Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684/VII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Sygański
Tytuł Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684
Podtytuł Karta z dziejów dawnego sądownictwa prawa magdeburskiego w Polsce
Pochodzenie Przegląd prawa i administracyi 1917
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia Jakubowskiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VII.

54. Szymon Bartoszek Jodłowski, komornik, zakradał się często w nocy do sklepów i mieszkań ludzkich w Nowym Sączu, gdzie zabierał wszystko, co tylko się dało: ubrania, wosk, łój, płótno konopne, skórki sobolowe, flaszki cynowe; nie gardził też szablą i pistoletem, nieraz i wina z beczki natoczył do flaszki. Kradzione rzeczy wynosił do Starego Sącza lub je przechowywał na miejscu. Uchodziło mu to bezkarnie przez jakiś czas, dopóki jego sprawka nie wyszła na jaw. W dzień nowego roku o godzinie 5. w nocy wyłamał hak i zawiasy do izdebki rzeźnika, Stanisława Duszkowica, otworzył okno i wszedł do jego kramu. Rzeczy u niego skradzione schował i zasypał na Biskupiem w rynsztoku, którym woda deszczowa odpływa do Dunajca. Schwytany w tak zwanym domu Gryglowskim OO. Franciszkanów, wyrokiem sądowym z dnia 13. stycznia 1670 powieszony na szubienicy, jako jawny złodziej[1].


∗                         ∗

W XVII wieku góruje Nowy Sącz na Podkarpaciu dość znaczną kulturą nad okoliczną ludnością. Istniała tu bowiem kollegiata z licznem duchowieństwem, fundowana w r. 1448 przez kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, biskupa krakowskiego; klasztor OO. Franciszkanów od r. 1297; opactwo OO. Norbertanów czyli Premonstratensów od 1410; kościołów w mieście (intra moenia civitatis) i na obydwóch przedmieściach (extra moenia civitatis) było ogółem 7; istniało starostwo grodowe i kasztelania mniejsza już od XIV wieku; szkoła[2] łacińska pod opieką kollegiaty, nazywana jeszcze w urzędowych aktach austryackich z r. 1783 „Lateinische Schule“, w której uczyli bakałarze nauk, czyli sztuk wyzwolonych[3] i filozofii „artium liberalium et philosophiae baccalaurei“, z ramienia Akademii krakowskiej; do tego kwitnął tu ożywiony handel z polskiemi i węgierskiemi miastami; barwną mozaikę domowego życia składały mnogie rzemieślnicze cechy, rządzące się swemi osobnemi ustawami podług dawnego średniowiecznego ustroju, a przeznaczone w razie potrzeby do obrony swego ojczystego grodu. Miał również magistrat swoich światłych ludzi, skoro jego rajcy i ławnicy akta urzędowe po łacinie pisali. Słusznie zatem powiedział ks. Szymon Starowolski: Sandecia, urbs muro cincta ad ripam Dunaiecii in loco amoenissimo, in submontana hac regione civilitate alias circumvicinas populationes superat, quae et Abbatem Praemonstratensium monachorum et Ecclesiam Collegiatam habet: et homines Mercurio deditos, non pigros aut agrestes, uti communiter fiunt montani omnes, sed politos, industrios et negotis suis intentos[4].
Ale wiek XVII, pomimo swojej znacznej oświaty, miał także swoje ujemne strony. Ciemnota wiała mnogimi przesądami i zabobonami, od której nie tylko lud prosty, lecz także szlachta i mieszczaństwo nie było wolnem. I cóż w tem dziwnego, wszak zarówno szlachta jak i mieszczaństwo byli dziećmi swojego czasu, a jako tacy hołdowali panującym błędom i przesądom wieku. Wierzono dość powszechnie i bezkrytycznie w istnienie czarownic i palono je żywcem na stosie drew[5], jak tego dowodzi następujący wypadek.
55. We wrześniu 1670 toczył się długi kryminalny proces Elżbiety Stepkowicowej, żony mularza Marcina Stepkowica z Nowego Sącza, oskarżonej o czary. Postawieni świadkowie zeznawali między innemi rzeczami, że trzymała u siebie trupią głowę, którą rzucała o mur niedokończonego na Biskupiem kościoła; że różne zwierzęce plugastwa wylewała na krzyżowe, czyli rozstajne drogi, aby tem bardziej szkodzić ludziom mieszkającym w mieście; że psowała ludziom warzenie gorzałki, tak iż zamiast gorzałki woda tylko biała płynęła z garnca. Z pomiędzy szlachty ostro wystąpił przeciwko mularce pan Walenty Bilański, plenipotens honestae communitatis civilis Neosandecensis, przemawiając wobec sądu dobrą polszczyzną, przeplataną łacińskiemi zdaniami, „że mularka, zapomniawszy bojaźni Bożej czarów zabraniającej, śmiała i ważyła się szkodzić ludziom tak na zdrowiu jako i na majątku“; zacytował nawet z dzieła Godefryda[6]: „Theorica Criminalis“ ustęp de sortilegio (o wróżeniu). Natomiast biegły prawnik, szlachcic Wojciech Abramowski, dzielnie bronił mularki, odpowiadając na zarzuty świadków i przytaczając z prawniczych dzieł: „Speculum Saxonum“[7] i „Jus Civile“, całe paragrafy na jej obronę. Założył wkońcu apellacyę do sądu najwyższego prawa magdeburskiego na zamku krakowskim, ale mąż mularki odstąpił dobrowolnie od tej apellacyi, więc sprawa sądowa toczyła się zwykłym torem dalej. W ciągu procesu mularka, już uwolniona z tortur, sama dobrowolnie zeznała, że wraz z innemi czarownicami z Piątkowej i Preszowa[8] była na Chełmie[9] na zabawie i uczcie, gdzie posilała się pieczonemi kurami, innem ptactwem i piwem, a trzej młodzi muzykanci — jeden był po niemiecku — przygrywali na skrzypcach. Dnia 8. października 1670 zapadł na nią wójtowski ławniczy wyrok: Ażeby podobne zbrodnie czarowania i sztuczek dyabelskich nie uchodziły bezkarnie, przeto Elżbieta Stepkowicowa ma być żywcem spalona na stosie drew na brzegu Dunajca. In ripa fluvii Dunaiec igne concremanda. Wykonano ów dekret o godzinie 18. Czy słusznie? Niech inni odpowiedzą na to[10].
Po ogłoszeniu wyroku śmierci rozporządziła majątkiem swoim. Ruchomości swoje przekazała mężowi i dzieciom — do różańca św. u fary ofiarowała tuwalnię i krzyżyk srebrny — księżom wikarym i klasztorowi OO. Franciszkanów przeznaczyła po jednym wieprzaku[11].
56. Albert Porębski, komornik, oskarżony o to, że z namowy Marcina Woysza z Bielowic, wywiódł krowę z obory dworskiej w Glinniku i do niego zaprowadził ją prosto; tudzież że brał zboże ukradkiem ze spiżarni pańskiej dla niedostatku swego, wyrokiem z dnia 21. listopada 1672, otrzymał z rąk wykonawcy sprawiedliwości pod pręgierzem publicznie na środku rynku 50 plag, a po ucięciu prawego ucha wydalony z miasta i całego rożnowskiego dominium na odległość trzech mil[12].
57. Sebastyan Kuźma z Marcinkowic, z polecenia Piotra z Brzezia Chrząstowskiego, komornika granicznego krakowskiego i podstarościego sandeckiego grodu, odstawiony za rozmaite kradzieże w Świniarsku i Januszowej, mianowicie sukni nowej czarnej, drugiej lazurowej, pasa zielonego kromrasowego[13], czapki podszytej i drugiej magierki, pieniędzy 20 złotych, pszenicy, żyta i owsa — wyrokiem wójtowskim Wojciecha Cholewicza z dnia 18. listopada 1672, dostał pod pręgierzem 100 plag, następnie ucięto mu uszy i zawieszono je na pręgierzu, wkońcu wydalono go z miasta na odległość trzech mil[14].
58. Wawrzyniec Pająk z Piątkowej, już dawniej w czasie jarmarku wlazł do izby wdowy Kurkowej w Nowym Sączu, otworzył siekierką dno skrzyni i wziął jej w drobnej monecie 60 złotych, oprócz innych rzeczy. Piechota sandeckiego zamku pojmała go zato w bramie węgierskiej[15], pieniądze mu odebrano, trzymano go przez czas jakiś pod strażą, wreszcie obito go i wypuszczono na wolność. Później znów, choć w Limanowej otrzymał bicie, jednak nie poprzestał kradzieży. Nakoniec schwytany na kradzieży w domu Jana Cyrusa, rajcy sandeckiego, zginął na szubienicy, jako nałogowy i niepoprawny złodziej, wyrokiem z dnia 29. listopada 1672[16].
59. Iwan Łoski z Łosiego i Jan Poważaniec z Krzyżówki, odstawieni przez harników nawojowskich i obwinieni o rozbój, taki dnia 15. czerwca 1675 otrzymali wyrok: Ponieważ Łoski za rozbój publiczny na zamku Makowicy[17] w więzieniu siedział, lecz stamtąd uciekł; ponieważ rusznicę ukradł i o rozbój publiczny obwiniony jest; ponieważ z głównym hersztem rozboju bardzo często przebywał, a tem samem był jego wspólnikiem, dlatego podług pospolitego prawa ma być naprzód ścięty na miejscu tracenia, a potem ćwiertowany na cztery części. Poważaniec zaś, ponieważ obwiniony jest o rozbój w Słotwinie i o inne gdzie indziej, dlatego na miejscu tracenia ma być ćwiertowany na cztery części[18].
60. Sebastyan Januszowski, cieśla z przedmieścia, robiąc w r. 1673 około kościoła OO. Franciszkanów w Nowym Sączu[19] przystawił drabinę do okna, spuścił się po niej do kościoła, gdzie w kaplicy Przemienienia Pańskiego[20] pozbierał srebrne tabliczki i sprzedał je żydowi w Wiśniczu za 50 złotych. Innym znów razem, ukrywszy się w kościele farnym św. Małgorzaty, zdjął koronę Panu Jezusowi na ołtarzyku małym przed wielkim ołtarzem. Kiedy indziej po nieszporze skrył się w ławce kaplicy św. Anny pod wieżą, potem w nocy zdjął koronę srebrną złocistą na obrazie różańcowym, nakoniec pozbierał srebrne tabliczki z ołtarza pod organami i włożył je do worka. Sprzedał to wszystko żydom na Stradomiu w Krakowie za 100 czerwonych złotych. Wyrokiem sądu wójtowskiego z dnia 16 listopada 1675, ucięto mu zato naprzód prawą rękę przed ratuszem, potem lewą przed bramą miejską, przybito je z obydwóch stron bramy na włóczniach, wkońcu, jako świętokradcę, spalono go na stosie drew za bramą węgierską, na brzegu rzeki Dunajca o godzinie 22. Ideo amputata ipsius ante praetorium dextra et ante portam exitus sinistra manibus, ante et post portam clavis ferreis in hastis affigendis, sacrilegum suburbanum in rogo lignorum extra portam hungaricalem ad ripam fluvii Dunaiec cremandum[21].
61. Pan Adam Zawadzki, dziedzic Zawady, Nawojówki i Poręby, odstawił Jana Ukraińskiego[22], obwinionego o kradzież. Z zeznania tego winowajcy pokazuje się, że z „Maciejem woźnicą dragańskim“ ukradł wołu w Nawojówce, przywiódł go na przedmieście i o północy na boisku zabił, mięso zaś z niego i skórę schował w komorze swojej, przez co rzecz cała na jaw wyszła. Przedtem jeszcze ukradł parę wołów w Witowicach; podkopał się jednego razu do komory w domu pana Stan. Stadnickiego i wziął tam pieniądze z workiem, których było niemało w szelągach; pani Eustachii Orzechowskiej, rajczyni sandeckiej, wziął kilkanaście złotych i różne ubrania, kiedy z nią jeździł na sądy kapturowe[23] do Krakowa; w Januszowej wziął chłopu krowę siwą i sprzedał ją za złotych 6; w Klęczanach wziął parę wołów, które prosto zawiódł do Kaspra Mordarskiego w Trzetrzewinie, ten zaś poszedł z nimi na jarmark do Starego Sącza i sprzedał je do Nawojowej za 40 złotych. Wyrokiem sądu z dnia 17. lutego 1676 powieszony na szubienicy, jako jawny złodziej[24].
62. Dnia 20. grudnia 1674 skradziono krowę w Pisarzowej z obory dworskiej pana Władysława Krzesza, rotmistrza piechoty sandeckiego zamku. Obwiniony był o to Andrzej Wróbel alias Łacny z Przydonicy. Pokazało się jednak przy śledztwie, że kto inny był sprawcą kradzieży. Andrzej Wróbel w tem przecie zawinił, że z owej ukradzionej w Pisarzowej a zabitej na Miczakach[25] krowy, przyjął dla siebie od złodzieja ćwierć mięsa, skórę zaś z niej sprzedał szewcowi w mieście za parę butów i 40 groszy. Wyrokiem z dnia 28. marca 1676 dostał zato od kata na Biskupiem naprzód 30 rózg, potem wydalony z miasta na odległość czterech mil[26].
63. Mateusz Matfiey z Nawojowej, zwany chromym, obwiniony o to, że jako wspólnik Iwana Łoskiego i Jana Poważańca, straconych w Sączu, tudzież Franciszka Bernika, straconego w Preszowie, wiedział dobrze o tem, że to za radą i namową Stefana Pielaka, który przedtem w więzieniu na Wiśniczu siedział — obrabowano w r. 1675 pana Jerzego Jordana w Szalowej, pana Stanisława Balickiego w nawojowskim zamku[27], wreszcie pana Joachima Łątkiewicza, pisarza skarbowego w Piwnicznej, a jednak panu Maciejowi Brzezińskiemu, rotmistrzowi piechoty nawojowskiej, nic o tem nie wspomniał, lecz owszem te niegodziwe łupiestwa i rabunki przed sądem zatajał — wyrokiem w Nawojowej z dnia 8. kwietnia 1677, ścięty naprzód na miejscu tracenia, potem ćwiertowany na cztery części, nakoniec głowę jego zatknięto na szubienicy[28].
64. Bartłomiej Budył z Trzetrzewiny, skoro ukradł parę wołów a trzy krowy: w Gostwicy, Nieszkowej i Brzeznej, zaprowadził je do Lubowli na Spiżu. Tu go jednak pojmano, wsadzono do więzienia, wreszcie razem z kradzieżą odstawiono do Nowego Sącza. Wyrokiem Stanisława Bernusa[29] z dnia 29. kwietnia 1677, powieszony na szubienicy na miejscu zwykłem tracenia, za murami miasta[30].
65. Bartłomiej Szkucik, woźnica pana Andrzeja Lipskiego, podwojewodziego sandeckiego, przyjechawszy z kościoła w dzień Przemienienia Pańskiego 6. sierpnia 1674, zdjął z rydwanu pańskiego oponę[31] błękitną z czerwonemi potrzebami sukienną. We dwa lata potem zawiózł ją do Krakowa na sprzedaż, lecz doznał przytem gorzkiego zawodu: hajducy[32] bowiem krakowskiego zamku poznali tę oponę i odebrali ją Szkucikowi w tej właśnie chwili, kiedy niósł ją przez bramę do żydów na Kazimierzu. Sąd wójtowski wyrokiem z dnia 12. maja 1677 skazał go wprawdzie na powieszenie, jednakowoż niektóre osoby, duchowne jak i szlacheckie, wstawiały się za nim do pana podwojewodziego, więc mu darował życie i puścił go na wolność[33].
66. Błażej Kuzel z Kamienicy i Stefan Woźniaczek z Moszczenicy, przez pana Krzysztofa Krzeczowskiego, burgrabiego sandeckiego zamku, obwinieni o rozboje w Nowejwsi, Rytrze, Żeleźnikowej, Kamionce, Kokuszce, pod Lubowlą i za Piwniczną, wyrokiem z dnia 28. maja 1677 skazani na stracenie. Błażejowi Kuzlowi, co szczypami boki ludziom przypiekał, jako starszemu i dawniejszemu rozbójnikowi, zdarto skórę z grzbietu pod pręgierzem młyńskim i żywcem go spalono. Stefan Woźniaczek zaś, jako świeży rozbójnik, był ćwiertowany na cztery części a wkońcu na szubienicy powieszony[34].
67. Grzegorz Cholewa i Jan Mizerak z Poręby, przez pana Franciszka Grodkowskiego, wiceprokuratora dóbr[35] Klarysek w Starym Sączu, odstawieni i obwinieni o napad na szałas Jana Bulandy w Kamienicy, taki 23. czerwca 1677 otrzymali wyrok: Ponieważ Grzegorz Cholewa już dawniej na szałasy napadał i szkody w nich wyrządzał, a obecnie to samo powtórzył, ma być ścięty na miejscu tracenia, ćwiertowany na cztery części i powieszony na szubienicy. Jan Mizerak zaś, ponieważ dotąd uczciwie się sprawował, raz tylko był na Bulandowym szałasie, a przytem znacznie zranionym został, ma być przez chirurga leczony i puszczony na wolność[36].
68. Pan Piotr Siemek, dzierżawca dóbr plebańskich chomranickich, oskarżył Stanisława Hayduckiego z Lipia o podpalenie plebanii w Chomranicach. Pokazało się jednak z dalszego śledztwa, że to nie on, ale matka jego własna, Zofia Niejlatkówna, przyszedłszy do piekarni na plebanii, podłożyła ogień, a to z tej przyczyny, że dwa razy prosiła o jałmużnę, a nic jej nie dano. Nikt jej na to nie namawiał, tylko drab Jan Czarny z Jakóbkowic, który w tej chwili, kiedy bardzo gorzało i na gwałt dzwoniono, uciekł razem z Zofią Niejlatkówną i Stanisławem Hayduckim. Obwiniony Hayducki, ponieważ był przytem z Janem Czarnym, kiedy matka ogień z piekarni niosła i kiedy go podłożyła, otrzymał pod pręgierzem młyńskim 30 rózg i wydalony z Chomranic, mocą wyroku z dnia 19. czerwca 1677[37].
69. Andrzej Zwierz ze wsi Kijowa, przez pana Macieja Brzezińskiego, rotmistrza piechoty nawojowskiej, obwiniony o to, że z Błażejem Kuzlem i Stefanem Woźniaczkiem rozbił na pustem polu koło Lubowli trzy kolasy szlacheckie, a prócz tego był także wspólnikiem Wojciecha Herczaka i Fedora Bożka w ich rozbojach i łupach. Wyrokiem w Nawojowej z dnia 25. czerwca 1677 ścięty na miejscu tracenia, ćwiertowany na cztery części, a części jego na szubienicy powieszone. Wyrok wykonano tego samego dnia w Nawojowej w godzinach popołudniowych[38].
70. Jacek Głuszko, urodzony w nawojowskiem państwie, oskarżony o to, że rozbójników wprowadził do pewnego domu i szkody wyrządził, a do tego częściej jużto z Polski do Węgier, jużto z Węgier do Polski wybiegał, i w tych obydwóch krajach rolę szpiega i zdrajcy odgrywał, wyrokiem w Nawojowej z dnia 25. czerwca 1677, ścięty na miejscu tracenia i tamże pogrzebany[39].





  1. Str. 388—392.
  2. O tej szkole sandeckiej, mianowicie o Jakóbie z Dębowca (de Dambovidzal), pisarzu miejskim i kierowniku szkół, spotykamy wzmiankę już 8. stycznia 1412. (Hist. Now. Sącza T. III p. 178). Ks. Jan Januszowski, archidyakon kollegiaty sandeckiej, w czasie swej wizytacyi kanonicznej, odprawionej 1608 z polecenia Piotra Tylickiego, biskupa krakowskiego, zanotował o kierowniku sandeckiej szkoły: Joannes Kurowski Opatoviensis, clericus academicus, a 5 annis in baccalaureum promotus, a 2 annis in rectorem scholae per consules sandecenses institutus, pueros, quos ad 100 habet, docet et instituit per classes satis egregie, sollicite et cum fructu animae et morum, cum ipse solus et bene doctus et moratus et disciplinae sit amans. (Visital. Ecclesiar. T. XXV, Księga in folio w archiwum kapitul. przy katedrze krakow.).
  3. Do tak zwanych siedmiu nauk wyzwolonych (septem artes liberales) należały: gramatyka, dyalektyka, retoryka, geometrya, arytmetyka, astrologia i muzyka.
  4. Polonia sive status regni Poloniae descriptio. Coloniae 1632 p. 66.
  5. W XVI i XVII wieku, tak w katolickich jak i protestanckich krajach, sądzono i karano nielitościwie mniemane czarownice, aż wreszcie O. Fryderyk Spee S. J. w swem dziele: Cautio criminalis seu de processibus contra sagas, Rinthelii 1631, wykazał niedorzeczność i nieludzkość procesów o czary. Wiele o tym przedmiocie podaje O. Bernard Duhr S. J Geschichte der Jesuiten T. I—II. Freiburg 1907, 1913. Czytamy tam, że nawet głośni teologowie w XVI wieku pozostawili w swych dziełach bezkrytyczne zdania o karaniu czarownic. W tomie I. na str. 739 powiada Duhr między innemi: Was man auch immer von grauenhaften Verbrechen der Hexen in einzelnen Fällen behaupten und beweisen mag, so viel steht heute historisch fest, dass in den deutschen Hexen-processen Tausende unschuldig gefoltert, verurteilt und verbrannt worden sind. U nas w Polsce było pod tym względem daleko lepiej. W ciągu XVII wieku tylko dwie białogłowy: 1646 i 1670, widziano w Nowym Sączu płonące na haniebnym stosie czarownic. Józef Rosenblatt, analizując dziełko „Czarownica powołana“, wydane przez niewiadomego autora w Poznaniu 1639 i mało dotąd znane w naszej ubogiej literaturze kryminalnej XVII wieku, podał zarazem krótki pogląd historyczny na stan spraw o czary w Europie, tudzież na literaturę polską tegoż przedmiotu. Ów nieznany autor z r. 1639, energicznie i surowo występuje przeciw powszechnie praktykowanemu sposobowi śledzenia obwinionych o czary, a w szczególności przeciw nadużywaniu tortury przez sędziów; zarzuca sędziom nieuctwo, lekkomyślność, brak sumienia i rozwagi podnosząc, że katowaniem i używaniem tortury, wymuszają zeznania fałszywe, pozbawione realnej podstawy. Zob. Rosenblatt: Czarownica powołana. Warszawa 1883.
  6. Dyonizy Gothofredus, urodzony w Paryżu 1549, zmarły w Strassburgu 1622, uczony prawnik i wydawca: Corpus iuris civilis, Geneva 1583.
  7. Głównem opracowaniem prawa miejskiego w XVI wieku było wydanie łacińskie zwierciadła saskiego i magdeburskiego „Weichbildrecht“ wraz z glosami przez Jaskiera: „Speculum Saxonum Cracoviae 1535“, i opracowanie po polsku przez Bartłomieja Groickiego, podwójciego krakowskiego, wydane po raz pierwszy w Krakowie 1558: „Artykuły prawa magdeburskiego, które zowią Speculum Saxonum“. Wreszcie późniejsze tegoż: „Porządek sądów i spraw miejskich prawa magdeburskiego“, które ukazało się w licznych wydaniach w XVI i XVII a nawet jeszcze w XVIII wieku. Zob. Estreicher: Bibliogr. polska T. XVII str. 403—412.
  8. Preszów (Eperies), miasto na Węgrzech.
  9. Góra Chełm leży niedaleko Grybowa. Powszechnie i uporczywie wierzono, że na tym Chełmie odbywają się zgromadzenia czarownic, które tam przyjmuje i ugaszcza dyabeł, nadając im moc szkodzenia ludziom i bydłu rozmaitemi czarami. (Szczęsny Morawski: Aryanie Polscy str. 282).
  10. Nieznany autor dziełka z r. 1639 powiada: „iż ta materya sądowa o czarach jest bardzo ślizka i niezliczonym omyłkom na tę i ową stronę podległa“; mówiąc zaś o kobietach, nazywa opowiadanie o czarach „plotkami babskiemi, któremi się Polska nasza zaswędziła z winy jadowitych i gadatliwych białogłów“.
  11. Str. 399—419.
  12. Str. 420—425.
  13. Kromras, rodzaj dawnej tkaniny wełnianej.
  14. Str. 425—429.
  15. W murach obronnych Nowego Sącza tkwiło 11 wież czyli baszt: bednarska, garncarska, kowalska, krawiecka, kuśnierska, kramarska, piwowarska, rzeźnicza, szewska, sukiennicza i tkacka. Najpotężniejsze baszty wznosiły się nad trzema głównemi wjazdowemi bramami; węgierską, krakowską i młyńską. Ogółem broniło miasta i zamku 13 baszt. Mury obronne zniesiono po roku 1793 i 1804. Pozostała jedynie na pamiątkę z silną szkarpą baszta kowalska, dobrze zachowana niedaleko zamku, jako samotny i posępny świadek minionej i już niepowrotnej świetności. W r. 1905 odnowiono ją gruntownie kosztem Kasy Zaliczkowej w Nowym Sączu, za staraniem Dra Władysława Barbackiego, burmistrza miasta, który też przed rokiem 1914 budową i urządzeniem kanalizacyi, elektrycznego oświetlenia i wodociągów, położył wielkie zasługi około całego miasta.
  16. Str. 429—433.
  17. Makowica zborowska w hr. szaryskiem na Węgrzech, dawny zamek Rakoczych na południowy zachód od miasteczka Zborowy (Zboró).
  18. Str. 433—438.
  19. Istnieli w tem mieście od roku 1297 aż do swej kasaty w 1785, za rządów cesarza Józefa II.
  20. Od r. 1800 należy ta kaplica do gminy ewangielickiej w Nowym Sączu. Sam zaś cudowny obraz Przemienienia Pańskiego na drzewie malowany, przeniesiono w r. 1785 do kościoła farnego.
  21. Str. 438—448.
  22. Spytany, skąd jest rodem, odpowiedział: „Z Ukrainy małym chłopcem wzięli mnie panowie żołnierze. Matki ani ojca nie znałem, tu się w Polsce chowałem“.
  23. Sądy kapturowe — jurysdykcya czasowa, sądząca w czasie bezkrólewia sprawy kryminalne i wykroczenia przeciwko spokojności i bezpieczeństwu publicznemu. Zaprowadzono je w roku 1572, zniesiono w r. 1768. Zob. Dr. Stan. Kutrzeba: „Studya do historyi sądownictwa w Polsce“. — Lwów 1903.
  24. Str. 448—452.
  25. Miczaki, folwark na obszarze dworskim Męciny.
  26. Str. 453—455.
  27. Zamek w Nawojowej zbudował Piotr Nawojowski między rokiem 1580—1590, zmarły tamże 1593, jak świadczy pomnik z czerwonego marmuru, przedstawiający leżącego rycerza w pełnym rysztunku, z odłożonym na bok hełmem i tarczą herbową.
  28. Str. 455—460.
  29. Nobilis et honoratus Stan. Bernus iudex iuratus, in camera Neosandecensi Sacrae Regiae Maiestatis notarius.
  30. Str. 461—464.
  31. Zasłona, kotara, kortyna, obicie.
  32. Rodzaj piechoty węgierskiej.
  33. Str. 464—469.
  34. Str. 469—475.
  35. Inwentarz z r. 1698 wymienia wsi klasztornych 59 i miasto Stary Sącz. To wszystko skonfiskowano za rządów cesarza Józefa II. w r. 1782, sam tylko klasztor z kościołem szczęśliwie ocalał. Spoczywa w nim św. Kunegunda, niegdyś królowa polska, założycielka i pierwsza ksieni klasztoru † 1292. Zob. Arendy klasztoru starosandeckiego w XVI. i XVII. wieku.
  36. Str. 477—479.
  37. Str. 476, 480—482.
  38. Str. 482—485.
  39. Str. 485—487.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Sygański.