Z nienapisanego poematu

<<< Dane tekstu >>>
Autor Selim
Tytuł Z nienapisanego poematu
Pochodzenie Życie tygodnik
Rok I (wybór)
Wydawca Ludwik Szczepański
Data wyd. 1897
Druk Drukarnia Narodowa F. K. Pobudkiewicza
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały wybór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SELIM.



Z nienapisanego poematu.

Urywek.

...........
Próżno o struny potrącał stargane,
Pieśnią już struny nie zadźwięczą złote!...
Próżno do walki wyzywał Nirwanę,
Do życia budził nicość i martwotę.
Zgasł już Znicz święty, a dęby strzaskane
Ciężarem swoim zgniotły wajdelotę,
Który dobywać jeszcze pragnął czary
Z lutni spróchniałej, — i pieśniarz zgasł stary.

I wkoło cisza zaległa grobowa...
Tam, kędy gaje świętą pieśń szumiały,
Dziś tylko zrzadka gdzieś zahuczy sowa,
Lub zaszeleści zcicha popiół biały,

Jak gdyby szeptał przeszłości: „Bądź zdrowa!“
A gdzie świątynie granitowe stały,
Dziś pośród ruin chwast porasta dziki,
Pełza ropucha, hukają puszczyki!...

Nie zgadłbyś, że tu było kiedyś gwarno,
Że zewsząd ludu zbierały się tłumy,
Kapłani pieśń swą śpiewali ofiarny,
Pieśń, jak huk gromów, pełną groźb i dumy,
I w świętą glebę święte siali ziarno...
Dziś cisza głucha, jak po przejściu dżumy,
I nie zostało z tej przeszłości dumnej
Nic, oprócz mogił, i nic — tylko trumny.

Nie zgadłbyś, że tu kiedyś życie wrzało,
Był naród wielki, grody się wznosiły
I krew się wrażą strumieniami lało...
Dziś wszędzie tylko cmentarze, mogiły,
Ruiny, gruzy... Te spuścizną całą
Po życiu, pełnem potęgi i siły,
Brzemiennem w zwycięstw i klęsk strasznych wiele...
I kiedyż wstaną duchy-wskrzesiciele?

Nigdy!! Nie wskrzesić przeszłości umarłej,
Jak nie pochwycić dźwięków, co przebrzmiały.
Z ciał bohaterów powstałyby karły,
I naród wstałby martwy, strupieszały,
Gdyby się nad nim mogiły rozwarły...
Ach, z mogił tylko trupów legion cały
Wstanie do życia, — więc niechaj śpią raczej,
I niech im przyszłość za wszystko przebaczy!


Może, gdy ciała te w grobach spróchnieją,
A proch z nich wicher rozwieje stepowy,
Zielone niwy zakwitną nadzieją,
I z ziemi wstanie mężów zastęp nowy,
Nowe sztandary na basztach powieją...
Ale dziś jeszcze wkoło huczą sowy,
W ponurych gruzach leżą grodów mury,
W murach się gnieżdżą jaszczurki i szczury.
..........

Mógłbym się w blaski odziać księżycowe
I gwiazdy złote wziąć za swe pochodnie,
I miejsca zwiedzać te straszne, grobowe,
I odkopywać z mogił przodków zbrodnie, —
Lub też przeszłości w laury wieńczyć głowę,
Gdyby wołano, że czynię wyrodnie...
Mógłbym w noc ciemną po cmentarzach błądzić
I tych, co legli już w mogiłach, sądzić.

O, bo nie myślcie, widząc na mej twarzy
Bladość marmuru, i cichość, i chłody,
Że tam gdzieś w sercu nic się już nie żarzy,
Żem jest, jak jeleń bojaźliwy, młody,
Co poza siebie spojrzeć się nieważy...
O nie! Ja chodzę na te w gruzach grody,
I każdy kamień do rąk własnych biorę
I ważę, kładąc na swe serce chore.

Mógłbym się w szatę przyodziać epiczną
I, niby Homer, śpiewać epopeję, —
Strofom nadałbym formę daktyliczną,
Przy końcu wierszy umieszczał trocheje.

Słuchaczów ciżbę zgromadziwszy liczną,
Takbym rozpoczął: „Śpiewam ludu dzieje,
Co zjeść i przepić zdołał już sam siebie,
A dziś na własnym ucztuje pogrzebie!“...

Lub na cmentarze w północną godzinę
Szedłbym, i dążąc romantyków śladem,
Z mogił bym larwy wywoływał sine,
W oponach krwawych, o obliczu bladem.
Każda za swoją jęczałaby winę,
Każdaby z gadów nosiła dyadem,
O przebaczenie wciąż błagała nieba,
I wciąż słyszała: „Jeszcze cierpieć trzeba!“

Mógłbym, — lecz wszystko to już formy stare,
Więc takich pieśni nikt dzisiaj nie słucha, —
I, zanim wzrotek przebrzmiałoby parę,
Wkoło — żywego już nie miałbym ducha...
Pragnąc goryczy tej odwrócić czarę
Dopóki pora, choć nadzieja krucha,
Cofnę się z drogi i wejdę na inną,
Powieść wam prawić zacznę... mniej dziecinną.

Zostawmy w ciszy te groby przeszłości,
Te larwy piekieł i głowy Meduzy,
Zostawmy w grobach popróchniałe kości,
Grodów ruiny, wielkich ludów gruzy,
Wróćmy do krain, gdzie jeszcze dzień gości,
A róż girlandy młode noszą muzy,
I wieszczów wabiąc uśmiechniętą twarzą,
O płomień natchnień błagać się nie każą...
..........
Warszawa.Selim.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Bukowiński.