<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Z ksiąg Ijoba Cierpliwego
Pochodzenie Poezje
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Jerzy Żuławski
Źródło Skany na Commons
Inne Cała księga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.
R. IX. w. 1 — 35.

Zaś Ijob mówił: Mam to za prawdziwą,
iż przeciw Bogu nikt nie zdzierży prawa!
Kto się z Nim spierać zechce — jako żywo!

iż na przepadłe z góry rzecz swą dawa,
na tysiąc zdolny ledwie odrzec jedno!
Mądry i silny On ci jest! — napawa

strachem swych wrogów, iż zamilkłszy, bledną, —
On, co wynosi swą potęgą góry
i nim spostrzegą, strąca znów w bezedno

w zapalczywości swojej strasznej, — który
ziemię uderza, wstrząsa jej kolumny
i lądy z miejsca przesuwa, jak chmury,

śle grom, gdzie zechce, puszcza wicher szumny
i przykazuje słońcu — a nie wschodzi,
gwiazd pod swą pieczęć rój zamyka tłumny,


nieba rozciąga sam i po powodzi
morskich bałwanów z burzą się przechadza,
zasię niebieskich znaków siła rodzi:

Wozu siedmiogwiazd na stropie osadza,
Kosy i Baby i Zwierzyniec słońca!
Nieogarnione rzeczy Jego władza

czyni a wielkie — i dziwy bez końca,
których nie ujmiesz liczby ni przyczyny,
choć w ślad dzieł Jego wyślesz myśl za gońca!

Jeżeli przyjdzie do mnie tej godziny:
ja Go nie uźrzę, — odejdzie, a przecie
wiedzieć nie będę. Jeśli z chmur wyżyny

zechce zapytać znagła, — gdzież na świecie,
kto Mu odpowie, albo się poważy
rzec: Przecz tak czynisz? On jest Bóg! — a zmiecie

wichr Jego gniewu, skoro się rozżarzy,
w pył najdumniejszych władnych panów ziemi!
Aza ja jestem z równych Mu mocarzy,

bym odpowiadać mógł Mu słowy memi?
I chociaż słuszność po mej stronie będzie,
to przemoc Jego język mój oniemi —


i miast się spierać, prosić muszę Sędzię!
Zaprawdę! jeśli mnie nawet wysłucha,
nie wierzę, iżby słyszał me orędzie!

bo oto zetrze mnie jak zawierucha,
rozmnoży rany moje bez powodu
ni odpocznienia dopuści dla ducha,

owszem gorzkością napełni, gdy z głodu
jak zwierz wyć będę! Komu siła płaci:
On namocniejszy! — kto szuka dowodu

prawości sądu: któryż z moich braci
śmie przeciw Stwórcy świadczyć za stworzeniem?
Jeśli się zechcę bronić sam: głos straci

język mój z trwogi, — własnych ust milczeniem
będę potępion! — Jeśli się okaże
i tak, że z czystem tu stawam sumnieniem:

On mi dowiedzie, żem winien i skarze!
Chociam jest prawy — nie zdołam swej duszy
zbawić — i życie obmierznie jej wraże...

To jest, com mówił: Jego dłoń rozkruszy
tak niezbożniki, jak i bogobojne!
Jeżeli trzeba Mu ludzkiej katuszy —


niechaj zabije! lecz razy śląc hojne,
niech się nie śmieje z niewinnego kaźni!
Zło ziemią władnąc, wkrąg zażega wojnę:

niemasz już sądu, prawa ni bojaźni, —
a jeśli nie On, któż jest rządcą świata?
Od zawodnika dni me zbiegły raźniej

a nie widziały dobra! — jak skrzydlata
gromada łodzi, co wiozą owoce,
przeszły, jak orzeł, co za żerem wzlata...

Gdy mówię: Zmilknę, zbiorę wszystkie moce
i odmieniwszy lica, krzyk ten zdławię:
dusza ma w bólu jak zwierz się szamoce!

Pilniem strzegł czynów swych w ciągłej obawie,
iżbym nie zgrzeszył, wiedząc, żeś jest mściwy;
a jeśli w oczach Twych i tak nieprawie

żyłem, to na cóż trud ten uciążliwy?
Choćbym się obmył w wód najczystszych zdroju;
iżby me dłonie śklniły jak śnieg żywy:

przecież w plugawym unurzasz mnie gnoju,
aż się mym szatom obrzydliwy zrobię!
Bo nie człekowi w tym nierównym boju


mam dostać, ani podobnemu sobie,
któryby razem mógł być słuchan ze mną!
i niemasz, ktoby mógł tu strony obie

karać jednako, lub dłoń swą rozjemną
między nas włożyć! Ale jeno krwawą
swą rózgę wstrzymaj i tę trwogę ciemną

zdejmij z mych oczu: niech język, obawą
związany, głos swój odzyszcze, — a dłonie
wzniósłszy, upomnę się o swoje prawo! —

lecz pókim w strachu, jakoż się obronię?




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie tłumacza: Jerzy Żuławski.