<<< Dane tekstu >>>
Autor Wolter
Tytuł Zadig czyli Los
Pochodzenie Powiastki filozoficzne /
Tom pierwszy
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia »Czasu« w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XII. Wieczerza.

Setok nie mógł ani na chwilę rozstać się z tym człowiekiem, w którym mieszkała mądrość. Pewnego dnia, zaprowadził go do Bassory na wielki jarmark, gdzie mieli się spotkać najwięksi kupcy ze wszystkich zamieszkałych stron świata. Było to dla Zadiga znaczną pociechą widzieć zebranych wraz tylu ludzi z rozmaitych okolic. Miał uczucie, że wszechświat jest wielką rodziną, która gromadzi się w Bassorze. Zaraz drugiego dnia, znalazł się przy stole z Egipcyaninem, Hindusem Gangarydą, mieszkańcem Kataju[1], Grekiem, Celtem, i wieloma innymi cudzoziemcami, którzy, w częstych podróżach ku zatoce arabskiej, nauczyli się po arabsku natyle aby się módz porozumieć. Egipcyanin zdawał się mocno pogniewany. „Cóż za okropny kraj ta Bassora! powiadał; odmawiają mi tysiąca uncyj złota za najlepszy fant pod słońcem. — Jakto? rzekł Setok, na jakiżto fant odmówiono ci tej sumy? — Na ciało mojej ciotki, rzekł Egipcyanin; była to najzacniejsza niewiasta w Egipcie. Towarzyszyła mi wszędzie; zmarła w drodze; sporządziłem z niej jedną z najpiękniejszych mumij jakie posiadamy; u siebie w domu, dostałbym na taki zastaw ilebym zechciał. To w istocie osobliwe, że tutaj nie chcą mi dać tysiąca uncyj złota na fant tak niezawodny“. Wciąż tak się złoszcząc, zabierał się do wybornej gotowanej kury, kiedy Hindus, biorąc go za rękę, wykrzyknął ze zgrozą: „Och! co ty czynisz! — Jem kurę, odparł właściciel mumii. — Niech cię Bóg broni, rzekł Gangaryda. Możebne, iż dusza zmarłej przeszła w ciało tej kury: nie chciałbyś się przecież narażać na to aby zjeść swoją ciotkę. Gotować kury, to oczywisty gwałt zadany naturze. — Co tobie się roi? odparł choleryczny Egipcyanin; my ubóstwiamy wołu[2], a jemy go przecież. — Ubóstwiacie wołu, czy podobna? rzekł mieszkaniec okolic Gangesu. — Nic podobniejszego, odparł drugi; jest już sto trzydzieści pięć tysięcy lat jak to czynimy, i nikomu wśród nas nie przyszło na myśl się z tego wyłamać. Hehe! sto trzydzieści pięć tysięcy! rzekł Hindus; rachunek nieco przesolony; jest zaledwie ośmdziesiąt tysięcy lat jak Indye są zaludnione, a z pewnością jesteśmy starsi od was; Brama zabronił nam jadać woły, zanim wam przyszło na myśl ubierać nimi swoje ołtarze i rożny. — A to mi pocieszny bydlak, ten wasz Brama, żeby go porównywać z naszym Apisem, rzekł Egipcyanin; cóż takiego znów osobliwszego dokonał ów Brama?“. Bramin odparł: „Nauczył ludzi pisać i czytać; jemu też cała ziemia zawdzięcza grę w szachy. — Mylisz się, rzekł Chaldejczyk, siedzący wpodle; to rybie Oannes[3] zawdzięcza ludzkość te wspaniałe dobrodziejstwa: jej tylko godzi się oddawać pokłony. Cały świat powie wam, że była to istota boska, miała pozłacany ogon, oraz piękną ludzką głowę, i wychodziła z wody, aby nauczać przez trzy godziny dziennie. Miała licznych synów, którzy, jak każdy wie, byli królami. Mam w domu jej wizerunek i czczę go po formie. Można jeść wołu ile się komu żywnie podoba; ale gotować rybę, to, zaiste, wielka bezbożność! Zresztą, jesteście obaj zbyt podłego i świeżego pochodzenia, aby się ze mną o cośkolwiek spierać. Naród egipski liczy ledwie sto trzydzieści pięć tysięcy lat, Hindusi chełpią się jedynie ośmdziesięcioma tysiącami; podczas gdy my mamy kalendarze z czterech tysięcy wieków. Wierzcie mi, wyrzeczcie się swoich szaleństw, a dam każdemu po pięknym obrazku Oannesa“.
Mieszkaniec Kambalu[4] zabrał głos i rzekł: „Szanuję bardzo Egipcyan, Chaldejczyków, Greków, Celtów, Bramę, wołu Apisa, piękną rybę Oannes; ale, być może, Li, lub Tien[5], jak kto zechce go nazwać, wart jest tyle, co wasze woły i ryby. Nie powiem nic o swoim kraju; jest tak wielki jak Egipt, Chaldea i Indye razem. Nie sprzeczam się o dawność: człowiekowi wystarczy być szczęśliwym: być zaś dawnym, to bardzo niewiele; ale, gdybyśmy mieli poruszać temat kalendarzy, powiedziałbym, że cała Azya bierze je od nas. Mieliśmy już kalendarze bardzo dokładne, zanim w Chaldei zaczęto się uczyć arytmetyki.
— Jesteście wszyscy wielkie nieuki, zawołał Grek: nie wiecie, że chaos jest ojcem wszystkiego, i że kształt i materya stworzyły świat takim jak go widzimy?“ Grek mówił długo w tym duchu; ale przerwał mu wkońcu Celt, który, pociągnąwszy znacznie ze dzbana podczas gdy inni się kłócili, uważał się w tej chwili za mędrszego od wszystkich. Jakoż, klnąc siarczyście, oświadczył, iż jedynie Teutath[6] i jemioła na dębie warci są aby o nich mówić; co do niego, ma zawsze zapasik jemioły w kieszeni; Scytowie, jego przodki, byli to jedyni godni ludzie jacy kiedykolwiek istnieli na świecie; jadali, poprawdzie, niekiedy ludzkie mięso, ale to nie przeszkadza iż naród jego godzien jest wszelkiego szacunku. Wreszcie, dodał, iż gdyby się ktoś ważył źle mówić o Teutath, nauczyłby go rozumu. Sprzeczka zaogniła się; Setok z niepokojem oczekiwał chwili w której stół obleje się krwią. Zadig, który, podczas całej kłótni, zachował milczenie, podniósł się wreszcie. Zwrócił się najpierw do Celta, jako do najwścieklejszego; rzekł, iż ma słuszność, i poprosił go o jemiołę; pochwalił Greka za wymowę, i, w ten sposób, kolejno, uśmierzył wszystkie rozgrzane umysły. Najmniej zajmował się mieszkańcem Kataju, ponieważ wydał mu się najrozsądniejszy ze wszystkich. Wreszcie, rzekł: „Moi przyjaciele, gotowi byliście sprzeczać się o nic, wszyscy bowiem jesteście jednego zdania“. Na te słowa okrzyknęli się wszyscy. „Nieprawdaż, rzekł do Celta, iż nie ubóstwiasz jemioły, ale tego który uczynił jemiołę i dąb? — Zapewne, odparł Celt. — A pan, panie Egipcyaninie, czcisz z pewnością, w obrazie wołu, tego który dał ci woły? — Tak, odparł Egipcyanin. — Ryba Oannes, ciągnął dalej, musi z pewnością ustąpić temu, który stworzył morze i ryby? — Zgoda, rzekł Chaldejczyk. — Hindus, dodał Zadig, i Katajczyk uznają, jak i wy, pierwszą zasadę; nie dosyć zrozumiałem wspaniałe rzeczy jakie rozpowiadał nam pan Grek, ale jestem pewien, iż przyjmuje również istotę wyższą, od której zawisłym jest kształt i materya“. Grek, ujęty komplementem, przyznał iż Zadig bardzo dobrze ujął jego myśl. „Jesteście zatem wszyscy tego samego zdania; odparł Zadig, niema żadnego powodu do kłótni“. Wszyscy uściskali się. Setok, sprzedawszy bardzo korzystnie zbiory, odprowadził przyjaciela Zadiga do swojej siedziby. Za powrotem, Zadig dowiedział się, że, w czasie jego nieobecności, wytoczono mu proces i że czeka go śmierć na wolnym ogniu.





  1. Kathay, imię nadawane w średnich wiekach Chinom.
  2. Apis, bóstwo uwielbiane w dawnym Egipcie pod postacią wołu czarnego z białą łatką na grzbiecie i na boku prawym. Hodowano go w Memfisie; miał dwie świątynie, w których, za jego pomocą, ogłaszano wróżby. Skoro ukończył 25 lat, topiono go i grzebano z wielką pompą.
  3. Oannes, bóstwo chaldejskie, pół-człowiek, pół-ryba. Oannes wyszedł z fal morza czerwonego, aby nauczyć świeżo stworzony świat sztuk i rolnictwa.
  4. Nazwa Pekinu, stolicy Chin.
  5. Słowa chińskie, które oznaczają właściwie: li, naturalne światło, rozum; tien, niebo; oznaczają także Boga.
  6. Teutath, bóstwo gallickie, czczone, pod postacią dębu, zapomocą krwawych ofiar ludzkich.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franciszek Maria Arouet i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.