Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Szósta/Rozdział VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Szósta |
Rozdział | Rozdział VIII. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Szósta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Nie opuszczając drogi, którą mu rodzice jego powabem świata oczarowali, uprzedził mnie według ich życzenia do Rzymu na słuchanie nauki prawa; i tam niesłychaną namiętnością został uniesiony ku szermierskich zapasów widowiskom, ale nader dziwnym sposobem. Miał on wielki wstręt i odrazę ku tym widowiskom, kiedy przypadkiem niektórzy jego przyjaciele i współuczniowie, z obiadu powracający napotkali go, i mimo usilnego wzbraniania się i oporu, przyjacielskim przymusem wciągnęli go do amfiteatru w dniach odbywania się tych okrutnych i smutnych igrzysk; te słowa do nich mówiącego: możecie wprawdzie wewlec moje ciało na to miejsce, i przy sobie posadzić, ale czyliż moje oczy otworzyć i mój umysł zwrócić zdołacie na te haniebne widowiska? Będę tam nieprzytomnym, chociaż obecnym, i tym sposobem igrzyska i was przewyższę. Pięknie powiedział; przyprowadzili go jednak ze sobą, pragnąc przekonać się zapewne, czyli przyrzeczenia swojego dotrzymać zdoła.
Skoro tedy przyszli i miejsca swoje, gdzie mogli zajęli, wszystko zawrzało okrutną i krwawą roskoszą. Zawarł on wprawdzie drzwi oczu swoich, i zapowiedział duszy aby nie występowała na plac tych barbarzyńskich zapasów, oby i uszy swoje był zatkał! ponieważ w pewnym przypadku walki, gdy ze wszystkich stron wielki krzyk bardzo się wznosił i gwałtownie go poruszył, ciekawością zwyciężony, ufając stałości swego umysłu, że pogardzi i przezwycięży, chociaż zobaczy co się stało, otworzył oczy. Wtedy ciężéj została zranioną jego dusza, niżeli ciało nieszczęśliwego zapaśnika, którego z upragnionym szukał wźrokiem; upadł on daleko nikczemniéj niźli ów pokonany, którego upadek pomiędzy widzami tego krzyku naniecił; a wszedłszy i w jego uszy, otworzył mu oczy, aby zrobił przechód grotowi, który uderza i poraża duszę bardziéj zuchwałą niźli mężną, i tém słabszą, że zamiast w tobie Panie, w sobie saméj zaufała.
Zaledwo, ujrzał rozlaną posokę, spojrzeniem od razu wypił i okrucieństwo, i odtąd już nie odwrócił oczu ale z upodobaniem się wpatrywał i czaszą zapalczywości gasił swéj żądzy pragnienie, mimo swéj wiedzy w okrutnych zapasach uciechę znajdował i krwawą poił się roskoszą. Nie był już takim człowiekiem, jakim przyszedł na to miejsce, ale jednym z owéj gromady do barbarzyństwa przywykłéj, ale prawdziwym towarzyszem swoich współuczniów. Więcéj jeszcze powiem: stał się widzem, pochwalcą i nieubłagamym zapaleńcem; wyniósł on z tego miejsca haniebne szaleństwo powracania tamże; bardziéj jeszcze zapalony niźli owi, którzy go na to miejsce przywiedli, on sam innych przywodził. Lecz miłosierna i potężna ręka twoja wielki Boże, wyrwała go ztamtąd i późniéj dopiéro tyś go nauczył, aby nie w sobie, ale w tobie ufność pokładał.