Zbuntowane i zwyciężone/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Zbuntowane i zwyciężone |
Podtytuł | Powieść fantastyczna |
Wydawca | Instytut Wydawniczy Inwalidów Wojennych i Byłych Wojskowych |
Data wyd. | 1925 |
Druk | Tłocznia Tow. „Straży Kresowej“, |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wielki, o 10.000 ton pojemności, norweski pospieszny okręt „Ocean” już od dni czternastu był na morzu.
Oznaczony termin był już niedaleki, lecz komendant „Oceanu” młody, doświadczony kapitan Stenersen był spokojny i wiedział, że na czas wskazany dopłynie do przylądka Dobrej Nadziei, gdzie był naznaczony punkt zborny.
Stenersen był bardzo niezadowolony, kiedy otrzymał od swego zarządu rozkaz przyjęcia na pokład 540 aresztantów, których miał trzymać w więzieniu aż do przylądka Dobrej Nadziei, gdzie miały nań oczekiwać nowe rozkazy.
Dowiedziawszy się, że „Ocean” ma wieść aresztowane kobiety, komendant natychmiast udał się do zarządu i prosił, aby go uwolniono od tego nieprzyjemnego i upokarzającego, jak się wyraził, polecenia.
— Dlaczego polecenie to jest upokarzające, panie Fryderyku? — ze zdziwieniem zapytał go dyrektor, prostując się na swem wygodnem krześle.
Stenersen zmarszczył swe gęste brwi, twarz jego opalona i bronzowa przybrała wyraz surowy. Powiedział:
— Dowiedziałem się, że mam odwieść na zesłanie sufrażystki, te kobiety, które wedle ich zeznań przed sądem, z rozpaczy puściły czerwonego koguta do miast. Nie widziałem tej zabawy, albowiem w tym czasie byłem na morzu z ładunkiem australijskiego mięsa, lecz czytałem o tej sprawie dużo interesującego. Oczywiście, sprawa to zła i zbrodnicza, nie zaprzeczam, lecz przecie takiej rzeczy ludzie z radości nie czynią. Wielka tu musiała być zniewaga, tak myślę... A teraz ja mam wieść przeszło pięćset kobiet na śmierć. Pomiędzy niemi są nauczycielki, a z nich jedna, być może, uczyła moje młodsze siostry, — są matki... doktorki, śmiało idące na śmierć w celu ocalenia cierpiących, są uczone... Ech! Lepiej niech mnie pan uwolni od tego rozkazu... Ciężko... — Stenersen energicznie machnął ręką i powtórzył:
— Niech mnie pan uwolni! —
— Niemożliwe, drogi kapitanie — wzruszył ramionami dyrektor — zupełnie niemożliwe! Wszyscy doświadczeni komendanci na morzu, a niedoświadczonemu towarzystwo nie może powierzyć tak wspaniałego okrętu, jakim jest „Ocean”. Z drugiej zaś strony musimy pamiętać, że towarzystwo nasze otrzymuje za tą wyprawę świetne wynagrodzenie, którem nie możemy gardzić...
I dyrektor zaczął przekonywać kapitana, przyczem, gdyby mimochodem tylko, zaznaczył, że nikt przecież nie może komendantowi „Oceanu” przeszkodzić w niesieniu możliwych ulg bezwolnym pasażerkom.
Stenersen po niedługim namyśle zgodził się.