Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684/VI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684 |
Podtytuł | Karta z dziejów dawnego sądownictwa prawa magdeburskiego w Polsce |
Pochodzenie | Przegląd prawa i administracyi 1917 |
Data wyd. | 1918 |
Druk | Drukarnia Jakubowskiego |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
45. Paweł, syn niewiadomego ojca[1], służący u Jadwigi karczmarki dworskiej w Rybiu, dopuścił się kazirodztwa z Reginą siostrą swoją cioteczną, jak to sam przed sądem wójtowskim zeznał. Jużto z obawy kary, że go dziedziczka tejże wsi, pani Katarzyna Dembińska, każe zato dobrze wychłostać, jużto z namowy swej ciotki Jadwigi karczmarki[2], w sam dzień św. Młodzianków (28. grudnia 1667) nową haniebną popełnił zbrodnię. Wziąwszy z karczmy ognia w trzopek, poszedł w nocy o godzinie 4 do dworu pani Dembińskiej i podpalił gumna wraz ze wszystkiem tamże zgromadzonem zbożem, ogólnej wartości kilku tysięcy złotych polskich. Wyrokiem sądu wójtowskiego, z dnia 10. stycznia 1668, za te obydwa haniebne czyny „pro utrique delicto“ spalony na stosie drew[3].
46. Zuzanna, córka Jana Klimczyka z Zatoki, odstawiona przez sługę pana Mikołaja Wielogłowskiego z Gosprzydowej, za zbrodnię dzieciobójstwa, czyli za uduszenie zaraz po urodzeniu swego własnego dziecka, taki 14. kwietnia 1668 otrzymała wyrok: Ażeby tego rodzaju zbrodnia zabójstwa na ciele i duszy nie pozostawała bezkarnie, a innym do popełniania podobnych zbrodni droga zamkniętą była, Zuzanna ma być żywcem przez kata zanurzona w wodzie i pochowana razem z uduszonym synem na brzegu Dunajca. Viva in aquis submergenda per executorem iustitiae et sepelienda in ripa fluminis una cum occiso sive suffocato filio[4].
47. Dymitr Szalenik z Mochnaczki[5], wsi dziedzicznej w kluczu muszyńskim Andrzeja Trzebickiego, biskupa krakowskiego, pojmany i odstawiony przez harników nawojowskich za rozboje, męczenie ludzi, przypiekanie ogniem i zabieranie im pieniędzy wraz z innymi wspólnie rozbójnikami: w Bereście, Łomnicy, Kamionce i Popowicach, wyrokiem z dnia 17. maja 1668 ćwiertowany na cztery części na miejscu tracenia, a części jego zawieszone na szubienicy[6].
48. Jędrzej Wiśniowski z Limanowej, wspólnik w kradzieży Szymona Wojaka z Łukowicy (o czem akta miasteczka Tymbarku 1667), zeznał przed sądem wójtowskim o sobie: „Siedziałem w Starym Sączu w więzieniu o Szymona Panka, którego Jędrzej Zapała kowalczyk ze Słopnic męczył szczypami, a jam był wtedy na straży; ale mi warta w Starym Sączu pofolgowała i uciekłem z więzienia“. Później z rozkazu pana Jana Lipskiego z Mordarki, pojmany i odstawiony Wiśniowski przez harników województwa krakowskiego, za kradzież krów w Kaninie i Koszarach powieszony na szubienicy za miastem, wyrokiem z dnia 15. września 1668[7].
49. Bartłomiej Królczyk w Łukowicy, poddany pani Katarzyny Sędzimirowej, według zeznania zaprzysiężonych świadków oskarżony o to, że „wołu pana Jana Wielogłowskiego w lesie zabił i ze skóry odarł, a z tej skóry chodaki vulgo krypcie sprzedawał; dobra tegoż pana Wielogłowskiego ogniem spalić obiecował i o wiele inszych kradzieży i o spalenie Stanisława Liszki, poddanego pana Stanisława Podoskiego, podejrzanym był“, wyrokiem z dnia 10. października 1668 powieszony za miastem na miejsca tracenia[8].
50. Wacław Fabiaszek z Bochni, służąc za młodu u pana Teodora Woronkowskiego, wlazł oknem do izby i wziął panu swemu ze skrzynki: czerwonych złotych 15, łyżek srebrnych 9, talarów twardych 21, tynfów[9] 30, pierścień złoty i guzów srebrnych 10, które potem częścią w Bochni i Dąbrowicy roztrwonił, częścią porozdawał innym, jak sam o tem przed sądem dobrowolnie zeznał. Dla lepszego zbadania sprawy miał być niezadługo na tortury oddany, tymczasem ów jawny złodziej, nie wiadomo jakim sposobem, wyłamał się z więzienia, zrzucił z rąk i nóg kajdany i uciekł około godziny 9-tej w nocy, dnia 21. listopada 1668. Praefatus manifestus fur, nescitur quo fato et quibus remediis, effractis carceribus, compedibus ex manibus et pedibus relictis, circa horam noctis nonam aufugit[10].
51. Stanisław Gosprzydowski alias Węgrzynek z Kamionki, młodzieniec 18-letni, z namowy Szymona Górnego młynarza z Koniuszowej, popełniał rozmaite drobniejsze kradzieże w Koniuszowej, Mogilnie, Mystkowie i Kamionce. Sąd rozważywszy, że nawet najmniejsze występki i grzechy przeciwne są przykazaniu Bożemu i prawom przeciwko złodziejom ustanowionym, wyrokiem z dnia 7. grudnia 1668, kazał mu wyliczyć publicznie 20 plag[11] o godzinie 17[12].
52. Tomasz Miloński, żebrak z Bobowej, jednego razu po sumie ukrył się w wieży kościelnej, spuścił się potem do kościoła św. Małgorzaty w Nowym Sączu, gdzie pozbierał naprzód z obrazu w różańcowym ołtarzu, następnie z obrazu w wielkim ołtarzu: perły, korale, krzyżyki, agnuski[13] i łańcuszki. Według zeznania swego własnego, niektóre z tych kradzionych rzeczy posłał do Bobowej siostrze swojej Zofii, inne sprzedał dziewce z Chełmca, inne wreszcie złożył w Nowym Sączu u żyda Jonasza[14], który stał właśnie w bramie grodzkiej. Miał on zamiar nazajutrz przyjść do żyda za te rzeczy po pieniądze i ugodzić się z nim o to wszystko, gdy tymczasem wzięto go do więzienia. Na torturach jednak o tym żydzie odwołał: „Niewinniem Jonasza powołał. Com powołał Jonasza żyda niesłusznie, to dlatego, że matce mojej nie zapłacił 18 groszy, co mu służyła“. Owszem i to nakoniec dodał, że rzeczy skradzione zakopał podle domu Józefa garncarza, wujaszka swego. Wyrokiem sądu z dnia 15. czerwca 1669 spalony na stosie drew, jako świętokradca[15].
53. Urban Krupa z Klikuszowej[16], wyprowadzony 7. sierpnia 1669 z brudnego więzienia na ratuszu sandeckim i uwolniony z kajdan, zeznał: „Od harników województwa krakowskiego wzięty przez gwałt z szałasu miejskiego nowotarskiego, byłem na szałasie Maćkowym, któregom już przejednał. Przyznaję i z tym na straszny sąd Boży gotówem pójść, i jeżeli nie będzie miłosierdzia Waszeciów poczekać mi jeszcze do przyjścia brata mojego, jako upraszał, tedy proszę o śmierć ściętą — albo żeby która z dzieweczek mnie uprosiła, której będę dożywotnim przyjacielem“[17]. Wzięty na tortury i ogniem przypiekany, wypierał się, że nie był na szałasie Szymczyka, a zeznał, kto był. Sąd wójtowski ławniczy, w tej tak zawiłej sprawie (in causa adeo perplexa) chcąc się namyślić nad wydaniem wyroku, uchwalił, ażeby go w lżejszem więzieniu, kabat zwanem, związano żelaznymi łańcuchami i zatrzymano. Zaręczyli jednak zań w grodzie sandeckim sąsiedzi z Klikuszowej, więc został uwolniony[18].
- ↑ Paulus spurius, ex ignoto patre progenitus, jak czytamy w aktach.
- ↑ „Karczmarka mię ustawicznie namawiała, mówiąc: spalno gumno jejmości“. A dlaczego cię namawiała? „Dla tego, że jejmość małe achtele piwa dawała, a drogo brała“.
- ↑ Str. 346—350.
- ↑ Str. 350—353.
- ↑ W aktach czytamy: Bochnaczka (sic).
- ↑ Str. 353—356.
- ↑ Str. 357—361.
- ↑ Str. 362—369.
- ↑ Tymf czyli złotówka w XVII wieku = 18 groszom.
- ↑ Str. 369—373.
- ↑ Str. 373—378.
- ↑ W XVI i XVII wieku liczono u nas w Polsce godziny na sposób włoski, t. j. od zachodu do zachodu słońca godzin 24.
- ↑ Wizerunki baranka Bożego.
- ↑ Jonasz Jakubowicz, faktor zamkowy i arendarz młynów grodzkich.
- ↑ Str. 378—385.
- ↑ W aktach czytamy: Flikuszowa (sic).
- ↑ Zdarzało się kiedy niekiedy, że narzeczona swemu narzeczonemu mogła uprosić uwolnienie od kary śmierci. Przykład tego zobacz niżej nr. 79.
- ↑ Str. 385—387.