[237]CVII.
Wynalazki.
„Piękna to jednak rzecz wynalazki!”
Mówił raz Henryś do Izabelki,
„Często z jednego człowieka łaski,
Ciągnie świat cały pożytek wielki.
Pewien człek, który miał w głowie oléj,
Choć nie był nawet bardzo uczony,
Słysząc szum w garnku wymyślił koléj,
Po któréj lotem pędzą wagony;
Drugi się również popisał gracko,
Bo czerpiąc z sieci pajęczéj wzorki,
Zbudował zaraz fabrykę tkacką,
W któréj się robią płótna na worki,
I kartoniki dla naszéj Niańki,
Perkal dla Mamy, sukno dla brata;
Trzeci puszczając mydlane bańki,
Dmuchnął — wnet balon w górę ulata.
Słuchaj, gdybyśmy co wymyślili,
(Już to ja dawno sobie układam),
Toby dopiéro się zadziwili:
Mateczka, Tato, Ciocia i Madame!”
„A co wymyślić?” „Rzecz jaką nową,
Któréj dotychczas ludzie nie znali,
Tak, aby każdy pokiwał głową
I rzekł: dziś starszych prześcigli mali.
Mam myśl wyborną: sadzą buraki,
Kapustę, marchew, brukwi zagony,
Kiedy więc ziemia ma przymiot taki,
Że wszystko rodzi, niech nam da plony
[238]
Z czego innego. Ot zaraz z wiosną,
Po kilka włosków do ziemi włożym,
One w peruki latem urosną,
I wnet fryzyerski zakład otworzym.
Wprawdzie grunt orny nie ludzką czaszką,
Lecz rola może dać to co głowa:
Wezmę od Mamy pomadę z flaszką,
Skropię nią ziemię — i rzecz gotowa!”
„Synu!” rzekł Ojciec — „w myśli dziecięcia
Tysiąc się zachceń tworzy bezwiednie,
A jeźli sięgnie za kres pojęcia
Swojego wieku, to powie brednie.
Twa chęć być mędrszym od starszych osób,
Tylko szyderstwa śmiéch wszędzie wznieci,
Drwić będą z ciebie, bo to nie sposób,
Aby dorosłych prześcigły dzieci;
Niech więc mąż wiedzy, niech człek uczony
Czerpią z doświadczeń twórcze wyniki,
A ty zaś, miasto prawić androny,
Weź się z pokorą do grammatyki.”