Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego/Kobieta

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego
Rozdział Kobieta
Redaktor Stanisław Wegner
Wydawca N. Kamieński i Spółka
Data wyd. 1879
Druk N. Kamieński i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Kobieta.

Witam cię w tym zakątku spokojnym, ustronnym
Żono, córko i matko, co niewidząc świata,
Przy jednym przyjacielu, jednym i dozgonnym,
Przykute, niesłyszycie jak życie ulata. —
Błogo wam oddalone od tłumu i wrzasku.
Pod jedném drzewem wzrosnąć, kochać i umierać,
Jak fiołek zakryty od oczów i blasku,
Ze swego kątka okiem niebieskiem spozierać.
I dziwić się nad temi co w wrzawie, na świecie,
Szukają szczęścia jak pereł w śmiecisku. —
Wam ciche modły, mąż rodzina, dziecie —
Są szczęściem, choć bez świadków, szumu i połysku.
Was wiosną kwiatki cieszą, słońce ranne wita,
A twarze wasze choć lata poryją,
Serce nigdy nie przekwita,
Jego zmarszczki nie okryją.

Poezye (Kobieta).



Krótką ma pamięć serce kobiety.
Powieść bez tytułu. T. III.



Dwoma wdziękami najmocniéj pociągają kobiety ku sobie, wesołością i dowcipem na którym wiele budować nie można i tajemniczością.

*   *   *



Łzy kobiece! to rosa codzienna!

Zygmuntowskie Czasy. T. III.



Kobieta polska w całym rozkwicie i blasku młodości jest zupełnie inną od spotykanych po szerokim świecie... Taką ona była... choć dziś — dziś niestety, więcéj już mamy dziewic europejskich i lalek z żurnalu, niż tych panien, któreśmy znali za młodu.

*   *   *



W Polce wdzięk, naiwność, uczucie, łączyło się z rozsądkiem prawie chłodnym, umiała być najpraktyczniejszą z istot i największą bohaterką... Jéj heroizm nie miał w sobie nic komedyantckiego, był swobodnym i naturalnym — nie wątpił o sobie, szedł śmiało z podniesionem czołem, ale był tak potężny, że się powiększać i ubierać na pokaz nie potrzebował. Znać było w téj dziewicy córkę kilku pokoleń chrześciańskich rodzin, żon, rycerzy, Rzymianek Północy, co len przędły i grodów broniły.

*   *   *



Kobieta świętą być powinna dla uczciwego człowieka.
*   *   *



Kobiety w ogóle, w mężczyznie widzą tylko męża, — ci co się na mężów nie zdali, są jak puste orzechy na śmiecie.

Dzieci wieku. T. I.



Co za cudny nasz wyraz Dziewica, jak on maluje tę anielską czystą istotę, która przestała być dziewczynką; (wpół jeszcze dziecięciem) a stoi już na progu życia poświęceń, ofiar, życia pełnego, życia — boju. — Bój to uroczysty i chwały pełen. Ale oko dziewicy ledwie go przegląda; ono widzi tylko spokojne zacisze i domowe swe szczęście i obowiązki którym bije samotne serce. W jéj oczach postrzeżesz już, że myśleć poczęła, że życie codzień pojmuje lepiéj, że się gotuje do niego. Ta chwila jest jakby jéj modlitwą do Boga o przyszłość. Straciła całkiem swą żartobliwą płochość, swą wesołość dziecka, oczy nie latają jak przedtem, ale spojrzenie jéj do głębi przeszywa.

Pamiętniki Niezn. T. I.



Jak dzieci igrają z ostrym nożem nieraz, tak kobiety z nami; ostry nóż i skaleczyć przecie i roztrzaskać się sam może. Ale one w to nie wierzą.

Pamiętniki Niezn. T. II.



O! kobiety — kobiety, bez was żyć niepodobna, a z wami żyć tak trudno! Gdy człek was przeklina, jeszcze po was płacze.
Dola i Niedola. T. I.



Pobożność, męztwo, dobroć niewyczerpana, powaga cnoty, czystość dziecinna, — oto co odznaczało niewiastę naszą do XVIII wieku. Nikt o niéj po za domem nie wiedział, lecz wszyscy czcili i błogosławili ktokolwiek zbliżył się do niéj. Nie była to zalotności pełna Francuzka, któréj życie trwało tyle co piękność; ani marząca Niemka, więcéj w dumaniach niż na ziemi zrosła; ani sztywna Angielka, dla któréj przyzwoitość droższą jest od saméj cnoty: żywa choć poważna, łagodna i surowa razem, wielka, bo zawsze pani siebie saméj; — w sercu miała skarby poświęcenia i dobroci, choć usty była milcząca, choć skąpa na słowa. Życie jéj więcéj było czynem, niż słowem i myślą. Usta modliły się, ręce pracowały, serce kochało w Bogu i Boga. — Nigdy myśl nawet nieczysta nie sprowadziła majestatycznéj matrony w kałuże ziemi, nic ją skalać, nic świętego jéj spokoju zachwiać nie potrafiło. Życie całe było dla niéj dobrowolnem, miłem spełnieniem obowiązku, czystą ofiarą, nieustannem poświęceniem wśród zapału religijnego, który oświecał i ogrzewał na każdym kroku. Wiara zbroiła ją na wszystkie wypadki życia; w szczęściu dziękowała Bogu lękliwie, niedowierzając pomyślności, bo była ziemską, a zatem znikomą; w przeciwności rosła, mężniała, olbrzymiała, nabierała sił niespodzianych, wznosiła się do heroizmu. — W ówczas walka nie nużąc ją, zdawała podsycać w niéj życie.
Swoich kochała bez granic i dla nich mogła grzeszyć zbytkiem przywiązania, które niezawsze objawiało się dla ich przyszłości zbawiennem, pobłażała im, pieściła, usiłując ozłocić ich życie, ubezpieczyć przyszłość; dla obcych, w których widziała posłańców Boga, dla obcych nieszczęśliwych i ubogich dobroczynną była nietylko datkiem, nietylko chlebem, ale współczuciem, duszą, braterską pieczą i litością serdeczną. To co my zowiemy światem, a co jest wrzawą i zgiełkiem potrzebnym dla tych, co spokój stracili lub cenić go nie umieją — nie uśmiechało się jéj wcale, nie nęciło, straszyło raczéj dla siebie i drugich, niżeli pociągało.
Dnie jéj spłynęły jednostajne, od kolebki do grobu nieznacznie wiodąc, bez wielkich wstrząśnień, bez zmian nagłych, wolnym i równym krokiem. Na téj skromnéj tkaninie przeszłości, błyszczały gdzie niegdzie złote nici i czarne pasma, jak granice, na których wstrzymało się życie weselem lub boleścią. Lecz po nich szły znowu szare, jednostajne dnie, spokojne, modlitwą i pracą barwione.

Ostrożnie z ogniem.



Charaktery kobiet z XVIII wieku bardzo przypominają podobne im naszego stulecia, które spadek po swym poprzedniku przejęło w całości. Uczono jéj od dzieciństwa nie mieć serca, grad komedyą, łudzić, bawić się, korzystać i nie poddawać uczuciu. Miłość własna i pycha były z jednéj strony sprężyną życia, z drugiéj chwilowe szały i namiętności zwierzęce.... Serca nie było. Na dworze Stanisława Augusta mieniali się mężczyźni mieniały kobiety ulubieńcami, odciągano od rywalek przez zazdrość chłodną, chwytano jaśniejsze postacie aby się niemi pochlubić, wyrywano sobie błyszczące istoty jak cacka: nikt téj igraszki nie brał na seryo.

Dola i Niedola. T. II.



Kobieta zwykle instynktownie czuje co piękne i przywiązuje się namiętnie do pięknego; nieznając muzyki, lubi muzykę, nieznając malarstwa, przeczuwa co prawdziwie piękném — sama stara się być piękną i wszystko w koło siebie uczynić wdzięczném.

Latarnia Czarnoksięzka. T. I.



Prenumeratorom i kobietom nigdy ufać nie można.

Latarnia Czarnoksięzka. T. II. (Odd. II).




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.