[29]WSPOMNIENIA DZIECINNE.
Frailty, thy name is woman!
SchackespeareShakespeare.
Siedzę i palę cygaro
W izdebce mojej pod dachem,
I ścigam myślą wspomnienia,
Pojąc się dymu zapachem.
I patrzę w jak się kapryśne
Wije ten dym arabeski,
Smucąc się, kiedy bez śladu
Pryśnie obłoczek niebieski.
I myślę, Lolu, o Tobie,
Żeś moją chciała być żoną:
Ja miałem wtedy rok szósty,
Ty, Lolu, cztery lat pono.
[30]
Tyś dała rękę innemu;
To brzydko tak być okrutną!
— Wprawdzie lat temu trzydzieści,
Lolu! — a jednak mi smutno! —
Pomnisz, jak raz nam tak dużo
Z miasta przywiozła pierników
Pani ta, co dla Twej mamy
W stawie łapała chłopczyków?
I jak nam wtedy kazano
Pójść pod brzozową altanę,
Bawić się „jak grzeczne dzieci“
Bańki puszczając mydlane?
Pamiętasz, jakeś witała
Głośnym radości okrzykiem
Każdą mą bańkę tęczową,
Co ulatała z wietrzykiem?
Mówiłaś wtedy, że nie chcesz
Być odtąd żoną Twej niańki,
Lecz pójdziesz za mnie dlatego,
Że puszczam tak śliczne bańki.
[31]
Mówiłaś, że siać nie będziem
Nic oprócz słomy na łanie,
I tyle nakupim mydła,
Ile się zmieści w altanie.
Że sobie będziem sprowadzać
Jejmość, co łowi chłopczyki,
I codzień jeść konfitury —
Codzień toruńskie pierniki! —
— Czy jeszcze w Twojej pamięci
Chwil tych wspomnienie się mieści? —
Ja jeszcze o nich pamiętam,
Choć lat już temu trzydzieści!
O Lolu! Tyś sercu memu
Okrutną zadała ranę! —
Ciekawym, czy mąż Twój puszcza
Tak śliczne bańki mydlane?
Mówią, że robi majątek,
Że sławnym jest gospodarzem,
I więcej codzień niż z Tobą
Rozmawia z swym arendarzem.
[32]
Że strat doznawszy na wołach,
Wyłysiał rok temu całkiem,
Lecz że ma brzuszek okrągły
I będzie wkrótce marszałkiem.
On pewno dla słomy tylko
Zboża na łanach nie sieje;
— Dobrze Ci, dobrze tak, Lolu!
To zwykłe zdrajców koleje! —
Powiedz, czy często przyjeżdża
Do Ciebie pani ta z miasta,
Co łowi w stawie chłopczyków?
Czy lubisz jeszcze dziś ciasta?
Czy jeszcze sprawia Ci radość
Bańka wietrzykiem skrzydlata?
Czy ścigasz czasem wspomnieniem,
Jak ja, dziecinne Twe lata?
Ty może dziś w Twym pałacu
Myślisz o Twym towarzyszu,
Tak jak on myśli o Tobie
W ubogiem swojem podstryszu.
[33]
Może Ci jego wspomnienie
Przyjemnem, — może Cię nudzi,
Może się pytasz ciekawa:
Czy też on wyszedł na ludzi?
Ach, Lolo! nie pytaj o to! —
On pod złą gwiazdą się rodził;
Nie wyszedł dotąd na ludzi,
Bo nigdy na nich nie chodził.
Garściami siał on pełnemi
Uczucia swe — ziarno Boże,
A zbierał — oh! słomę tylko
I cierń na życia ugorze.
Goniąc mydlanych lot baniek,
Nieraz on złapał się w sidle,
I wyszedł na targu świata,
Tak jak Zabłocki na mydle.
On i majątku nie zrobi,
I byłby złym gospodarzem,
Bo pewnie więcejby z Tobą
Rozmawiał, niż z arendarzem.
[34]
Nawet by nie był wyłysiał
Dla strat na nędznej chudobie; —
— Cóżby mu taki uszczerbek,
Gdyby miał Lolę przy sobie?
— To też się on nie poszczyci
Nigdy poważnem tak ciałkiem,
Jak Twój szanowny małżonek,
I nie zostanie marszałkiem.
On i dziś taki sam jeszcze,
Jak to przed laty pacholę,
Tylko mu wąsy wyrosły
I ma już zmarszczki na czole.
I już nie jada pierników,
Lecz lubi i o tej dobie,
Gonić mydlanych lot baniek,
I myśleć Lolu, o Tobie!