Z mądrości braminów

<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Z mądrości braminów
Pochodzenie Dywan wschodni, dział Indye
Redaktor Antoni Lange
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Adam Asnyk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały dział Indye
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Z MĄDROŚCI BRAMINÓW.

Złą dolę znoś jak dobrą, mając to na względzie,
Że gdy będziesz źle znosił, gorzej ci z tem będzie.


Gdy cię przyjaciel zrani, wybacz, przekonany,
Że sam cierpi: inaczej nie zadałby rany.


Gdy znajdziesz cierń w miłości, kochaj jeszcze wierniej:
Że masz różę przy sobie, poznajesz to z cierni.


Najszlachetniejszy kamień jest ten, który kraje
Wszystkie inne — a siebie zrysować nie daje.
Najszlachetniejsze serce jest to, które właśnie
Raczej da się skaleczyć, niż samo zadraśnie.


Jak dziecko, które ze snu oczęta otworzy,
A drgnąwszy, zaraz główkę spokojnie położy,
Ujrzawszy twarz swej matki w przebudzenia chwili,
Która czuwając nad nią z miłością się chyli:
Tak szczęśliwy, kto w życia ziemskim śnie spoczywa,
I gdy wznosząc wzrok w niebo, na chwilę się zrywa,
Widzi niebieską matkę, co z błękitów fali
Uśmiechając się, mówi: „Ja czuwam... śpij dalej!“


Gdy gardzisz poprzedników myślami wszystkiemi,
Jak chcesz, by myśl twą potem ważono na ziemi?
Nawet nie możesz wiary mieć we własne zdania,
Kiedy do myśli ludzkiej nie masz zaufania.


Wędrowiec śród pustyni spotkał łączkę małą,
Gdzie na murawie piękne drzewo wyrastało;

A pod stopami drzewa zdrój wytryskał cichy
I kwiat nad czyste fale zwiedzał swe kielichy.
Na drzewie ptaszek głośnym odzywał się śpiewem,
Wędrowiec wypoczywał z rozkoszą pod drzewem.
I rzekł: Próżno ptak śpiewa i zakwita kwiecie
W tej pustce, gdzie się niemi nikt nie cieszy przecie.
Wtem bóstwo, mieszkające w drzewie, rzecze zlekka:
„Wędrowcze, któryś do mnie przybył tu z daleka,
„Nie próżną piękność kwiatu, pieśń ptaka; gdyż obie
„Mnie służą; a gdyś spoczął przy mnie, więc i tobie.“


Drzewo, gdy ptaszek siedzi, ciężaru nie czuje,
Lecz Zachwieje się gałąź, gdy on odlatuje:
Tak ty nie czujesz szczęścia, gdy w twych piersiach gości,
Lecz gdy uleci, czujesz utratę radości.
Tak świat zacnych człowieka dążeń nie spostrzeże,
Póki z świata powierzchni śmierć go nie zabierze.


Doskonałych i świętych kochać mi najtrudniej:
Byliby niewygodni i byliby nudni.
Tak, jak są, kocham ludzi: słabych, zaślepionych,
Jednostronnych, ułomnych i ograniczonych;
Tak się przedstawiających kocham ich na świecie,
I tak ich przedstawionych chcę znaleźć w poecie.
Gdy innych mi ukaże świat, to ich w pokorze
Znieść muszę; lecz gdy książka, na bok ją odłożę.
Stoi skała na drodze; gdy stoisz przy skale,
Ze może być czem innem, nieposądzisz wcale.
Lecz gdy miniesz i na nią spoglądasz zdaleka,
Wtedy głaz ci ukaże kształt twarzy człowieka.
Jak z tą skałą, tak z panem niejednym się zdarzy,
Że tylko w oddaleniu ma kształt ludzkiej twarzy.


Sztuka, jak to widzimy z jej historyi wątku
Skromnem tylko rzemiosłem była na początku.
Teraz sztuka co dumnie i wysoko wzrosła,
Nie schodząc ku skromności, zeszła do rzemiosła.


Kto walczy z duchem czasu, ten się próżno trudzi,
Zyskując miano głupca u współczesnych ludzi
Jednak mu przyszłość może odwet przysposobić
I chwilowego głupca wiecznym mędrcem zrobić.


Spocząłeś na noclegu, przy rwącej rzeki brzegu;
Usypia ciebie fala, co brzeg podmywa w biegu
Wiatr ci ochładza skronie, przynosi kwiatów wonie,
Nim z oderwanem łożem wir wodny cię pochłonie.
Czyliż mam budzić ciebie? Czyliż mam straszyć ciebie?
Śpij słodko: niech w marzeniach fala cię pogrzebie.


(Adam Asnyk).




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Anonimowy i tłumacza: Adam Asnyk.