Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Szósta/Rozdział X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Szósta |
Rozdział | Rozdział X. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Szósta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Znalazłem go w Rzymie, i tak ścisłą połączyliśmy się przyjaźnią, że razem ze mną wyjechał do Medyolanu, aby już więcéj ode mnie się nie odłączał; oraz, by i z nauki prawa odniósł jaki pożytek, wystaraniem się o urząd, dogadzając w tém bardziéj życzeniu rodziców niźli swojemu. W tym zawodzie dopełniał już po trzykroć urzędu assessora z podziwiającą bezstronnością swojego charakteru, gdzie on sam bardziéj dziwił się innym, jakim sposobem złoto nad prawość i niewinność przekładać się ważyli. Próbowano jego prawego charakteru dzielną sprężyną pochlebnych obietnic i groźnéj bojaźni. Sprawował on w Rzymie urząd assessora przy hrabim nad skarbem cesarskim włoskich rozdawnictw: kiedy pewien przeważny senator mając wiele osób swemi dobrodziejstwy ujętych, i grozą sobie poddanych, przywykł nie doznawać żadnéj w sprawach zawady; zwyczajem przeto swéj przewagi pozwolić sobie chciał nie wiem co takiego, czego prawo zabrania; sprzeciwiał się temu Alipiusz. Obiecano mu nagrodę, on pogardził nią, spróbowano groźby, zdeptał ją z podziwieniem prawie wszystkich rzadkiéj stateczności jego umysłu, że nie dał się nakłonić tak sławnemu wszędzie człowiekowi, który tysiącem swoich wpływów mógł dopomódz albo zaszkodzić, że ta nieporuszona dusza okazała się równie obojętną na pragnienie jego przyjaźni, jak na bojaźń nienawiści. Sam nawet sędzia, u którego Alipiusz był assessorem, aczkolwiek opierał się nieprawemu żądaniu, nie chciał jednak sprzeciwić się wyraźnie, ale sprawiedliwą uwagę tego człowieka przytaczając, jego niezezwoleniem swój opór przywodził; i gdyby się do tego był przychylił, Alipiusz gotów był ustąpić ze swego urzędu.
Sama prawie miłość literatury o mało go „do tego raz nie skusiła, żeby za pieniądze z dochodów pretorskich, które były pod, jego zarządem, rękopisma sobie nabywał. Ale poradziwszy się sprawiedliwości, swój zamiar na lepszy zamienił; przenosząc słuszność zakazującą, nad możność która tego doznawała. Mała się to rzecz widzi, ale „kto wierny jest w najmniejszéj rzeczy, i we większéj wierny wierny jest![1].“ I żadnym sposobem te słowa unikczemnione być nie mogą, które wyszły z ust twéj prawdy: „Jeżeliście tedy w niesprawiedliwéj mamonie wiernemi niebyli: która prawdziwa jest, kto się jéj wam zwierzy?“ „A jeżeliście w cudzém wiernemi nie byli, któż wam odda, co waszém jest?[2]. Taki to był przyjaciel wtedy szczerością ściśle ze mną związany, i razem ze mną wahający się w życia wyborze.
Podobnie i Nebrydyusz, opuściwszy swoję w poblisku Kartaginy krainę, i samę Kartaginę, w któréj bardzo często przebywał, a nawet piękną i zamożną ojczystą dziedzinę i dom; za którym matka jego iść nie myślała; przybył do Medyolanu nie w innym zawodzie, jedynie, aby spólny ze mną żywot prowadził w namiętnéj żądzy szukania mądrości i prawdy. Wzdychał on razem ze mną i zarówno tą samą wątpliwości ręką był kołysany ten zapalony śledzca szczęśliwego życia i przenikły badacz najtrudniejszych zagadnień. Owóż usta nas trzech ubogich łaknących, nawzajem niedostatkiem oddychały: „i od ciebie pokarmu w czasie wyznaczonym czekały[3].“ A w goryczy, którą twoje miłosierdzie zaprawiało światowe życie nasze, rozważając powód cierpienia naszego, same tylko ciemności błędu snuły się przed nami, odwracaliśmy się od nich z westchnieniem i mówiliśmy: dopókiż tego będzie? A to często powtarzając, biegliśmy tą samą koleją życia codziennie, ponieważ nic pewniejszego jeszcze dla nas nie zabłysnęło, cobyśmy zatrzymali w miejscu opuszczonych reszty błędów.