Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Szósta/Rozdział V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Szósta |
Rozdział | Rozdział V. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Szósta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Z tego niemniéj względu przekładałem w ówczas naukę katolicką: wiedząc że daleko skromniéj i z otwartą szczerością zaleca wierzyć to, co nie jest zupełnie dowiedzione: (czyli to jest przedmiot, którego jasno dowodzić nie potrzeba, czyli téż, którego dowodzenie jest niepodobne) nad Manicheuszów nierzetelne obietnice nauki, i powabne szyderstwa z łatwowierności swych uczniów, gdyż tylko jest zbiorem ich bajek i zdrożności, którzy nie mając na potwierdzenie swych bredni dowodów, ślepo wierzyć im nakazują. Skoroś ty Panie twoją miłosierną i łagodną ręką zaczął potrosze ukształcać i urządzać moje serce, przyszedłem do téj rozwagi: że wierzę niezliczonym dziełom, których niewidziałem anim był współczesnym świadkiem kiedy się działy np. tylu wypadkom w historyi narodów, tak wielu powieściom o krainach i miastach, tylu czynom opowiadanym przez przyjaciół, lekarzów i wielu innych ludzi znamienitych, którym wierzyć przystoi, inaczéj wszelki związek życia towarzyskiego zerwranymby został. Czyliż nareszcie nieporuszona i mocna wiara nie przekonywa mnie o rodzicach mojego urodzenia? mógłżebym wiedzieć o tém, gdybym świadectwu mówiących nie uwierzył?
Przekonałeś mnie o tém, abym nie strofował tych, którzy wierzą ś. księgom twoim, których powagę tak potężnieś u wszystkich prawie ludów ugruntował; ale raczéj tych winił, którzy im nie wierzą, ani ich słuchał: gdy mi powiedzą, skądże wiész o tém, że te księgi są podane rodzajowi ludzkiemu za natchnieniem Ducha jednego prawego Boga, który jest szczérą prawdą? Osobliwiéj zaś dla tego wierzyć byłem powinien: ponieważ w owych wykrętnych zapasach żadne podstępne zagadnienie, w owych tylu sporach pomiędzy filozofami, o których czytałem, nigdy nie zdołało wykorzenić ze mnie wiary w twoje istnienie, chociażem pojąć nie mógł czém jesteś; ani wznieciło tego powątpiewania, że zarząd i zawiadywanie sprawami ludzkiemi do twéj opatrzności należy. Lecz moja wiara niekiedy była mocniejszą, niekiedy słabszą, zawszem jednak wierzył że istniejesz, że masz staranie o nas, lubom nie pojmował co sądzić o twéj istocie, albo o drodze która do ciebie wiedzie i przywraca.
Kiedy za pomocą czystego rozumu naszego nie zdolni jesteśmy wynaleźć prawdy, przeto słabość nasza potrzebuje podpory Pisma ś. Odtąd już wierzyć począłem, żebyś tych ksiąg ś. nie był pod żadnym względem tak wzniosłą i po całym świecie głośną odział powagą, gdybyś nie był chciał, abyśmy przez to pismo i twojemu objawieniu wierzyli, i przezeń ciebie szukali. Rzeczy zaś na pozór zdrożne, które mnie w tych księgach zwykle obrażały, skorom słyszał wiele wyjątków z nich na gruntownych dowodach wyłożonych: odnosiłem już do głębokości tajemnic ich niezrozumienie. Jego powaga wydawała mi się tym wyższego szacunku i wiary godniejszą, ile że się do rąk prawie każdego czytelnika nastręcza, i w głębokości sensu, niemniéj swojéj tajemnicy majestat chowa, jak jasnością wyrazów, i swoim niskim stylem każdemu przystępne, serca gruntownie rozważające usposabia, by wszystkich ludzi na obszérne łono swéj prostoty przygarnęło; małéj tylko liczbie uczonych dozwalając przejść do ciebie przez ciasne ubocza zasłonionych obrazów: jednak daleko większéj, niśli gdyby tak wysokim stopniem powagi nie jaśniało, i tak wiele gminów ludu na łono świętéj prostoty nie przygarniało. Rozważałem to wszystko, tyś mnie wspomagał, wzdychałem, tyś ucha nastawiał; wahałem się, tyś mną rządził. Szedłem széroką drogą świata, nie opuszczałeś mnie.