<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lemański
Tytuł Zamiana serc
Pochodzenie Proza ironiczna
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1904
Druk W. L. Anczyc
Miejsce wyd. Warszawa-Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ZAMIANA SERC

Była sobie pewna dziewczynka, która miała tuzin kubełeczków i bawiła się niemi z tuzinem chłopczyków. A zabawka była taka, że przelewało się z jednego kubełeczka w drugi, z drugiego w trzeci, z trzeciego w czwarty i tak aż do dwunastu, czyli do tuzina. Kubełeczki napełnione były powietrzem, i śliczny to był widok, kiedy owa substancya w wesołych podrygach przelewała się do kubełeczków. Kubełeczki pobrzękiwały drucianemi pałączkami i żartobliwie stukały o siebie wypukłemi klepeczkami, pomalowanemi w żółtoczerwone paski. Mama tylko nie była zadowolona z tej zabawki, ponieważ pryska tam, gdzie się coś przelewa, i może splamić sukienkę lub serwetę. Tak to zawsze starsi zapominają, że sami byli dziećmi.
Dwunasty z tuzina chłopczyk również nie lubił tej zabawki, gdyż był to chłopczyk wiecznie nadąsany i grymaśny. Miał on serce tak głośno pukające, jak zegar; czasem nawet zdawało się, że bije kuranty. Pewnego razu chłopczyk powiedział do dziewczynki.
— Wiesz co? głupia to zabawka kubełki! Znam lepszą.
— Naprawdę? Jak mamę kochasz? — spytała dziewczynka.
— Jak mamę kocham — potwierdził chłopczyk, — zabawka w zamianę serc: ja ci dam swoje, a ty mi dasz swoje. Dobrze?
— Dobrze — odpowiedziała dziewczynka, zaciekawiona nową zabawką.
Chłopczyk prędko wyjął z kieszonki scyzoryk, chlast! chlast! po lewym boku, wykrajał serce i oddał je dziewczynce. Serce trzepotało się przez chwilę, jak ryba wyjęta z wody, ale niebawem przycichło i leżało spokojnie na ręce dziewczynki, niby jądro orzecha tureckiego, tylko dużo większe i czerwieńsze.
— No, a teraz ty mi daj swoje — wyszeptał chłopczyk cichutko, ponieważ osłabiła go ta operacya.
Ale dziewczynka zrobiła z buzi podkówkę i zaczęła płakać.
— A co ja będę miała, jak ci dam swoje serce?... u... u... u...
— Głupia! przecież moje włożysz sobie w piersi. Czekaj, zaraz ci rozkraję. Zobaczysz, jakie to będzie zabawne.
— No, mamusiu, ja nie chcę, ja się boję... Nie bawię się z takim brzydalem... O, krew, krew... Mamusiu!... Idź sobie od nas, boś niegrzeczny!
Chłopczyk bardzo się rozgniewał i zmartwił. Poszedł do kuchni, wziął od Maryanny igłę z nitką, zaszył sobie pierś jako tako ściegiem »przed igłą«, porwał za swe wzgardzone serce i uciekł. Po drodze zaś rzucił je jakiemuś buldogowi. Pies pożarł serce chciwie, co jest rzeczą dziwną, ponieważ buldogi rzadko kiedy bywają głodne.
Chłopczyk ten pewnie byłby umarł; całe szczęście, że wykrawając serce nader pośpiesznie, nie wykrajał go doszczętnie. Chorował długo wprawdzie i płakał, ale właśnie łzy nie wylewały się na zewnątrz, tylko zraszały tę pozostałą cząstkę serca. Dlatego też urosło mu drugie serce, tylko mniejsze, nie pukało już tak głośno i nie biło kurantów.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lemański.