktora, do jaśnie wielmożnego panka podolskiego, przybyłego dla przedaży pszenicy. Tak jest w istocie, na ulicy spotykasz wszystkich z cygarami w ustach swobodnie krążących, a niebieski dymek ulatujący, zewsząd ci do nosa dochodzi.
Dwa razy w tydzień, w wieczornéj godzinie, bulwar jest zbiegowiskiem najlepszéj części ludności miejskiéj. W innych dniach rządcy przechodnie, bawią się tu dzieci, odpoczywają starcy i niańki z piastunami swemi na rękach, wychodzą patrzać na zielone morze. Ale z tego tłumu który tu gromadzi zwyczaj, moda, a nie potrzeba przechadzki i widoku (bo czemuż tak mało osób w dni powszedne?) nikt na morze nie patrzy, wszyscy na siebie. Krzyżują się rozmowy, podobne do rozmów u podnoża wieży Babel.
Comesta Signor buon giorno —
Wir fuhren bis spät in die Nacht hinein, mussten aber doch endlich einkehren, denn so eben —
La mer, madame, la mer, comment la trouvez-vous! merveilleuse — n’est-ce pas? Vous voyez la mer pour la première fois?
— A pszenica tylko po dwanaście — Jaka? Biała — ja mam czerwoną — spodziéwają się jednak — jak się masz (to nasi).
— Какъ проживаетѣ Иванъ Александровичь — Вы здѣсь! — Въ добромъ-ли здравіи? — Слава Богу —
How do you do? my dear —
A Grek przerywa po nowo-grecku, a Turek po turecku, a Karaim po tatarsko-nogajsku, a Czerkies w jednym z licznych dyalektów Kaukazu, a Bóg wié wielu jeszcze, każdy narodowym językiem. Pomimo téj tak wielkiéj rozmaitości języków, które posłyszeć można, właściwie jest tylko kilka panujących. Język urzędowy ludu i magistratury, jest naturalnie ruski; język handlu zagranicznego, jak na całym Wschodzie, tak i tu — włoski; język lepszych towarzystw francuzki, język rzemieślniczy najpowszechniéj niemiecki. — Jednym ze trzech wyżéj cytowanych, to jest ruskim; włoskim lub francuzkim, wszędzie i zawsze rozmówić się można, bo tu nawet szewcy mówią po francuzku. Dodajmy, że dla wielkiéj ilości Włochów, a raczéj dla użycia najpowszechniejszego języka tego na Wschodzie, a związków Odessy choć nie bezpośrednich ze Wschodem dla handlu; włoski język jest tu w wielkiém używaniu, na równi z francuzkim, po magazynach można się wszędzie rozmówić po francuzku; zdarzyło mi się nawet z krawcem, szewcem i stolarzem, choć nie byli Francuzi, rozmawiać tym językiem.
Na wieczorną herbatę, byliśmy proszeni PP. Skalkowscy i ja, przez Arcy-Biskupa Gabryela. Przyjął nas szanowny starzec, w apartamencie na górze, skromnie ale czysto i bardzo wdzięcznie urządzonym, właśnie jak przystało, dla wysokiego stopnia osoby, duchownego stanu.
Przechodząc widziałem z loży, z któréj się różnokolorowe okno na Kaplicę otwiéra; pałacową arcy-biskupią Kaplicę, przybraną świéżo, smakownie i wytwornie. Ikonostasy jak z igły zdjęte błyszczały bronzami i jasnémi kolory; Kaplica nic zbyt mała i bardzo jasna.
Herbatę piliśmy na balkonie wychodzącym w ogród zasadzony akacjami — Za ich splecionémi gałęźmi, widać było świecące morze i dalekie okręty. U stóp balkonu stały w wazonach wielkie drzewa cytrynowe. — Pałacyk ten w końcu prawie miasta, naprzeciw portu praktycznego, a raczéj niżéj jeszcze wystawiony, zaczęty był przez piérwszego tutejszego Arcy-Biskupa, potém sprzedany Potockim; a po Hr. Alex. Potockim przeszedłszy do Rządu, przeznaczony został znowu, na rezydencję arcy-biskupią. Ugoszczeni byliśmy herbatą, konfiturami i owocami. Rozmowa toczyła się o ogromie Słowiańszczyzny i przyszłych jéj losach. Pomnożył nasze towarzystwo przybywający z Krymu Grek, były Marszałek powiatowy, który rozpowiadał o nieurodzaju na gruszki. Owoce w Krymie jak wiadomo wielki przedmiot handlu i dochodów właścicielom ziemi stanowią i niektóre sady po 30 i 40 tysięcy rubli biorą za jabłka krymskie, a na jeden stary orzech włoski, trafia się dwóch czasem dziedziców; co po połowie dzielą z niego dochody.
Przyniesiono nam tu obraz malowany przez tutejszego Zakonnika, co się nigdy malować nie uczył; kopjowany z oryginału znajdującego się u Hrabi Worońcowa. Tenże sam Zakonnik zbudował igłę zakończającą dzwonnicę terazniejszego Soboru, choć się także i Architektury nie uczył. Wszystko to świadczy o wielkiéj zdolności, dodajmy, że to już człowiek nie młody. Z ogrodu arcybiskupiego wesoło na wysokim brzegu morskim rozesłanego, zajętego winnemi, akacjowemi i innemi plantacjami, piękny widok na morze, z urwiska stanowiącego punkt najbardziej wystający i najeżonego skałami. Na prawo bieleje pałac Hrabiego Worońcowa, wyżéj u brzegu także, na wzgórzu stojący, i kolumnada przyległéj gallerji o któréj wyżéj mówiłem; dalej cały bulwar widać, a w lewo morze, porty i pełen życia brzeg morski.
Pożegnawszy łaskawego gospodarza, który mi obiecał udzielić ciekawych wydanych przez się Pamiętników Korża, wróciliśmy już dobrym zmrokiem na bulwar, spotykając co chwila rozjeżdżających i rozchodzących się z przechadzki. Ulice się roiły, muzyka jeszcze brzmiała, i nie wiem na jaki znak (bo słońce dawno już było zaszło) dał się słyszeć długo rozchodzący się wystrzał działowy na morzu.







  1. Воспоминаніе Праздника въ Одессѣ 6. Центября 1837 года бъ Литографіи Кленова.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.