Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Piąta/Rozdział VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Piąta |
Rozdział | Rozdział VII. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Piąta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Skoro mi widocznie okazało się jego nieusposobienie w owych umiejętnościach, w których mniemałem, że nad innych celował, zwątpiłem o nim zupełnie, iżby zdołał rozzwiązać i wyjaśnić moje powątpiewania i trudności w badaniach; których to nauk nieznajomość mogłaby w nim szachować prawdę pobożności, ale gdyby nie był Manicheuszem. Księgi bowiem tego kacerstwa napełnione są niezmiernie długiemi powieściami o niebie, gwiazdach, słońcu i
księżycu: pragnąc bardzo uczynić porównanie nauki manichejskiéj z liczbami matematycznemi, które indziéj czytałem, dla przekonania się, czyli twierdzenia w księgach owego Manicheusza lepiéj dowodzą, lub równo z innemi: nie spodziewałem się od Fausta żadnego już dokładnego wyjaśnienia, któreby mnie zaspokoiło. Wystawiłem wszakże moje trudności pod jego rozwagę i do roztrząśnienia, roztropnie jednaki skromnie dźwignąć nie poważył się tego ciężaru. Uczuł odrazu wątłe swoje siły i bez zapłonienia wyznał, że tego nie umié. Nie był on z liczby owych szumnomowców, jakich często znosić musiałem, którzy tych rzeczy nauczyć, mnie usiłując, nic mi nie powiedzieli. Ten człowiek był otwartego serca, acz je nieprawe miał ku tobie, dla siebie jednak ostrożne. Nie był on nieświadom zupełnie swéj nieumiejętności, ani chciał nieobaczném roztrząsaniem rzeczy wejść w ciaśninę, z któréjby wyjść nie mógł, a cofnąć się nader trudno mu przychodziło. Ta szczerość jego więcéj mi się jeszcze podobała. Piękniejsza daleko jest skromność wyznającego umysłu, niżeli sama nauka, któréj z zapałem od niego wymagałem; a nawet we wszystkich trudnych i subtelnych uczynionych mu zagadnieniach, takim się okazał.
Z tego więc powodu mój zapał stygnąć począł ku naukom manichejskim, i coraz bardziéj jeszcze rozpaczałem o innych téj sekty nauczycielach, skoro pomiędzy nimi, tak znamienity i słynny mistrz w rozwiązaniu moich trudności nieumiętnym się okazał; ograniczyłem przeto moje z nim obcowanie rozmowami o sztuce wymowy, do któréj był zapalony, a któréj w Kartaginie młodzież uczyłem; i z nim czytałem, albo to, czego dla swéj wiadomości był ciekawy, albo com do ukształcenia jego umysłu przydatném uważał. Wszelkie nareszcie moje usiłowanie, którém postąpić w tém kacerstwie zamierzyłem, ustało zaraz, skorom poznał tego człowieka. Nie jakobym chciał odłączyć się od nich zupełnie, ale nie najdując nic lepszego, postanowiłem dopóty zostać przy tém, na com ślepo trafił, dopóki nowe światło wyboru lepszych rzeczy nie zabłyśnie.
Tak więc ów Faust, który dla bardzo wielu był śmiertelném sidłem, mimo swéj wiedzy i woli rozwalniać już począł to, którém ja byłem dawniéj zadzierzgniony. Ręce twoje mój Boże, w niezbadanéj twéj opatrzności zawsze czynne, nie opuszczały mojéj duszy: a krew serca méj matki, przez rzewne jéj łzy we dnie i w nocy płynące, w ofierze za mnie do ciebie się wznosiła. Tak cudowny i ukryty miałeś nademną dozór ty sam mój Boże, bo „przed Panem postępki człowiecze będą prostowane, i drogi jego zechce[1].“ I któż inny ma staranie o zbawieniu, jeśli nie wszechmocna ręka twoja, która naprawia, co udziałała?