Dywan wschodni/Indye/całość
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Indye |
Pochodzenie | Dywan wschodni, dział Indye |
Redaktor | Antoni Lange |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie |
Data wyd. | 1921 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Antoni Lange i inni |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
W przedmowie do działu babilońskiego w niniejszej książce — mówiliśmy o Indyach — i o ich znaczeniu dla duchowości świata ludzkiego. Być może znaczenie to najwyższe, jakie duch ludzki jest w stanie wyobrazić sobie. Jeżeli umysł hebrajski stworzył ideję absolutnej i nieubłaganej jedności; jeżeli umysł perski stworzył sztywny i nieco mechaniczny dualizm wiecznie walczących pierwiastków zła i dobra; to umysł indyjski ogarnia jedność wszystkich, przeciwieństw i wszystkich sprzeczności, jakie istnieją w bycie i w duchu człowieka. Logika indyjska — że tak powiemy — przerasta miarę zwykłej logiki ziemskiej i ludzkiej; jest to logika nadziemska i nadludzka. Ona rozumie, że Bóg jest jeden i że jest zarazem bogów 33 miliony; ona rozumie że Bóg zarazem jest i nie jest i rozumie tysiące innych rzeczy, których europejczyk dzisiaj nie rozumie, ale które kiedyś zrozumie. Słowa myślicieli indyjskich brzmią dla nas często jakby wymawiane we śnie albo jakby słyszane po przez szklaną szybę. W istocie indyjska metafizyka — jest to raczej muzyka, niż rozumowanie logiczne — i jak w muzyce dźwięk oznacza to właśnie co w danej chwili odczuwa moja ekstaza: tak w Upaniszadach wsłuchaj się raczej w melodyę myśli, niżeli w jej zewnętrzną szatę wyrazową; słowo tu żyje własną swoją egzystencyą, ale muzyka związku wyrazów jest nową żywą istotą.
Jeżeli hindowie w rzeczach myślicielskich są tak rozlewni i bezcieleśni — to natomiast w poezyi mają mocne poczucie rzeczywistości i realizmu — przy niesłychanej potędze fantazyi, o jakiej Persya np., choć tak w fantazyę bogata, nigdy marzyć nie mogła, nawet w Szach-Nameh.
W istocie epika — t. j. Mahâ Bhârata i Ramayana daje nam obrazy często widziadlane, ale tam gdzie trzeba — zachowaną jest w największej pełni prawda życiowa.
Niezwykły artyzm wykazują późniejsi poeci indyjscy, poeci dworscy, jak Kalidasa, Dżajadewa, Bhartrihari, z których urywki tu podajemy.
Na zakończenie pomieszczamy fragment z pism buddyjskich — słynne Dhammapadam t. j. drogę prawdy.
Tłumaczenia w tym dziale są w znacznej części dokonane bezpośrednio z oryginału: dotyczy to przekładów Fr. St. Michalskiego, A. Langego i Wł. Kwietniewskiego. Nadto pomieszczamy tu przekłady J. Szujskiego, L. Siemieńskiego, L. D. Borkowskiego.
RIG-WEDA.
HYMN DO SŁOŃCA.
Promienie niosą już w górę
(L. Siemieński).
MAHĀ-BHĀRATA.
KAIRATA
(POWIEŚĆ O GÓRALU). Więc na rozkaz Judhisztiry szedł Ardżuna w nieba strefy, W czwarty jeno żył powietrzem i oddechem żył już własnym. I wypuszcza w dzika strzałę! Chcesz mnie zabić, ty, złośliwy, Na ozdobę swą osobę sprowadziłeś w te gęstwiny? Znów tysiące rzuca strzał. Lecz nietknięty góral stał. Pełny smutku, krwią oblany, wzywa pana między pany, (A. Lange).
MAHĀ BHĀRATA
POWIEŚĆ O RYBIE.
(HISTORJA POTOPU). Wielki asceta, Manu, ów syn Wiwaswata, Znów się nie mogła w wodzie ruszać wedle chęci — I przywiązuje statek ów błogosławiony. (A. Lange).
MAHĀ-BHĀRATA
NAL I DAMAJANTI. Uwaga: Nal i Damajanti, zaślubieni w sposób cudowny, długie lata żyli szczęśliwie. Naraz jednak Nal, opętany, zaczął grać w kości z bratem swoim Puszkarą — i przegrał całe królestwo i wszystko do ostatniej szaty. Wygnany z kraju przez brata, Nal wraz z żoną błądzi po puszczy; w końcu dla pewnych celów — porzuca ją i samą jedną pozostawia w lesie. Pieśń XII i XIII, które tu dajemy — opowiada nam żale i skargi opuszczonej.
PIEŚŃ XII.
A kiedy odszedł radża Nal, Czy mógłbyś zmienić słowa swe I woła, woła znów a znów, A gdy cię znęka trud i głód, Gdy niegodziwca pojmie głos, PIEŚŃ XIII.
Kiedy myśliwiec trupem padł, Padmaków, amalaków, plaksz, Ty, któryś aswamedy[10] bił, Jam wynędzniała, blada — patrz — Tygrys o wielkich strasznych kłach O święta, o najlepsza z gór, Rycerz, ofiarnik, znicza stróż, Tak do najlepszej owej z gór I obyczajem złożą cześć Niszadzkiej ziemi czujny stróż; W ten czarny, gęsty, groźny bór, Gdzie chata święta? gdzie jest znicz? Czynem więc imię uświęć swe, W niektórych zasię litość drga Gdzie on, gdzie tygrys mój, gdzie Nal, (A. Lange}.
MAHĀ BHĀRATA.
SAWITRI. Uwaga. Sawitri, królewna Madrów, zostaje z własnego wy boru żoną Satyawana. Jest o nim wróżba, że w rok po ślubie umrze: o tem ostrzega pannę wieszczek Narada. Jednakże Sawitri nie chce się cofnąć. Satyawan przebywa w puszczy na wygnaniu wraz ze swoim starym ślepym ojcem, któremu zły sąsiad odebrał tron i królestwo. Młodzi kochają się bardzo i żyją szczęśliwie, choć Sawitri nieustannie myśli o wróżbie Narady. Rok właśnie mija — i małżonkowie idą do lasu po owoce i po drwa. Sawitri przeczuwa nieszczęście.
PIEŚŃ V.
Tedy z małżonką swoją wraz Więc, gdy Sawitri słyszy to, Jama.
Sawitri, najwierniejsza z żon, Sawitri.
Słuchaj, o święty, przyjdą tu, Gdy doń wyrzecze słowa te, Jama.
Toż sługa Dharmy, cnoty syn, Jama.
Sawitri, wracaj, wracaj już, Sawitri.
Dokąd poniesion ma być mąż Siedmiokrokową przyjaźń zwą Jama.
Wracaj! Radość mi sprawia twoja mowa śpiewna, Sawitri.
Królestwa pozbawiony śród lasów pomroczy Jama.
Daną ci jest ta łaska, o przeczysta pani! Sawitri.
Nie wycieńczy się, póki męża widzą oczy: Jama.
Porywająca, mądrość mądrych zwiększająca, Sawitri.
Teściowi memu niegdyś wydarł gwałt przeklęty Jama.
Królestwo swe niedługo odzyszcze napewno Sawitri.
Ty prawem konieczności wiążący stworzenia, Jama.
Jako temu co pragnie, puhar wody świeżej, Sawitri.
Monarszy mój rodziciel, panie, jest bezdzietny. Którzyby uwiecznili jego ród szlachetny: Jama.
Aby utrwalić żywot swego pokolenia — Sawitri.
Nie daleka mi droga, gdym przy Satyawanie: Jama.
Niepospolite słowa rzekłaś, o świetlana! Sawitri.
Pragnę mieć z Satyawana płodnego nasienia Jama.
Stu synów, świetnych cnotą i siłą ramienia, Sauritri.
Dobrych jest cechą cnót uprawa mocna, Jama.
Im bardziej z Dharmą zgodnie wygłaszasz tu do mnie Sawitri.
Nie bez prawego dobra jest to twoje zdanie, Przez ciebie, a małżonek przez ciebie mi wzięty. tak do Sawitri rzecze mąż, Sawitri.
Hej, spałeś mi ty długi czas jak się odbyło wszystko zgoła. Satyawan.
Ta puszcza strasznych pełna widm, Sawitri.
W tym lesie — podpalony dziś — Satyatwan.
Przeszedł mi zgoła głowy ból Do matki — ojca pragnę iść — Bez mych rodziców bowiem, waż — Sawitri.
Jakom w pokucie trwała wciąż, Satyawan.
Rodziców pragnę widzieć ja! Nie mógłbym, piękna, dłużej żyć — Satyawan.
Że nieraz byłem tu, więc wiem, Tym, co na północ idzie — dąż — (A. Lange)
MATĀ BHĀRATA.
SOKÓŁ I GOŁĄB. Lomasa rzecze:
Oto, królu, jest rzeka, co ducha rozgrzesza, Usinara rzecze:
Do mnie zleciał ten gołąb, pełny przerażenia. Lub istotę, co w trwodze kryjówkę bezpieczną Sokół rzecze:
Pożywieniem się karmić muszą ci, co głodni. Usinara rzecze:
Coś rzekł, niemało w sobie mądrości zawiera. Sokół rzecze:
Królu, nie dla mnie byków czy gazel gromada Na pokarm wyznaczony mi ten gołąb biały, Usinara rzecze:
Oddaję tobie wszystko mych Sibjów królestwo, Sokół rzecze:
Gdy litość budzi w tobie ta gołąbka biała, Lomasa rzecze:
Wówczas król jął swe ciało krajać kęs do kęsa, (A. Lange)
|
1. Wzniosła tajemnica Ducha, którąś mi objawił gwoli memu zbawieniu — wyzwoliła mię od błędu.
2. Albowiem usłyszałem obszernie o narodzeniu i śmierci istot, boże lotosooki — i o twej wielkoduszności niezniszczalnej.
3. Jednak, o Panie, chciałbym cię widzieć w twej postaci najwyższej takim, jakim sam siebie opisałeś.
4. Jeżeli sądzisz, o Panie świętej Jedności, że mogę dostąpić tego widzenia: to ukaż się wzrokowi mojemu w swej wieczności.
5. Oto, synu Prithy, postacie moje sto i tysiąc razy zmienne, niebiańskie, różnej barwy i wyglądu.
6. Oto Aditye, Wasawy, Rudry, dwa Aswiny i Maruty; oto, synu Bharaty, liczne dziwy, których nikt jeszcze nie oglądał.
7. Oto cały wszechświat w swej jedności z rzeczami ruchomemi i nieruchomemi: oto on, zawarty w mojem ciele ze wszystkiem, co ujrzeć można.
8. A iż nie możesz widzieć mię swem cielesnem okiem, daję ci przeto oczy niebiańskie: oglądaj więc we mnie Jedność światowładczą.
9. To wyrzekłszy, Hari, pan świętej Jedności, pokazał synowi Prithy swoją postać najdostojniejszą i najwyższą.
10. mającą wiele oczu i twarzy, wiele cudnych kształtów, wiele boskich ozdób, trzymającą insygnia boskie,
11. przybraną w girlandy i boskie odzienia, woniejącą boskiemi esencyami, cudowną na wszystkie strony.
12. Gdyby na niebie nagle powstało światło tysiąca słońc, mogłyby być przyrównane do świetności tego boga wielkodusznego.
13. Tam więc, w tem ciele boga bogów, syn Pandu ujrzał wszechświat cały i jedyny w swojej mnogości.
14. Natenczas, pełen dziwu, z włosami najeżonemi, bohater opuścił głowę i złożywszy ręce do góry, tak mówił do bóstwa.
15. O Boże, widzę w twojem ciele wszystkich bogów i gromady istot żyjących i boga Brahmę, siedzącego na lotosie, i wszystkich riszich i węże niebieskie.
16. Widzę ciebie z ramionami, piersiami, twarzami i oczami niezliczonemi, w postaci bezgranicznie nieskończonej. Bez początku, bez środka, bez końca, takim cię widzę, Władco wszechświata, kształcie wszechświata.
17. Na głowie masz tyarę, trzymasz w ręku maczugę i dysk, góro światła, ze wszystkich stron jaśniejąca; ledwo objąć cię mogę wzrokiem całego: albowiem lśnisz jak ogień i jak Słońce w swym ogromie.
18. Ty jesteś Niepodzielny, Najwyższy. Ty jesteś skarbem najwyższym tego świata; ty jesteś niezniszczalny; ty podtrzymujesz prawo niewzruszone; widzę w tobie wieczny pierwiastek męski.
19. Bez początku, bez środka, bez końca; nieskończenie potężny; twoje ramiona nie mają granic, twoje spojrzenia są jako Księżyc; jako Słońce; twoje usta mają przepych ognia świętego.
20. Swojem ciepłem ogrzewasz ten świat. Albowiem sam jeden zapełniasz cały przestwór między niebem i ziemią i sięgasz wszystkich krain; na widok twej nadprzyrodzonej i strasznej postaci, wstrząsają się trzy światy, o boże wielkoduszny.
21. Oto gromady istot boskich, idących ku tobie; niektórzy z lękiem składają ręce tam w górze i modlą się cichym głosem. „Sw asti“ powtarzają zgromadzenia maharszich i świętych i wielbią ciebie we wzniosłych pieśniach.
22. Rudry, Aditye, Wasawy i Sadye, Wiśwy, oba Aswiny, Maruty i Uszmapy, chóry Gandarwów, Jakszów, Asurów i Siddów wpatrują się w ciebie onieśmieleni.
23. Oto twoja wielka postać, mająca tyle ust i oczu, nóg i stóp, tyle piersi i zębów straszliwych: światy, patrząc na nią, lękają się; ja też, o Panie.
24. Albowiem kiedy oglądam ciebie, chmur sięgającego, rozjaśnionego tysiącem kolorów, kiedy widzę twoje usta otwarte i twoje oczy iskrzące się, dusza moja jest wstrząśniona, nie mogę przyjść do siebie ani się uspokoić, o Wisznu.
25. Kiedy oglądam twoją twarz, uzbrojoną groźnemi zębami i podobną ogniowi, któryby cały świat miał pochłonąć, nie widzę nic więcej dokoła siebie, i radość moja znika. Bądź miłościwy, władco bogów, mieszkanie świata.
26. Wszystkie te syny Dhrtarasztry z zastępami panów ziemi; Bhiszma, Drona, i syn woźnicy z wodzami naszych wojowników,
27. biegną, aby się rzucić w twoje usta straszliwe. Niektórzy z rozbitą głową zostają zawieszeni między twoimi zębami.
28. Jako strumienie niezliczone, które płyną wprost ku Oceanowi, tak ci bohaterzy porwani są pędem ku twojej twarzy płomienistej.
29. Jak ku ogniowi płonącemu owad leci na śmierć z szybkością wzrastającą, tak ludzie spieszą zginąć w twoich ustach.
30. Na wszystkie strony język twój zagarnia całe pokolenia, a twoje gardło płomienieste je pochłania. Ty napełniasz świat cały światłością, o Wisznu, i ogrzewasz go swemi promieniami.
31. Opowiedz mi, ktoś ty, Boże straszliwy! Chwała ci, Boże najwyższy! Bądź mi miłościw. Pragnę cię poznać, treści pierwotna, albowiem nie widzę, jakiemi drogami chodzą uczynki twoje.
32. Jestem Kala, Czas—burzyciel świata, przyszedłem tu, prastary, aby zniszczyć pokolenia. Krom ciebie, nie pozostanie ani jeden z wojowników, których liczą te dwa wojska.
33. A więc powstań; idź po sławę, zatryumfuj nad nieprzyjaciółmi i zdobądź państwo obszerne. Ja już zgotowałem im zgubę: bądź tylko mojem narzędziem.
34. Odebrałem życie Dronie, Bhiszmie, Dżajadracie, Karnie i innym wojownikom: zabijaj więc ich; przestań się smucić; walcz, a zwyciężysz swoich przeciwników.
35. Usłyszawszy te słowa boga długowłosego, wojownik, noszący tyarę, złożył ręce i z drżeniem oddał mu cześć, później pełen lęku ukłonił się i jąkając się, rzekł do Kryszny.
36. Tak! na twoje imię, Boże długowłosy, świat się raduje i spełnia twoje Prawo; Rakszasy wystraszone biegną we wszystkie strony, gromady Siddhahów część ci oddają.
37. I czemuż, o wielkoduszny, nie mianoby cię czcić, ciebie, dostojniejszego niż Brahma, ciebie, pierwszego Stwórcę, Nieskończonego, Pana bogów, świata, źródło niepodzielne bytu i niebytu.
38. Ty jesteś pierwszem Bóstwem, pradawnem źródłem męskiem, skarbem najwyższym tego Wszechświata. Ty jesteś mędrcem i przedmiotem mądrości i siedzibą najwyższą. Przez ciebie zbudowany został Wszechświat, o ty nieskończony w swym kształcie.
39. Ty jesteś Wayu, Yama, Agni, Waruna i Księżyc i Pradżapati i wielki Praojciec. Chwała, chwała ci po tysiąc razy i jeszcze chwała ci, chwała ci!
40. Chwała w twej obecności i poza tobą, we wszem miejscu, o Powszechny. Mocny siłą nieskończoną, potęgą nieskończoną, obejmujesz Wszechświat, ty jesteś Powszechny.
41. Jeżeli, sądząc cię moim przyjacielem, wołałem na cię głośno temi słowy: „Przyjdź, Krszno; chodź tu, synu Yadu; pójdźmy, przyjacielu“; jeżelim nie poznał twego majestatu, bądź przez lekkomyślność, bądź przez gorliwość;
42. jeżelim cię obraził w zabawie, na przechadzce, albo leżąc, albo siedząc, bądź za stołem, bądź sam na sam, bądź przed tymi wojownikami: Boże wielki i nieskończony, przebacz mi.
43. Ty jesteś ojcem rzeczy ruchomych i nieruchomych; ty jesteś dostojniejszy niż mistrz duchowny. Nikt tobie nie jest rówien; któż w trzech światach mógłby cię przewyższyć, o ty, którego majestat niema granic?
44. Przeto z pochyloną głową na klęczkach, żebrzę twej łaski, Panie chwalebny: bądź mi miłościw, jak ojciec względem syna, przyjaciel względem swej ukochanej.
45. Odkąd ujrzałem dziw, którego nikt nie mógł oglądać, radość przepełniła moje serce, lecz trwoga niem wstrząsa. Ukaż mi swoją pierwszą postać, o Boże. Bądź mi miłościw, Władco bogów, mieszkanie świata.
47. Przez łaskę moją, Ardżuno, i mocą mojej Jedności mistycznej ujrzałeś moją postać najwyższą, jaśniejącą, powszechną, nieskończoną, pierwotną, której nikt inny przed tobą nie oglądał.
48. Ani Weda, ani Ofiara, ani Czytanie, ani szczodrobliwość, ani obrzędy, ani ciężkie pokuty nie mogłyby wybłagać ukazania się mego komukolwiek innemu na ziemi, prócz ciebie jedynego, synu Kuru.
49. Nie trwóż się i nie lękaj, iżeś widział moją postać straszliwą: wolny od trwogi, z radością w sercu ujrzysz na nowo moją postać pierwotną.
50. Przy tych słowach wielkoduszny Wasudewa ukazał Ardżunie inną swoją postać i uspokoił strach jego, jawiąc się na nowo ze swem jasnem obliczem.
51. Teraz, kiedy widzę twoją łagodną postać ludzką, o wojowniku, znów panuję nad swoją myślą i wracam do porządku naturalnego.
52. Tę postać, którą tak trudno ujrzeć, a którą tyś oglądał, bogowie sami pragnęliby widzieć.
53. Lecz ani Wedy, ani umartwienia, ani szczodrobliwość, ani Ofiara nie mogą mię skłonić do ukazania się w takiej postaci, jaką ty widziałeś.
54. Tylko przez adoracyę osobliwą, Ardżuno, można dostąpić tej łaski, widzieć mię w mojej rzeczywistej postaci i przeniknąć we mnie.
55. Ten, kto wszystko dla mnie czyni, kto mię czci ponad wszystko i kto niema żądz ani nienawiści względem żadnej istoty żyjącej, ten idzie do mnie, o synu Pandu.
BHAGAVAD-GĪTA.
PIEŚŃ XII.
Zamknij do klatek ujarzmione żądze — Bądź i w radości i w smutku niezmienny
(Jan Lemański).
KALIDASA.
MEGHADUTA.
(OBŁOK POSŁEM). Królewski rozkaz na rok cały Zielone brzegi falą muszcze,
(J. Szujski).
KALIDASA.
RITUSANHARA
(Pory roku). I. SKWAR.
Nad wodą spieszą spragnione gazele, Od żarzy słońca oniemiała, słaba — II. POŻAR LASU.
Ogień spalił na popiół zieleń leśnych traw — Skacze z liści, z gałęzi, liże pień, drga, drży — (A. Lange).
DŻAJADEWA.
GITA-GOWINDA.
(Pieśń pasterska). PIEŚŃ PIERWSZA.
O wiośnie, wiośniana obliczem i ciałem PIEŚŃ DRUGA.
Gdy tak Kriszna w pustocie miłosnej PIEŚŃ TRZECIA.
Ale w Kriszny sercu nie wygasa Do chłodniczka nad strumienia brzegiem
PIEŚŃ CZWARTA.
Do tęskniącego nad rzeki falą, Zabłąkaną zdaje się sarneczką, PIEŚŃ PIĄTA.
„Złagodź Radhę, przebłagaj odemnie. PIEŚŃ DZIESIĄTA.
Gniewnaś na mnie, z białemi ząbkami Czyń co zechcesz, lecz na ugaszenie
(Józef Szujski).
BHARTRIHARI
ŚATAKĀS.
(Setki). Wiedzy i pracy niechaj mędrzec szuka, I głupiec błyszczy, kiedy szaty włoży, Wolno ci tchórzyć, kiedy stracha niema — Najlichszy księżyc nie omija chaty, Niemożebności nie żądaj z twą szkodą. Zły człek jak garnek — łatwo się rozbija, Szczęśliwy mierną zadowolon dolą. Nietroszcz się zbytnie, jeżeliś chudzina Zaledwie dziecie matce się urodzi, Choćbyś pochodnię porzucił do dołu Uprzejmym bywaj — bez nikczemnych słów, Na zatrutem życia drzewie dwa owoce pozostały: Coż milszego dla oka — jak kochanki lica? Łatwo kierować głupcem, łatwiej mędrcem jeszcze: Kropla dżdżu kiedy padnie na stal rozpaloną: Chyli się drzewo, gdy owoc dojrzewa, Wdzięczne blaski księżycowe, Jaki zysk pewny? Z szlachetnym zażyłość (Józef Szujski).
Z MĄDROŚCI BRAMINÓW.
Złą dolę znoś jak dobrą, mając to na względzie, Gdy cię przyjaciel zrani, wybacz, przekonany, Gdy znajdziesz cierń w miłości, kochaj jeszcze wierniej: Najszlachetniejszy kamień jest ten, który kraje Jak dziecko, które ze snu oczęta otworzy, Gdy gardzisz poprzedników myślami wszystkiemi, Wędrowiec śród pustyni spotkał łączkę małą, A pod stopami drzewa zdrój wytryskał cichy Drzewo, gdy ptaszek siedzi, ciężaru nie czuje, Doskonałych i świętych kochać mi najtrudniej: Sztuka, jak to widzimy z jej historyi wątku Kto walczy z duchem czasu, ten się próżno trudzi, Spocząłeś na noclegu, przy rwącej rzeki brzegu; (Adam Asnyk).
POEZJE GNOMICZNE.
Mędrzec gorliwie zbiera jako żniwiarz kłosy Człek podły zwykł dostrzegać cudze winy liczne, — „Ten jest podły!“ Czy bywa kto śmiechu godniejszy Kto spokojnie znosi klątwy Kto nieustannie siedzi w ksiąg uczonych szkole, Komu bogi przeznaczą zagładę sromotną, Kto jest żądz niewolnikiem, kto zwalczyć niemoże Mistrzem woźnicą zaiste jest ten, co żądze zmysłowe Choć obojętnem ci wszystko, rzecz jedna przecie jedynie Kto innym i postaci i mocy zazdrości, Kogo nędza zrobiła swojem popychadłem, Trudno iście powstrzymać gadatliwe usta. Ciało nasze jest wozem. Rozum za woźnicę, To starannie czyń w pierwszym kwiecie twego wieku, Jak śpiewak niechce śpiewać dla głuchych słuchaczy, Promienisty wóz słońca na jednem kole spoczywa. Kto z podniosłymi się wiąże, Skupuj grunt: spadkobierca chciwy go zabierze; — „Noc przeszła. Jasno zorza rozświeca niebiosa. Gdy osieł dźwiga ciężki wóz złotego piasku, Kto żyje śród szlachetnych, godność od nich zyska; Choćbyś przeszyty był grotów tysiącem, Grotem zadana, zagoi się rana. Zła kobieta, duch fałszywy, Nienawiści nie czuj do nikogo, Chciwy ma zawsze mało, choć wciąż mnoży grosze, „To zrobiłem“. — „To zrobię“. — „To zaczęte skończę“! Razem z złota rozrostem Nigdy mędrzec się nie gniewa, ...Czas — jest to źródło powszechne Bez zasiewu nic nie wzrośnie, Co myśli, to wygłasza zazwyczaj mąż prawy — Noc po dniu następuje, dzień po nocy świta, Prawy człowiek śród ludzi idzie na wyżyny, Jak dwa kawały drzewa na powierzchni morza Znów płyną od przeciwnych tknięte fal powodzi: Niesłusznie język językiem się zowie, Ten, co w dół zawsze patrzy — bywa pełny pychy, Kochamy, co nam miłe, choć nam klęsk udziela, Burza nie dotknie błahej trzciny,
|
Na jednem drzewie założyło sobie siedzibę wronie małżeństwo; — młode zostały pożarte przez węża, który mieszkał w wydrążeniu pnia. Gdy samiczka znów miała nieść jajka, rzekła do małżonka: panie, drzewo to musimy porzucić, albowiem z powodu tego węża nigdy nie będziem mieli potomstwa.
Ponieważ:
Zła żona, fałszywy przyjaciel, służba, co nie słucha, Dom, co węże chowa — to śmierć, niema wątpienia.
Samiec odparł: — Najdroższa, nie trwóż się. Oddawna już postanowiłem zemścić się na wężu za tę krzywdę.
Na to rzekła samiczka: — Jakim sposobem wtrzymasz walkę z tym wężem?
Lecz samiec odpowiedział: — Porzuć te troski!
Albowiem:
Kto mądrość ma, ten mocnym jest; jakże przyjdzie głupi do władzy!
Wzgardliwy lew został w lesie przez zająca zgubiony.
Jak się to stało? — zapytała samica,
A samiec odpowiedział:
Na górze zwanej Mandora, mieszkał lew imieniem Durdanta (nieokiełznany), który ustawicznie zabijał zwierzęta. Wtedy wszystkie one zeszły się razem i rzekły do niego: „Dlaczego tępisz tak strasznie wszystkie zwierzęta? Będziemy ci odtąd codziennie po jednem na pokarm dawali“. Lew zgodził się na to, i odtąd przyprowadzano mu codzień po jednem zwierzęciu!
Pewnego razu przyszła kolej na starego zająca, Ten myślał:
Gdy kocha się życie i w strachu postępuje się skromnie:
Cóż mi teraz na łasce lwa zależy, gdy mię śmierć czeka!
Dla tego też pójdę powoli.
Gdy go dojrzał lew głodem dręczony, rzekł do niego z gniewem:
Dla czego tak późno przybywasz?
Zając odrzekł: „Nie moja to wina. Po drodze zatrzymał mię siłą drugi lew. Przysiąc musiałem, że do niego powrócę; przychodzę do ciebie oznajmić ci o tem.
Zgniewem krzyknął lew: — Chodź prędko i pokaż mi gdzie się ten łotr ukrywa.
Zając odprowadził lwa do głębokiej studni i rzekł:
— Przystąp bliżej, panie, i patrz. I przytem pokazał mu własny jego obraz w wodzie.
Lew rozgniewany ze złością rzucił się na dół i poniósł śmierć.
Dla tego też powiedziałem:
Kto mądrość ma ten mocnym jest, głupi nie przyjdzie do władzy;
Zajączek w lesie zgubił dumnego lwa.
Samiczka rzekła: — Wysłuchałam uważnie tego. Teraz powiedz, co ma nastąpić.
Wtedy odrzekł samiec: — Do stawu w pobliżu przychodzi często książę i kąpie się. Porwiesz mu złoty łańcuch, który zdejmuje z siebie, i przyniesiesz do dziupli w naszem drzewie.
Gdy wkrótce potem książę przyszedł się kąpać, samiczka uczyniła, co jej polecono; służący biegli za łańcuchem, zajrzeli do dziupli, zobaczyli węża i zabili go.
Dla tego też powiedziałem:
Staraj się uczynić podstępem,
Czego siłą uczynić nie możesz:
Czarnego węża śmierć spotkała,
Gdy wrona złoty łańcuch zabrała.
Był pewnego razu Bodhisattwa[23], który zbudował sobie chatę w lesie i odprawiał swe ćwiczenia ascetyczne. Jego wzniosła dusza była przepełniona współczuciem; pomagał zwierzętom a nawet demonom w potrzebie, ludzkie zaś istoty pocieszał napojami i cennemi klejnoty, które umiał stwarzać dzięki magicznej potędze swych umartwień.
Pewnego razu krążył jak zwykle po lesie, szukając, komu by mógł dopomóc, gdy naraz spostrzegł głęboką jamę i rzucił w nią okiem. Jakaś kobieta, która się tam w dole znajdowała, zauważyła go i głośno rzecze:
— „Dostojny panie! Oto ja — kobieta, oraz lew, ptak złotoczuby i wąż — we czworo wpadliśmy nocą do tej jamy; ulituj się nad nami i wyzwól nas z tego złego położenia.
Gdy pustelnik usłyszał to wezwanie na pomoc, rzekł do kobiety: — „Żeście wy troje, błądząc w pomroku wpadli do tej jamy — to rzecz zrozumiała; ale jakże się tu dostał ptak?“ Kobieta rzekła: Tak samo, jak my, dostał się tu i ptak; zaplątał się mianowicie w sieć myśliwca.
Pustelnik próbować zaczął, aby mocą swej ascezy wydobyć z jamy tych czworo, ale nie był w stanie tego uczynić; potęga jego ascezy zniknęła.
— Zapewne — mówił Bodhisattwa do siebie — ta kobieta jest grzesznicą, i moja potęga zniknęła dlatego, że z nią rozmawiałem. Muszę więc tu innego użyć środka.
Uplótł zatem z trawy linę i wyciągnął ich wszystkich po kolei z jamy; oni zaś wielce go wysławiali. Zdziwiony pytał lwa, ptaka i węża.
— Jakże się to dzieje, że wy zrozumiałym językiem do mnie przemawiacie? Jaka jest wasza historja? Opowiedzcie!
Wtedy rzekł lew: — „Możemy mówić i pamiętamy nasze poprzednie istnienie, a teraz jesteśmy z natury stworzeniami wzajemnie sobie wrogiemi.“ Rzekłszy to, lew zaczął opowiadać swoją historyę.
Jest w górach Himalajskich piękne miasto, imieniem Waidurjasringa; panuje tam nad ludem Widhjadarów (t. j. duchów powietrznych) król Padmaweśa. Temu urodził się syn, imieniem Wadżrawega. Ow Wadżrawega, który był bardzo zuchwały i dumny swoją siłą, nieustannie toczył walki ze wszystkiemi mieszkańcami krainy Widjadharów. Ojca swego, który mu zakazywał takiego zachowania, syn nie chciał słuchać. Ten więc go przeklął w tych słowach: „Zatem idź na ziemię śmiertelnych“. Wówczas prysła jego pycha i znikła moc czarnoksięzka, gdyż klątwa go dotknęła i płacząc błagał ojca o zakończenie klątwy (t. j. aby mu określił czas, kiedy klątwa przeminie).
Po krótkim namyśle ojciec rzekł: kiedy na ziemi narodzisz się jako syn bramina i znów wykażesz swoją pychę — wyklęty przez ojca przybierzesz postać lwa — i wpadniesz do jamy. Szlachetny człowiek ze współczucia z jamy cię wydobędzie, a gdy ty jemu dopomożesz w potrzebie, wtedy wyzwolony będziesz od klątwy“. W tych słowach określił mu ojciec, jak się zakończy jego klątwa.
W ten sposób Wadżrawega narodził się w Malawie, jako syn Harighoszy, imieniem Dewaghosza. Dumny swą siłą bohaterską — z wielu ludźmi toczył on walki, chociaż ojciec go wciąż ostrzegał, aby żył ze wszystkimi w zgodzie.
Ponieważ młodzieniec był ojcu nieposłuszny, bramin przeklął syna: Nierozważny, stań się natychmiast lwem, który sile swej nadmiernie ufa.
I natychmiast Dewaghosza, pochodzący od duchów, dzięki klątwie rodzicielskiej, zjawił się w tym lesie, jako lew. Wiedz, że tym lwem jestem ja! — Błądziłem tu dokoła, gdy ostatniej nocy wpadłem przypadkowo do tej jamy, ty zaś, szlachetny człowieku, wydobyłeś mię z upadku. Teraz odchodzę. Jeżeli jednak znajdziesz się w nieszczęściu, pomyśl o mnie! Skoro tylko oddam ci usługę, wyzwolony będę od klątwy“.
Rzekłszy to, lew odszedł, mówić zaś począł złoty ptak, by odpowiedzieć na zapytanie Bodhisattwy.
W górach Himalajskich żył książę Widjadharów, imieniem Wadżradansztra. Żona urodziła mu kolejno pięć córek, aż nakoniec książę wielką pokutą wybłagał sobie łaskę boga Śiwy i uzyskał syna, którego nazwał Radżnatadansztra, a który był mu milszy od życia. Chociaż był on jeszcze dzieckiem, ojciec z wielkiej miłości przelał weń rychło swoją moc czarnoksięzką — i Radżnatadansztra rósł, jako źrenica całej rodziny.
Pewnego razu widział chłopiec, jak jego najstarsza siostra Somaprabha ku czci bogini Gauri[24] grała na pindżarice[25]. Z dziecinną natarczywością prosił ją o instrument i mówił: — „Daj mi, ja także chcę zagrać!“ a gdy mu nie zaraz go dała, porwał go pospiesznie i jak ptak odleciał. Wtedy siostra go przeklęła: „Ponieważ mi przemocą porwałeś pindżarikę i odleciałeś z nią, stań się ptakiem złotoczubym!“ Gdy to usłyszał, padł jej do nóg i błagał, aby siostra mu powiedziała, kiedy ta klątwa się skończy.
„Gdy ty, lekkomyślny chłopcze, jako ptak wpadniesz do jamy, a litościwy człowiek z niej cię wyciągnie, będziesz od klątwy wyzwolony, skoro wybawcy swemu oddasz usługę“. Gdy tak powiedziała, brat odrodził się jako złoty paw.
Jam jest ten złoty paw; zbłąkałem się w nocy i wpadłem do jamy, z której mnie wydobyłeś. Odchodzę teraz, ale w nieszczęściu pomyśl o mnie — wtedy ci pomogę i będę wyzwolony“.
Rzekłszy to paw odleciał.
Pustelnik zwrócił się do męża, który podniosłemu opowiedział swoją historję.
Poprzednio byłem synem pokutnika w pustelni Kasjapa. Miałem towarzysza lat rówieśnych, który był również synem pokutnika. Pewnego dnia mój towarzysz poszedł się kąpać w stawie. Stojąc na brzegu, spostrzegłem węża o trzech głowach, który podpełznął. Chciałem tylko zażartować i przestraszyć przyjaciela — i za pomocą słów magicznych ściągnąłem węża na sam brzeg stawu — naprzeciw miejsca, gdzie się tamten kąpał. Po chwili wylazł on z wody na brzeg i nic nie przypuszczając, ujrzał nagle wielkiego węża. Z przerażenia omdlał. Z trudem przywróciłem go do przytomności, a chociaż był moim przyjacielem, przeklął mię w gniewie: „Idź! Sam się stań wężem o trzech głowach“. — Ale wnet przejednany zapowiedział mi syn pustelnika koniec przekleństwa: „Temu, który cię, jako węża wydobędzie z jamy — dopomóż wzajemnie w potrzebie — a będziesz wyzwolony od klątwy“. Rzekłszy to, opuścił mię, ja zaś stałem się wężem, którego ty dziś wydobyłeś z jamy. Odchodzę teraz, ale gdy pomyślisz sobie o mnie — pośpieszę ci z usługą, która położy koniec mojej klątwie.
Po tych słowach wąż odszedł, kobieta zaś zaczęła opowiadać swoje zdarzenie.
Jestem żoną człowieka z kasty wojowników, który znajduje się w służbie królewskiej. Jest on młody, dobrze zbudowany, mężny, szczodry i szanowany. Ja jednak, kobieta występna, zeszłam się z innym człowiekiem, a mój mąż, który się o tem dowiedział, postanowił mnie ukarać. Zawiadomiła mię o tem jedna z przyjaciółek, a więc uciekłam. W nocy przybyłam do tego lasu, wpadłam do jamy — a ty mnie wydobyłeś. Za twojem pozwoleniem idę dokąd bądź, aby zarobić na życie. Oby nadszedł dzień, w którym mogłabym ci się odwdzięczyć za dobry uczynek.
Tak mówiła wszeteczna kobieta do pustelnika — poczem wyruszyła do stolicy króla Gotrawardhany. Gdy się jej udało dotrzeć do tronu królewskiego, uzyskała służbę na dworze, jako pokojowa małżonki królewskiej.
∗
∗ ∗ |
Bodhisattwa, z powodu rozmowy z kobietą tego rodzaju — utracił swoją siłę magiczną i teraz nie mógł znaleźć w lesie ani korzeni, ani owoców, ani czegokolwiek do zjedzenia. Udręczony głodem i pragnieniem, pomyślał sobie o lwie. Skoro tylko o nim wspomniał, natychmiast lew się pokazał — i pobożnemu człowiekowi jął dostarczać pożywienia z mięsa upolowanych przez siebie zwierząt. Po niejakim czasie, gdy już pustelnik siły odzyskał, rzekł lew: — „Zaczarowanie moje już się ma ku końcowi. Odchodzę“.
I natychmiast z postaci lwa się wyzwolił i na nowo był Widjadharą. Pożegnał się z Bodhisattwą i wrócił do swej ojczyzny.
Gdy pustelnik znów jął odczuwać braki — pomyślał o złotym pawiu, który na samo pomyślenie przyleciał. Dowiedziawszy się o potrzebie pustelnika, ptak wyruszył i wkrótce potem powrócił, przynosząc szkatułkę drogich kamieni i rzecze: — „Przy pomocy tych skarbów zawsze będziesz mógł zaradzić swemu utrzymaniu. Dla mnie zaś uderzyła godzina wyzwolenia. Żyj szczęśliwie. Ja odchodzę“.
Przy tych słowach zmienił się w skrzydlatego elfa i uleciał w powietrze. Dotarł wkrótce do królestwa swego ojca, który na niego przelał panowanie.
Pustelnik natomiast udał się w drogę, aby sprzedać klejnoty — i zaszedł do tegoż miasta, w którem była kobieta, wydobyta z jamy. Zatrzymał się w leżącym na uboczu domu starej braminki i złożył tam szkatułkę z drogiemi kamieniami. Kiedy poszedł na rynek, aby część tych kamieni sprzedać, spotkał się z ową kobietą, którą z jamy ocalił. Zaczęli rozmowę i kobieta mu w tym trakcie opowiada, jakie to uzyskała stanowisko przy królowej. Poczem rozpytywała świętego o jego dalszy żywot; ten zaś jej poufnie powiedział o swoich klejnotach, które mu przyniósł ptak złotoczuby, a nawet zaprowadził tę kobietę do domu starej braminki, gdzie jej drogocenną szkatułkę pokazał. Przewrotna kobieta odchodzi i opowiada o tem wszystkiem swej pani, królowej. Właśnie zaś w oczach królowej podobną szkatułkę niedawno porwał był ptak złotoczuby i chytrym sposobem uniósł z pałacu. Gdy się królowa dowiedziała z ust kobiety, która przecie znała treść sprawy, że szkatułka jest w mieście, natychmiast zawiadomiła o tem króla. Zła kobieta zdradziła miejsce pobytu Bodhisattwy, król zaś kazał go przez swoich sług, związawszy, wraz ze szkatułką z domu tego wyprowadzić. Wysłuchał jego opowiadania, a chociaż słowom jego dawał wiarę, to jednak nie tylko odebrał mu klejnoty, ale kazał go wtrącić do więzienia.
Wówczas, z głodu umierający pustelnik w łańcuchach przypomniał sobie w myśli o wężu i natychmiast wąż był przy nim. Doskonałego człowieka pytał wąż, czego żąda i w końcu rzekł: — „Pójdę i obwinę się dokoła króla od głowy do nóg i nie uwolnię go, dopóki ty nie przyjdziesz i nie dasz mi rozkazu. W więzieniu jednak musisz powiedzieć, że możesz króla wyzwolić od węża. Skoro przyjdziesz, ja na twe słowo króla opuszczę; król zaś, wyzwolony odemnie, da ci połowę królestwa“.
Tak powiedziawszy, wąż poszedł, króla od stóp do głów pierścieniami swojemi otoczył — i wydętą głowę położył mu na głowie.
— Biada, biada! wołali ludzie. Król został ukąszony przez węża.
Wtedy oświadczył Bodhisattwa.
— „Ja króla uwolnię od węża.
Słudzy królewscy usłyszeli te słowa i zawiadomili o tem monarchę, oplątanego przemocą wężową.
Król więc kazał Bodhisattwę sprowadzić do siebie i tak mu rzecze:
— „Jeżeli mię wyzwolisz od tego węża, daję ci połowę królestwa. Świadkami są tu moi ministrowie.
— Zaiste! potwierdzili ministrowie, a wtedy Bodhisattwa rzekł do węża:
— Natychmiast opuść króla.
Skoro tylko wąż wyzwolił monarchę ze swoich uścisków, król oddał połowę swojej ziemi Bodhisattwie i natychmiast wyzdrowiał.
Teraz zdjętą też została klątwa z węża — i tejże chwili z powrotem został synem pokutnika. Ten wobec całego dworu opowiedział swoją historyę — i powrócił do swej pustelni.
Z PISM BUDDYJSKICH.
DHAMMA-PADAM
(Droga Prawdy). I. KSIĘGA KWIATÓW.
44. Kto tu jest zdolny aby świat ten przemóc — Bezpłodnem bywa piękne słowo, II. KSIĘGA JAŹNI.
157. Komu jest drogą własna Jaźń, Czystością świeci własna Jaźń;
KONIEC.
|
- ↑ Rakszas — bies, czart, zły duch.
- ↑ Partha — zowie się Ardżuna po matce jako syn Prithy.
- ↑ Pandawa — (Pandawicz) — zowie się Ardżuna, po ojcu jako syn Pandu.
- ↑ Od tego momentu przez kolejne 22 wersy redaktor zastosował odwrotnie wcięcia wersów. Zostało to skorygowane w naszej redakcji.
- ↑ Waidarbia — królewna Widarby — tj. Damajanti.
- ↑ Naiszada — król Niszady tj. Nal.
- ↑ Bhaimia — córka Bhima — tj. Damajanti,
- ↑ Ząbry — tygrysy (archaizm)
- ↑ aswaty, weny etc. — drzewa, których nazwy pozostawiam w brzmieniu oryginalnem.
- ↑ Aswameda — wielka ofiara konia.
- ↑ Angi i Upangi — nauki pomocnicze, stanowiące komentarz Wedy.
- ↑ Arya — właściwie czcigodny, szlachetny; zarazem oznacza ród i rasę aryjską; pozostawiam ten wyraz bez tłumaczenia.
- ↑ Punyasloka — drugie imię Nala.
- ↑ Wirasena — ojciec Nala — Imię to da się wyłożyć przez: Władybój.
- ↑ Soma — trunek święty, wyciąg z rośliny, imieniem Vanaspati (pan lasów); podobno sok wyciskany z roślin Sarcastemma acidum lub Asclepias acida. Niektórzy przypuszczają, że był to poprostu chmiel.
- ↑ Wasiszta, Brigu, Watr (właściwie Atri) — ideały pustelnicze indów, święci tego samego szeregu, co Narada i Parvata.
- ↑ Walkala rodzaj płaszcza plecionego z łyka.
- ↑ Wedangi — nazwa łączna Angów i Upangów.
- ↑ Asoka (właściwie aśoka) Jonesia açoka — jest najpiękniejszem z drzew indyjskich. Imię jego dosłownie znaczy Bez-troska — stąd poniżej gra wyrazów.
- ↑ Jakszi — żeński duch szybkolotny, duch ludziom życzliwy.
- ↑ Rakszasi — zły duch w postaci kobiecej, wiedźma.
- ↑ Manibhadra — król jakszów, opiekun podróżnych.
- ↑ Bodhisattwa — jest to święty, który ma zostać Buddą.
- ↑ Małżonka Śiwy.
- ↑ Instrument muzyczny.
- ↑ Prze-BUD-zony tj. BUD-dha,