Za Drugiego Cesarstwa/Dante „Boska Komedya“
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Za Drugiego Cesarstwa |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Biesiada Literacka |
Data wyd. | 1892 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Marceli trzy razy odczytał bilecik podpisany: „Rozyna, z domu hrabianka da Prata, wolna nakoniec”, a w kilka dni późniéj dzwonił do drzwi ustronnéj willi w Passy. Było to istne pieścidełko, gniazdko usłane z jedwabi i koronek.
Zaraz przy pierwszém widzeniu, księżna opowiedziała mu historyą swego życia: dzieje bardzo proste, a jednak bardzo smutne...
Młodziuchną dzieweczkę, dziecko prawie, wydano przez próżność za bogatego starca, niegdyś carbonara, istne zwierzę krwi spragnione. „I ja byłabym mogła uczynić jak inne — opowiadała ze łzami — mogłam znaleźć pocieszyciela, sigisbeja, ale Madonna czuwała nademną, a modlitwy mojéj świętéj matki zachowały mię od grzechu... Nigdy jeszcze nie kochałam”.
Nazajutrz Marceli pojechał znowu do Passy i odtąd całe dni spędzał u nóg ubóstwianéj. Uległa wreszcie jego prośbom i przyjechała z nim do Sasseville. Razem przechadzali się po cienistych alejach starego parku, razem wsłuchiwali się w daleki szum morza, razem tworzyli plany spólnéj, uroczéj przyszłości. Marceli kochał całą siłą młodzieńczego serca.
Niekiedy widywał ją smutną i jakby zrozpaczoną. „Kocham cię — mówiła wtedy — a jednak brzydzę się, pogardzam sobą”. On przypuszczał, że to wyrzuty sumienia, obawa sądów ludzkich i, dla uspokojenia jéj skrupułów, pragnął przyspieszyć dzień ślubu. Należało zamknąć usta potwarcom.
Tymczasem właściciel Sasseville nie dbał o plotki i potwarze, nikomu nie składał wizyt i niczyich nie przyjmował; towarzystwo ukochanéj wystarczało mu w zupełności.
Rozyna była prawdziwą włoszką: gwałtowną, inteligentną, a mimo to zabobonną. Marceli żartował z jéj przesądów.
Raz czytali „Bozką Komedyą” Danta i przyszli do miejsca, gdzie Francesca z Rimini opowiada tragiczne dzieje swojéj miłości.
Naraz Rozyna wyrwała mu książkę z ręki i rzuciła ją daleko. Marceli spojrzał na nią zdumiony.
— Dante ma słuszność — szepnęła — miłość jest rzeczą przeklętą!... Mio caro, nie trzeba czytać ostatnich wierszy...
On podniósł książkę i przeczytał:
„Miłość nas oboje zawiodła do grobu.”