Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Piąta/Rozdział IX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Część Księga Piąta
Rozdział Rozdział IX.
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga Piąta
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

ROZDZIAŁ IX.
Po swojém przybyciu, w Rzymie został gwałtowną febrą ujęty; jéj uleczenie modlitwie swéj matki przypisuje.

Po przybyciu mojém do Rzymu, doznałem nie długo straszliwéj chłosty, choroby ciała mojego, jużem się do grobu wybiérał, obciążony całém brzemieniem występków przeciw tobie, przeciwko sobie i bliźnim popełnionych, któremi silniéj jeszcze ściśnione zostały więzy pierworodnego grzéchu, dla którego „wszyscy w Adamie umiéramy.“ Jeszcześ mi wtedy z nich nic nie przebaczył w Chrystusie, ani jeszcze krzyż jego nie zniszczył kontraktu nieprzyjaźni, którą grzéchy moje pomiędzy tobą i mną udziałały. Jakżeby ją zniszczył krzyżem fantastycznym, bom sobie o nim tak marzył? A jako sobie nie wyobrażałem prawdziwéj śmierci jego ciała, tak przeciwnie była méj duszy prawdziwą; jak znowu prawdziwa była śmierć jego ciała, tak fałszywe i urojone było życie méj duszy, która temu wierzyć niechciała. Wzmagała się febra, wątlały siły ciała, szedłem już i zbliżałem się do zaguby mojéj. Gdzież mogłem iść indziéj, tak stąd wychodząc, jeżeli nie do kary ognia, uczynkami mojemi zasłużonéj według sprawiedliwego porządku twéj prawdy? Nie wiedziała o tém stroskana matka moja, acz nieobecna, modliła się jednak za mną. Ale ty wszędzie obecny, gdzie ona była, tam ją wysłuchałeś, a gdzie ja byłem litowałeś się nade mną; bym odzyskał zdrowie ciała, niezdrowym jeszcze będąc na świętokrackiém sercu błędami zatrutém. W tak wielkiém zbawienia, mojego niebespieczeństwie, nie pomyśliłem o chrzcie ś. i lepszy byłem jeszcze dziecięciem będąc, kiedym go od pobożności méj matki żądał, jak sobie to na pamięć przywodzę, i jużem to w upokorzeniu przed tobą wyznał.
Wzrosłem do wieku dojrzałego, ale na zawstydzenie moje; a głupstwem mojém olśniony wyśmiéwałem zbawienne rady niebieskiego lekarza, który nie dozwalał mi w takim stanie zamrzéć podwójną śmiercią. Gdyby tą raną serce méj matki było dotknięte, nigdyby uleczone nie było. Nigdy tego zupełnie opowiedzieć nie zdołam ile przywiązania ku mnie miała; i jak daleko więcéj troskliwości i cierpień kosztował ją ów syn, którego z ducha odrodzić pragnęła, niżeli to samo dziecię z jéj ciała zrodzone. O zaiste! nie pojmuję, czémby ta rana była uleczoną, gdyby śmierć moja wiecznym zamorem zakończona, była wnętrze jéj miłości przeraziła. I w cóżby się obróciły tak gorące, częste i nieustanne jéj modły, które do ciebie tylko zanosiła? Czyliżby mogła nieskończona dobroć twoja litościwy Boże, pogardzić skruszoném i uniżoném sercem czystéj i trzeźwéj wdowy, często rozdawającéj jałmużny, dopełniającéj wszelkiego uszanowania i usługi świętym twoim; która każdego dnia zanosiła ofiarę na twój ołtarz, i była jéj ucześniczką; codziennie dwa razy, rano i wieczór, uczęszczała ustawicznie do twojego kościoła, nie dla próżnych baśni i gadek z niewiastami, lecz, aby w słowie twojém ciebie słuchała, byś i ty modlitwy jéj wysłuchał. Miałżeś pogardzić jéj łzami, któremi cię nie o złoto ani srebro, ni o żadne przemienne i znikome dobro, lecz o zbawienie duszy syna swojego prosiła, i odmówić swéj pomocy dla téj, którą łaska twoja o to proszącą, tylą cnotami ubogaciła? O bynajmniej Panie! aleś ty jéj wszędzie był obecnym, wysłuchałeś ją, tyś to uczynił porządkiem niezmiennego twojego przeznaczenia. Dalekiém niech będzie to mniemanie, abyś ją zawodzić miał w owych widzeniach i odpowiedziach twoich, o których jużem wyżéj namienił, a niektóre zamilczałem; wszystkie ona w wierném sercu swojém z ufnością chowała, a w ustawicznych modlitwach, jako pismo krwią twoją podpisane, zawsze przed ciebie stawiała. Bo ty nieskończonego miłosierdzia Boże, tych nawet, którym wszystkie długi przebaczasz, prócz tego czynisz jeszcze wierzycielami twoich obietnic.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.