Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Dziewiąta/Rozdział XII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Część Księga Dziewiąta
Rozdział Rozdział XII
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga Dziewiąta
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

ROZDZIAŁ XII.
Augustyn ponosi ciężki żal ze śmierci swéj matki.

Zawarłem jéj zagasłe oczy, a w głębię mojego serca spływała niezmierna żałość, i o mało że strumieniami łez nie wytrysnęła: ale oczy moje silnym duszy nakazem koiły źródło łez swoich, póki do szczętu nie zostało wysuszone, a ta walka srodze mnie dręczyła. Gdy już ostatnie oddała tchnienie, chłopiec Adeodatus głośno płakać począł, lecz od nas wszystkich pohamowany, umilkł natychmiast.
Ale i we mnie zjawiało się jakieś dziecięce rozczulenie które przez łzy wypłynąć chciało, wstrzymane jednak dojrzałym serca głosem, umilkło. Nie mniemaliśmy by tę pogrzebową żałobę obchodzić przystało płaczliwém łkaniem i wzdychaniami, bo tym sposobem zwykło się bardzo często opłakiwać nędzę i nieszczęśliwość umarłych, albo jakby zupełne na wieki bez obudzenia zgaśnienie; lecz zgon jéj nie był ani nieszczęśliwy, ani téż zupełny. Dowodziła nam tego cnotliwość jéj obyczajów, szczera i żywa wiara, i inne pełnego jéj żywota dowody to poświadczały.
Cóż innego było powodem, żem tak ciężko wewnątrz i dotkliwie bolał, jeźli nie zadanie żywéj rany sercu mojemu nagłém zerwaniem tak słodkiego i miłego związku wspólnego pożycia? Winszowałem sobie wprawdzie, i cieszyłem się jéj świadectwem, które mi oddawała w téj nawet ostatniéj już swojéj chorobie z pochlebnym uśmiechem chwaląc moje o nią staranie, nazwała mnie dobrym i szanującym ją synem, i z wielkiém miłości uczuciem wspominała, że nigdy nie słyszała z ust moich miotanych przeciwko niéj ostrych i krzywdzących ją wyrazów. Ale jednak, o Boże Stwórco nasz, w czémże porównać się może świadczone jéj ode mnie uszanowanie, z ową usługą, jaką mi ona czyniła. To tedy pozbawienie od razu tak wielkiéj pociechy, głęboko raniło moję duszę, a życie moje, które z jéj życiem jedném ogniwem miłości spojone było, rozdzierać się zdawało.
Gdy chłopiec Adeodatus został od płaczu pohamowany, Ewodyusz wziął do rąk psałtérz i śpiewać zaczął psalm 100; na który odpowiadaliśmy wszyscy w tym domu zamieszkali drugą strofą: „Miłosierdzie i sąd ku chwale twéj śpiewać będę Panie.“ Gdy się wieść rozeszła, co się dzieje: zbiegło się bardzo wiele religijnych braci i pobożnych niewiast. W czasie zaś zatrudnienia się według zwyczaju pogrzebem przez tych do których ten obowiązek należał; ja odszedłem na ustronie, gdzie mi przyzwoitość pozwalała, z tymi, którzy nie sądzili być przyzwoitością zostawić mnie samego; rozmawiałem z niemi stosównie do téj okoliczności, i tym prawdy balsamem starałem się uśmierzyć udręczenie moje, tobie tylko wiadome, o czém oni nie wiedząc, bacznie słuchali méj rozmowy, w mniemaniu, że nie czuję tak dotkliwéj serca boleści. Ale ja w uszach twoich, gdzie żaden z nich słyszeć mnie nie mógł, strofowałem zbytnią miękkość méj czułości, i wstrzymywałem napływ żalu; ustępował mi nieco, lecz niebawnie nową wezbrany nawałą, powracał; nie przerwał jednak łez granicy, ani spokojności twarzy nie zmienił; lecz tylko sam widziałem co mnie z wielką boleścią w sercu mojém uciskało. Ponieważ mi się to bardzo nie podobało, że tak silny wpływ miały na mnie ludzkie wypadki, które według ścisłéj twéj sprawiedliwości i nędzy naszego stanu koniecznie iścić się muszą, przeto boleść moja inną boleścią była powiększona, i podwójnym dręczyłem się smutkiem.
Gdy ciało z domu niesione było, szedłem za niém do kościoła, i powróciłem bez płaczu, a nawet podczas owych modłów naszych, któreśmy przed obliczem twojém wylewali, gdy ci ofiarowano za nię ofiarę okupu naszego, i gdy już nad grobem zwłoki jéj były postawione przed złożeniem ich w grobie, jak tam jest zwyczaj: w czasie tych nawet modlitw ani jednéj łzy nie uroniłem. Lecz przez cały ten dzień w ciężkim smutku głęboko i skrycie byłem pogrążony, i zmieszanym umysłem prosiłem cię ilem zdołał, abyś litościwie uleczył ciężką boleść moję, aleś mnie nie wysłuchał, mniemam że dla tego, by ten sam dowód zostawił głęboki ślad w méj pamięci: jak silne są więzy nawyknienia na wstrzymanie téj duszy nawet, która się karmi nie już słowem kłamstwa, ale mądrością twoją. Umyśliłem tedy iść do kąpieli, słysząc, że dla tego kąpieli imie dano, ponieważ Grecy Βαλανεīον nazwali, że utrapienie od umysłu odpędza. Owóż i to wyznaję miłosierdziu twojemu, litościwy Ojcze sierót! żem się kąpał; ale taki wyszedłem z kąpieli, jaki do niéj w szedłem. Nie wysączyła się w niéj gorycz smutku serca mojego.
Poczém zasnąłem, a obudziwszy się uczułem boleść moję znacznie uśmierzoną: sam będąc w mojém łóżku, odświéżyłem sobie w pamięci wiérsze Ambrożego twojego, które uznałem za prawdziwe:

Deus creator omnium
Poligue rector, vestiens
Diem decoro lumine,
Noctem soporis gratia,
Artus solutos ut quies
Reddat laboris usui,
Mentesque fessas adlevet,
Luctusque solvat anxios.

Boże coś wszystko wykształcił stworzenie!
I co wszystkiemi sam zarządzasz światy!
Ty dzień stroisz w jasne szaty
A spuszczasz na noc i sen i wytchnienie,
By ciała trudem stargane
Do prac się nowych skrzepiły;
Żeby umysły znękane
Nabrały życia i syły.

Zacząłem potem odświéżać sobie w pamięci potrosze dawniejsze myśli moje o twéj służebnicy, rozważałem jéj miłość pobożną i świętą ku tobie, a owo przyjemne, obyczajne i czułe przywiązanie ku mnie, którego tak nagle zostałem pozbawiony; spodobało mi się tedy skosztować ulgi płaczu w twéj obecności, o nię i za nię, nade mną i za mnie. Dozwoliłem łzom moim, dotąd wstrzymanym, płynąć do woli, a serce moje na łożu łez wzniesione, w nich spoczynek znalazło: boś ty uszu twoich tam nastawił, lecz nie inny którybądź człowiek dumnie o mojém rozrzéwnieniu sądzący.
A teraz Panie, na piśmie tobie wyznaję, niech to czyta kto zechce, i według swéj woli tłumaczy. Jeżeli mój czytelnik o grzéch winić mnie będzie, żem małą prawie godzinę płakał matki mojéj, na niejaki czas dla moich oczu zmarłéj, téj matki, która nade mną przez tyle lat płakała, bym żył przed twemi oczyma: niech się wstrzyma od śmiéchu, ale raczéj jeśli wielką pała miłością, niech łzy swoje za moje grzechy ofiaruje tobie, Ojcu wszystkich braci Chrystusa twojego.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.