Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego/Pieniądz — Majątek
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego |
Rozdział | Pieniądz — Majątek |
Redaktor | Stanisław Wegner |
Wydawca | N. Kamieński i Spółka |
Data wyd. | 1879 |
Druk | N. Kamieński i Spółka |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Majątek jest powierzony człowiekowi do szafunku, do użycia osobistego i używać go nie może uczciwie, jeno w miarę pracy, jednając sobie do tego prawo.
Pieniądz — wyrzekliśmy może słowo, które jest wyrazem całéj epoki, ale bez intencyi deklamowania i opłakiwania. Auri sacra fames nie od dziś się poczęła i nie jutro się skończy. Była ona w ludziach zawsze, ale nigdy się do niéj nie przyznawało spółeczeństwo całe, dziś ta jest wielka różnica, że świat nie zapiera się bynajmniéj czci swéj dla złotego cielca, wyrozumował ją, usprawiedliwił ją chłodno i nie kryje się z nią wcale.
Pieniądzowi przyznano siłę, znaczenie symboliczne, świętość mistyczną, oczyszczono go, obalono przesądy dawniejsze co do jego niegodziwości i podłości. Pieniądz jest zrehabilitowany najzupełniéj. To jeszcze nic, ale obok niego zmalało wszystko, duch wszedł cały w tę sztukę złota lub kawałek papieru — indziéj go nie uznają i nie szukają.
To co swojem nazywamy, jest bez wątpienia nasze z prawa pisanego, ale wedle wyższych praw Bożych i podań wiekuistych, myśmy szafarze tylko. Rzadko szafarz cnotę posuwa do tego stopnia, by drugim dając sam był głodny, ależ nie wolno mu zdaje mi się, objadłszy się zamknąć spiżarnią i nie dać do niéj nikomu przystępu.
Dochód z majątku nie jest celem jego, jest środkiem, posiadanie nie powinno się uważać za osobistą własność, ale za przekaz z którym największe i najświętsze połączone są obowiązki.
Majątek jest środkiem, imie narzędziem, których potrzeba umieć użyć.
Nikt charakterem nie dobija się wielkości, wszyscy chcą ją kupić majątkiem. Na groszu więc stoi wszystko — niestety!
W towarzystwach nie pytamy kto jest ów człowiek i co uczynił, ale ile ma. Pytam jaka jest możliwa przyszłość społeczności, która na takiéj stoi posadzie? Wierzymy tylko w siłę grosza i mienia, jakby już innych potęg i działaczów nie było, a co gorsza, sądzimy, że gdzie dostatku nie ma, tam go fałszywa zastąpić może moneta.
Świecidełka życia stały się dla nas tak niezbędną potrzebą, iż bądź co bądź naprzód staramy się o nie, wprzódy nawet niż o dostojność charakteru, niż o szacunek i powagę, wprzód niż o poczciwość. Dziwnoż, że z téj słabości korzystali ludzie, że nas spętały okoliczności, żeśmy dziś udając możnych, istotnie zubożeli i co gorzéj, na duchu upadli.
Pieniądz daleko jest kolczastszy, niż rodowa duma, a przyznam się, że wolę się pokłonić choćby tylko wspomnieniom zasług, niż owocom umiejętnéj szachrajki.
Bogactwo jest przesądem, z którego nie łatwo będzie wyleczyć się ludzkości, jeszcze pod tym względem dziecinnéj, ale to pewna, że ono częściéj daje pozór zazdrosny, niż dobro i spokój.
Dziwnem jest zaprawdę to poszanowanie bałwochwalskie ludzi dla grosza, dla tych co go mają, dla wszystkiego co go rodzi, — pochwalićby je można, gdyby ono było uświęceniem pracy i jéj owoców.