Twoje lica tak świeże, tak niebieskie oczy,
Twój włos złoty w ulotne zwinięty pierścienie,
I głosek twój jak arfy eolskiéj uroczy,
I łzy twoje — o biedna! i twoje westchnienie,
I wszystko, cośmy w tobie wielbili kochali,
I ty sama, zginęłaś w zapomnienia fali.
Na toż się było rodzić, w morzu życia płynąć.
Walczyć zburzą i gromem, by od gromu zginąć!
Proch z twego ciała w grobie, dusza będzie w niebie.
Ale ty — ty gdzie będziesz? gdzie ja znajdę ciebie?
O! duszę miałaś piękną! lecz cóż z twojéj duszy,
Jeśli się jéj świątynia na wieki roskruszy?
Znajdę tylko proch w grobie, tylko duszę w niebie, A nigdzie — nigdzie ciebie!
Ty, tu byłaś na ziemi, jak ziemi królowa,
Byłaś dla niéj stworzona — tam — wyżéj — tam — wszędzie
W szacie chmur twoje łono i w wieńcu gwiazd głowa.
Z skrzydłami Cherubina, nie tak piękna będzie,
Jak tu była, gdy kwiatek ocieniał twe skronie,
I biała szata drżała na dziewiczém łonie. —
A z oczu — Boże! w oczach więcéj światła było,
Niż w dumném słońcu, które chce wieki królować;
I życia tyle — tyle — jakby pod mogiłą Nigdy to życie nie mogło się schować;
I tyle ognia — tam go w piekle nie ma
Tyle, ileś ty swemi rozsiała oczyma.!!
Dawnożeśmy cię luba kochali, witali,
Dawnom cię ściskał, pieścił! dziś, gdzie szukać ciebie?
Proch tylko twój w mogile, dusza twoja w niebie,
A ty, ty już zginęłaś w zapomnienia fali!
O zginęłaś na wieki! — póki jeszcze w łonie,
Noszę życie, z niém pamięć w duszy mojéj skryta,
Jak nad gruzami zamków ranna gwiazda świta —
Ja umrę, twoje zemną wspomnienie utonie!
I nikt na téj szerokiéj, skamieniałéj ziemi,
Nikt, ktoby cię pamiętał, ktoby na twym grobie,
Szukał cię, wołał, wzywał powieki łzawemi.
I westchnął raz za tobą, raz wspomniał o tobie!
Patrz!czas leci i skrzydłem wszechwładném zamiata,
I ludzi i pamiątki i wielkości świata —
Tyś poszła, a ja pójdę — jakbyśmy nie żyli —
Urodzim się, pocierpiem — umrzemy w pół chwili! A ziemia, jeszcze nam może W swojém łonie pozazdrości, Miejsca na zimne łoże? Wyrzucą nasze kości.
I nowy jaki tułacz zstępując do dołu,
Zgniecie, rozsypie resztki naszego popiołu! —
Zginiemy!! — Zginąć było odwiecznym rozkazem —
Zginiem luba na wieki — Gińmy — byle razem!
I ginąć lżéj jest razem! — Niechby tam w mogile,
Proch nasz razem się zsypał — połączył na wieki.
Ach tu, tutaj nas przeszkód rozdzielało tyle!
Duszą byłem przy tobie — a ciałem daleki!
Któż wié? może mnie piekieł czekają katusze?
Niech się prochy połączą, gdy nie mogą dusze! —
Jeśli mają zapomnieć niech zapomną razem.
Ty i ja nierozdzielni — zginiemy oboje —
Obojem zaśniem dumnym przyciśnieni głazem.
Nad żywy uścisk świata, wolę łoże twoje
Zimne, ciche i ciasne! chyba we dwa wieki
Odgrzebie nas dłoń ludzi, ujrzą ich powieki,
A potém znowu długie, nieprzespane lata
Spać będziem, luba razem do skończenia świata.
A tam nad nami ludzie będą jeszcze żyli —
Tam człowiek feniks, co się odradza z popiołu,
Będzie się rodził, cierpiał, umierał w pół chwili,
Przekaże synom życie, sam zstąpił do dołu!
A ci synowie nad głowy naszemi,
Będą panami pięknéj, ukochanéj ziemi.
Będą witać jéj wiosny, płakać nad jesienią,
Zgadywać tajemnice, których nieodgadną,
Targać się na jéj prawa, których nieodmienią —
I roić nieśmiertelność, aż się w grób pokładną!!
Tam będzie wojna wrzała, krzyki rozlegały,
Będą śpiewy wesołe bujać po nad światem —
A my cicho, spokojnie, prześpim czas ten cały,
Póki z ziemi ostatniém niezbudzim się latem.
Wówczas! co za dzień będzie, ty wiesz jeden Boże,
Wszystko co kiedy zmarło, z tym się dniem obudzi,
I my porzucim długich wieków łoże —
I pójdziem razem z milionami ludzi.
W obłokach będzie stać Tron NajawyższegoNajwyższego,
Ku niemu wszyscy korząc się przybiegą —
Z niemi ich czyny wszystkie, ich serca, ich dusze —
On dzielić będzie niebo lub katusze —
Śmierć albo życie! — Przy aniołów chmurach
W złotych gwiazdach wybranym swoim da mieszkanie,
U stopni swego tronu w lazurowych chmurach! —
Módlmy się luba! Straszne byłoby rozstanie —
O! i tam bądźmy razem! jakeśmy tu byli. JezsczeJeszcze przez całą wieczność kochać się nam trzeba,
Bo tu, tu tylko nędzne żyliśmy pół chwili,
Wznieśliśmy się raz tylko — i upadli z nieba!!