<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Bellamy
Tytuł Z przeszłości 2000-1887 r.
Wydawca Nakładem drukarni Aleksandra Okęckiego
Data wyd. 1891
Druk Drukarnia Aleksandra Okęckiego
Miejsce wyd. Paryż
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Looking Backward: 2000-1887‎
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Rozdział VII-my.

— Dopiero po uformowaniu tej armii przemysłowej i wprowadzeniu jej w ruch, zaczynają się, jak sadzę, główne trudności... — zauważyłem — bo tu się kończy jej podobieństwo do wojska. Żołnierze, bowiem, maja zawsze jedno i toż samo zajęcie, a mianowicie: musztry, marsze i odbywanie straży. Tym czasem armija przemysłowa musi uczyć się i wykonywać kilkaset rozmaitych czynności, jako handel, rzemiesła i t. d. Jakaż głowa administracyjna może podołać zadaniu trafnego nakreślenia każdej jednostce zajęcia dla niej najodpowiedniejszego?..
— Określenie to nie należy wcale do administracyi.
— Któż więc tem się zajmuje?.. — zapytałem.
— Każdy wybiera dla siebie. stosownie do swego gustu i skłonności. Wszelkich dołożono starań, by ułatwić każdemu to odkrycie w sobie zdolności i talentów. Zasada, na której się opiera organizacyja naszej armii wytwórczej, polega właśnie na tem, że wrodzone zdolności człowieka najlepiej określają rodzaj pracy, którą może on przynieść największą korzyść społeczeństwu, a przyjemność sobie samemu. Podczas gdy obowiązek służenia społeczeństwu w jakiejkolwiek formie jest nieunikniony, wybór rodzaju służby, choć podlegający pewnemu uregulowaniu, jest zostawiony każdej jednostce. Ponieważ przyjemność osobista każdego osobnika podczas odbywania przezeń służby zależy od tego, czy jego zajęcie odpowiada upodobaniu, rodzice i nauczyciele bacznie śledzą za rozwojem dzieci, by odkryć w nich jak najwcześniej wrodzone talenty i zdolności. Wprawa fizyczna w wykonywaniu rozmaitych rzemiosł nie należy do systemu naszego wychowania; jest ono raczej skierowane do ogólnego umysłowego i moralnego rozwoju dziecka, które głównie pobiera lekcyje rozmaitych nauk. Jednak teoretyczne wiadomości o sposobach używanych w rozmaitych rzemiosłach, są wykładane; dzieci oprowadzają po fabrykach i warsztatach, by je oswoić z poszczególnemi rzemiosłami. Zwykle długo przed postąpieniem na służbę społeczną młody człowiek, gdy ma jakie specyjalne powołanie, odkrył je już w sobie i nabył sporo potrzebnych doń wiadomości. Jeśli jednak nie ma on specyjalnych skłonności do jakiego zajęcia i nie zrobi wyboru zawczasu, to gdy czas nadszedł, zaliczają go do robotników, których rodzaj pracy nie wymaga żadnego uzdolnienia: idzie on tam, gdzie potrzeba rąk...
— Ależ to być nie może... — wyrzekłem — żeby ilość ochotników odpowiadała właśnie liczbie rąk potrzebnych w danej gałęzi pracy. Ilość ta rąk musi być zawsze niższą lub wyższą, niż popyt na nie...
— Ochotników przyjmują tylko tylu, ilu potrzeba, ani jednego więcej... — odrzekł dr Leete. — Jest to rzecz administracji, by pomyłki nie było, ani też napływu ochotników. Jeśli takowy napływ ma miejsce, wyprowadza, się ztąd wniosek, że dane rzemiosło ma więcej uroku, niż inne. Odwrotnie, jeśli liczba ochotników jest niższą, niż potrzeba, wnioskują, że dane zajęcie jest cięższem. Do administracyi należy uregulować pracę tak, by każde zajęcie było równie przyjemnem. Dzieje się to za pomocą godzin pracy, których jest więcej lub mniej, stosownie do tego, czy dane zajęcie jest zaliczone do mniej lub więcej ciężkich. Przyjemniejsze zajęcia mają więcej obowiązkowych godzin pracy; przykrzejsze zaś i cięższe mają bardzo krótki dzień roboczy. Praca w kopalniach jest zaliczona do najcięższych i dlatego dzień roboczy górnika jest najkrótszy. Określenie mniej lub więcej ciężkiej pracy odbywa się nie a priori, nie teoretycznie, ale wypływa prosto z cyfr, z liczby ochotników na dany rodzaj zajęcia. Zasada, leżąca u podstawy tego określenia, jest następująca: praca jednego człowieka nie powinna być dla niego cięższa od pracy drugiego człowieka; robotnicy sami sądzą w tej sprawie. Ta zasada nie dopuszcza żadnych wyjątków. Jeśli jaka praca jest tak trudną i przykrą, że dlatego, by zdobyć dla niej ochotników, potrzebaby było ograniczyć jej trwanie do dziesięcin minut, to i to zostanie zrobionem. Gdyby zaś i to nie pomogło, gdyby nawet przy takich warunkach nie znaleźli się ochotnicy, dana praca będzie zaniechaną. Jednak musimy zauważyć, że każda praca, potrzebna społeczeństwu, znajduje sobie u nas ochotników, byleby norma jej dnia roboczego była stosownie uregulowaną. Gdyby jednak znalazł się jakiś rodzaj pracy tak trudny, tak połączony z niebezpieczeństwem, że niktby się nie chciał go podjąć, nawet przy najbardziej skróconym dniu roboczym, dość byłoby administracyi ogłosić, że ta praca jest wyjętą ze zwykłego spisu zajęć i uważaną za „nadzwyczaj hazardowną“, a zatem że ci, co ją wykonywują, zasługują na szczególne uznanie społeczeństwa, by zjawiły się od razu tłumy ochotników. Nasza młodzież jest żądną sławy, i nie opuściłaby podobnej sposobności odznaczenia się. Rozumie się, że dobrowolny wybór zajęcia wywołał, jak to pan zobaczysz, usunięcie wszelkich niehygienicznych warunków lub niebezpieczeństwa dla ciała i życia pracujących. Zdrowie i zupełne bezpieczeństwo są to warunki niezbędne dziś przy każdej pracy. Naród nie kaleczy i nie zabija tysiącami swych robotników, jak to zwykli czynić, za waszych czasów, prywatni kapitaliści lub bogate kompanije...
— A jeśli jest więcej kandydatów na dane rzemiosło, niż wolnych miejsc w niem, jakże panowie wybieracie pomiędzy kandydatami?.. — zapytałem.
— Pierwszeństwo maja ci, którzy maja najlepsze świadectwa ze szkoły i służby w szeregach nieuzdolnionych robotników. Od tej służby zaczyna każdy młody pracujący. Nie ma wszakże człowieka, któryby wytrwale żądając oddać się pewnej gałęzi pracy, nie mógł prędzej czy później doprowadzić swego zamiaru do skutku. Muszę dodać, przewidując odwrotny zarzut, że jeśli zabraknie ochotników do jakiejś gałęzi pracy, administracyja ma prawo w takim wypadku wezwać specyjalnych ochotników lub nawet odciągnąć trochę rąk od innych zajęć. Zwykle jednak podobne luki przy pracy bywają zapełniane przez klasę zwykłych, nieuzdolnionych robotników...
— Jakże się rekrutuje ta klasa zwykłych robotników?.. — zapytałem. — Pewnie nikt do niej nie należy dobrowolnie...
— Jest to klasa, do której należą wszyscy nowi rekruci w pierwszych trzech latach po rozpoczęciu swego zawodu. Dopiero po upływie tego czasu młodemu człowiekowi wolno jest wybierać swe zajęcie. Podczas tych trzech lat rozpórządzają nim jego naczelnicy i oni to wybierają czynność, którą mają mu powierzyć. Nikt nie może uniknąć tych trzech lat srogiego rygoru...
— Dla przemysłu taki system musi być bardzo skutecznym... — zauważyłem — ale nie widzę jakim sposobem można go zastosować do tak zwanych profesyj liberalnych, do ludzi, którzy służą krajowi mózgiem, a nie rękami. Bez tych pracowników myśli wszak nie można się obejść; a jak ich wybierać wśród rolników i mechaników?.. Trzeba na to jakiegoś szczególnego talentu odgadywania zdolności...
— Istotnie — odrzekł dr. Leete — trzeba na to jakiegoś szczególnego przeczucia, z tego powodu zostawiamy każdemu do rozstrzygnięcia samemu, czy chce pracować głową czy rękami. Po skończeniu trzech lat, podczas których każdy pracuje, jak zwykły wyrobnik, każdy wybiera podług swego gustu sztukę, zawód lub rzemiosło. Jeśli kto czuje, że może lepiej pracować mózgiem, niż mięśniami, dają mu wszelką możność wypróbowania swych zdolności, a jeśli próba się uda, możność dalszej pracy w obranym przez siebie kierunku. Szkoły technologii, medycyny, sztuk pięknych, muzyki i nauk wyższych stoją otworem dla każdego...
— Te szkoły muszą być przepełnione młodymi ludźmi, których jedynym celem jest uniknąć pracy?..
Doktór Leete uśmiechnął się nieco sarkastycznie.
— Zapewniam pana, iż nikomu nie przyjdzie do głowy wstąpić do tych szkół z zamiarem ujścia przed pracą. Te szkoły są przeznaczone dla tych, którzy czują specjalną zdolność do danej gałęzi nauki, a kto tych zdolności nie posiada, ten wolałby podwójna ilość godzin w swem rzemiośle pracować, niż śledzić za wykładami i dokładać starań, by dorównać swym szkolnym kolegom. Oczywista, że niektórzy szczerze się mylą na konto swych zdolności i spostrzegłszy, że nie mogą odpowiedzieć szkolnym wymaganiom, wracają do swego dawnego rzemiosła. Opinia publiczna takich prób nie potępia, bo w interesie ogółu leży, by każdy rozwijał talenty, które w sobie dostrzega, a jak się o takowych przekonać bez poprzedniego wypróbowania?.. Szkoły techniczne i naukowe za czasów pana zależały od uczniów, którzy je opłacali i tym sposobem podtrzymywali; w praktyce często się zdarzało, iż wydawano dyplomy ludziom, którzy na nie wcale nie zasłużyli i którzy następnie obierali sobie jakieś rzemiosło. Nasze zaś szkoły są to instytucyje narodowe, a kto zdał w nich egzamin, ten jest z pewnością specyjalnie uzdolnionym...
— Ta możność specyjalnego kształcenia się... — ciągnął dalej doktór — jest dostępna każdemu do lat 35, poczem studenci nie bywają przyjmowani, bo już za mało zostawałoby czasu do uiszczenia się z długu względem społeczeństwa. Za pańskich czasów młody człowiek bardzo wcześnie wybierał swą specyjalność i dlatego często zachodziły pomyłki w wyborze zawodu, który nie odpowiadał zdolnościom. Dziś ogólnie przyznano, że często wrodzone zdolności później się rozwijają u jednych, niż u drugich, dlatego też wybór zawodu nie może nastąpić wcześniej, aż młodzieniec dojdzie do lat 24. Przez jedenaście lat następnych wolno mu zmieniać projekty i przechodzić z jednej szkoły do drugiej. Toż samo ma miejsce w rzemiosłach: do lat 35 wolno zmieniać swój wybór...
Zapytanie, które już od dawna mi się nasuwało jako tyczące się najzawilszej kwestyi za moich czasów, teraz mogło być wypowiedziane.
— To dziwna rzecz... — zauważyłem — żeś pan dotąd ani słowa o płacy nie wypowiedział. Jeśli naród jest jedynym pracodawcą, to rząd musi określić płacę, pobieraną przez każdego, zaczynając od doktorów i kończąc na rolnikach. Wiem jedno, że za moich czasów taki system nie mógłby się utrzymać. Chyba że od owego czasu natura ludzka się zmieniła, bo wówczas każdy był niezadowolony ze swej płacy. Nawet ci, którzy znajdywali, że maja dostateczne wynagrodzenie, uważali, że ich sąsiedzi pobierają za wysoka płacę, a i to jest równie złem. Gdyby te liczne niezadowolenia zamiast się rozstrzelić przez bezrobocia i zmowy na rozmaitych pracodawców, skoncentrowały się na jednym, a mianowicie na rządzie, śmiało można powiedzieć, że rząd ów i dwóch dniby się nie utrzymał...
Doktór Leete roześmiał się serdecznie.
— Bardzo słusznie, bardzo słusznie... — mówił on — ogólna zmowa byłaby z pewnością następstwem pierwszego dnia wypłaty, a zmowa skierowana przeciw rządowi, zwie się rewolucyją...
— Jakimże sposobem unikacie panowie rewolucyi przy każdej wypłacie?.. — czy jaki genijalny filozof wynalazł nowy system obrachowywania wartości porównawczej każdego rodzaju pracy, czy to umysłowej, czy to fizycznej?.. A może natura ludzka się zmieniła i dziś każdy więcej dba o interes drugiego, niż o swój własny?.. W każdym razie trzeba przyjąć jedną z tych dwóch ewentualności dla wytłómaczenia danego wypadku...
— A jednak żadna z nich nie daje zgodnej z faktami odpowiedzi na pańskie zapytanie... — odrzekł śmiejąc się doktór Leete.
— A teraz, panie West, pozwól mi pan przypomnieć sobie, żeś moim gościem, ale i pacyjentem zarazem... Z tego powodu niech mi wolno będzie polecić panu udanie się na spoczynek, zanim poprowadzimy dalej naszą rozmowę. Już jest po trzeciej...
— Przepis pański jest doskonałym, bez wątpienia... — zauważyłem — pytanie tylko, czy będę mógł się doń zastosować...

— Postaram się o to... — rzekł doktor.
I dał mi w winie coś takiego, co mię wprawiło w sen głęboki, a i to zaledwiem głowę przyłożył do poduszki.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edward Bellamy i tłumacza: Anonimowy.