Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Szósta/Rozdział VII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Część Księga Szósta
Rozdział Rozdział VII.
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga Szósta
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
ROZDZIAŁ VII.
Rozprawia o swoim przyjacielu Alipiuszu, młodzieńcu pięknych nadziei, którego mimo chęci przekąsu, od widowisk cyrcejskich odciągnął.

Taki był powód naszego użalania się na życie nasze pomiędzy przyjaciółmi, a zwłaszcza ściśle zażyłéj z Alipiuszem i Nebrydyuszem mojéj rozmowy; z pomiędzy których Alipiusz z tego samego miasta z którego i ja, był rodem, z rodziców najpiérwszych familij miejskich, młodszy ode mnie wiekiem. W początku mojego nauczania w rodzinném mieście, uczęszczał na moje lekcyje, następnie i w Kartaginie; bardzo mnie kochał, iż mu zdawałem się być dobrym i uczonym; ja niemniéj kochałem go dla szlachetnego charakteru jego cnoty, którą w młodym jeszcze wieku już okazywał. Wszelako zatop skażonych obyczajów, którym nikczemne widowiska wrzały w Kartaginie, popchnął go w szaleństwo igrzysk cyrcejskich. Unosił go nieszczęśliwie ten odmęt, gdym w publicznej szkole retorykę wykładał; jeszcze on wtedy nie uczęszczał na moje lekcye, z powodu pewnego zajścia, którego pomiędzy mną a jego ojcem jakaś niechęć nanieciła. Dowiedziałem się z boleścią serca o zagubnéj jego skłonności ku tym igrzyskom; tracić począłem, a nawet mi zdawało się, żem już utracił najpiękniejszą o nim powziętą nadzieję. Nie służyło mi pod żadnym względem prawo, ani po przyjacielsku upomnieć go, ani téż powagą nauczycielską od tego powściągnąć. Mniemałem bowiem, że z ojcem zdanie swoje względem mnie podzielał; lecz nie tak myślał. Nie uważając przeto na wolą ojca, pozdrawiać mnie zaczął, i do słuchalni na moje lekcyje niekiedy przychodził.
Ale wyszło mi zupełnie z pamięci przestrzedz go, aby pięknego geniuszu swojego nie poświęcał igrzyskom nikczemnym i obelżywym z tak ślepym zapałem. Ty jednak Panie, najwyższy sterniku, zawsze siedzisz przy rudlu, którym całe przyrodzenie sterujesz, nie zapommiałeś o nim, że miał być pomiędzy wiernymi synami twoimi biskupem twoich tajemnic. Aby sprostowanie jego zboczenia tobie zupełnie przypisane było, mnieś do tego użył za narzędzie, lecz mimo méj wiedzy. Gdym pewnego dnia siedział w katedrze, a moi uczniowie byli przede mną, przyszedł on, pokłonił mi się, usiadł pomiędzy uczniami i zaczął pilną zwracać uwagę na wykład nauki; lekcyja przypadkiem, któréj skrypta w ręku trzymałem, dla wyjaśnienia jéj, zdawała się wymagać porównania zastosowanego do igrzysk cyrcejskich; które na moją mowę rzucić miało więcéj światła i wdzięku z żartobliwym przekąsem owych niewolników takim szałem ujętych.
Tobie nasz Boże wiadomo, żem w owéj chwili nawet niemyślał o uzdrowieniu Alipiusza od tego zaraźliwego zamoru. Ale on tę uwagę do siebie zastósował, i rozumiał żem ją do niego tylko powiedział; kto inny gniewem by się ku mnie zapalił, on zaś na siebie ten gniéw obrócił, i mocniejszą jeszcze ten zacny młodzieniec do mnie; przypoił się przyjaźnią. Jużeś to Panie dawno powiedział, i w księgach twoich palcem swoim zapisał: „ukarz mądrego a będzie cię miłował[1].“ Nie ja nakarciłem go, ale ty Panie, któremu dobrowolnie lub mimo wiedzy za narzędzie służymy, według porządku twéj mądrości i sprawiedliwości Tyś z serca i języka mojego udziałał zarzące węgle na spalenie i uzdrowienie owéj niszczącéj gorączki, od któréj ta dobréj nadziei dusza zamierała. Niech ten zamilcza chwałę twoję, kto nie rozważa twojego miłosierdzia, które z gruntu serca mojego cześć twoję rozgłasza. Skorom zastósował to porównanie, Alipiusz od razu wyskoczył z głębi swéj przepaści, w którą go ślepa roskosz wtrąciła, wielkomyślne powściągnienie strząsnęło z jego duszy, i odmiotło od niéj całą sromotę igrzysk Cyrcejskich, do których już więcéj nie powrócił. Wkrótce potém przełamał upór i niechęć swojego ojca, i uzyskał od niego pozwolenie abym był jego mistrzem. Zostawszy znowu moim uczniem, wmotał się ze mną w zabobon Manicheuszów, kochając udawaną ich wstrzemięźliwość w mniemaniu, że jest prawdziwa i naturalna; ale ona przewrotną i zwodniczą była; były to zastawione sidła na ułowienie dusz niewinnych i szlachetnych, które rzetelności cnoty jeszcze nieświadome, łatwo dozwalają się ułowić jéj powiérzchownością, i tylko dotykają jéj cienia i zwodzącéj postaci







  1. Przypow. 9, 8.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.