<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Leopold Jaworski
Tytuł Ze studiów nad faszyzmem
Pochodzenie Czasopismo prawnicze i ekonomiczne, 1929, z. 1-12
Wydawca Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II.
Przesilenie myśli państwowej.

W poprzednim ustępie wypowiedziałem moje zdanie o przyszłości faszyzmu. Wydaje mi się, że się utrzyma, jeżeli wprowadzi do swego programu i do jego realizacji religję, samorząd i instytucje kontrolujące Rząd. Gdyby nawet Mussolini miał ten zamiar i obecny okres uważał za przejściowy, to jednak rozbudzony przez niego imperialistyczny nacjonalizm grozi mojem zdaniem wojną, a przez to powstrzyma zamierzone przez Mussoliniego wychowanie narodu. Jest to prognoza przyszłości, ale jak jest dzisiaj?
Będziemy się starali określić dzisiejszy ustrój państwowy Italji, już teraz jednak podnieść musimy, że mimo wszelkich braków, nadużyć, ciemięstwa, faszyzm przedstawia niesłychaną siłę, bo siłę entuzjazmu. Można przez niego dokonać cudów. Powiedzmy jednak odrazu, że entuzjazm jest siłą krótko trwałą. W każdym razie gaśnie z chwilą śmierci tego, który jest jego źródłem. Co potem, o to entuzjaści nie pytają.
Faszyzm powstał na tle przesilenia myśli państwowej, które ogarnęło całą Europę. Gdzie szukać przyczyn tego przesilenia i czy faszyzm przyniesie zbawienie?
Czytając konstytucje państw europejskich, włącznie z najmłodszemi, jesteśmy wprost zdumieni. Od czasów rewolucji francuskiej nic się w zasadach, w filozoficznem ugruntowaniu, w podstawowych instytucjach nie zmieniło. Cokolwiek by się powiedziało, jest niezbitą prawdą, że do dziś dnia żyjemy ze spadku, który zostawił coraz bardziej zmąconej Europie Rousseau. Tysiąc razy wykazano fikcyjność i szkodliwość jego teorji o volonté générale, a jednak potęga jej była i jest tak wielką, że wpływ jej jest nienaruszony. Co ta teorja oznacza?
Powiedzmy otwarcie. Jest to metafizyczny podkład, który ma atomistyczny indywidualizm uczynić przecież zdolnym do stworzenia Państwa. Jest to rzecz niezmiernie charakterystyczna, którą spotykamy w całej nowożytnej nauce o Państwie, że ludzie niereligijni nie byli przecież w stanie zwolnić się od teologicznego myślenia. Zwalczając, odrzucając, wyszydzając Opatrzność Bożą, jako twórcę dziejów, broniąc się przed wszelkiemi absolutnemi prawdami, mniemając, że trzymają się tylko realnych faktów, nie są przecież w stanie znaleść gdzieindziej uzasadnienia swoich teoryj, jak w metafizyce. Ale ta namiastka Boga, volonté générale, okazała się fatalną. Jest to prąd będący w ciągłym ruchu, zmienny, jakże trudny do uchwycenia. Wszystko się w nim mieści: tyranja i anarchja, własność prywatna i kollektywna, wojowniczy imperjalizm i pacyfizm, trafnie nazywa też tę teorję Maritain (w »Trois Réformateurs« str. 192) panteizmem politycznym. Ale oprócz tego jak stwierdzić tę volonté générale? Wbrew wszelkiej konsekwencji przyjęto zasadę większości. I tu znowu, jako rzecz charakterystyczną, podnieść należy, że ten główny filar nowożytnej demokracji nie znalazł dotychczas dostatecznego, filozoficznego uzasadnienia. Z nielicznych rozważań wysuwa się krytyka Alfreda Webera (w »Die Krise des modernen Staatsgedankens in Europa« str. 46). Zasadę większości można wtedy tylko usprawiedliwić, jeżeli większość dochodzi do zwycięstwa prawdziwemi, szczeremi argumentami rzeczowemi. Jeżeli one jednak są maską, płaszczem przykrywającym siłę, którą ta większość posiada, to przychodząca do skutku w ten sposób uchwała jest aktem przemocy i gwałtu, który od fizycznego różni się tylko łagodniejszą formą. Uzupełnimy jednak wywody Webera pytaniem, co wówczas, gdy żadnej większości niema, ani takiej, która walczy szczeremi argumentami, ani takiej, która argumentami pokrywa gwałt? Doświadczenie licznych parlamentów nie powinno zostawiać żadnych złudzeń.
Przyczyną choroby przeto, z powodu której więdnie dzisiejsze Państwo, jest brak tradycji i autorytetu. Oparcie go na mycie o volonté générale jest budową wzniesioną na ruchomym, niestałym gruncie. W demokracji wszystko zależy od przywódców, od ich talentu i czystości charakteru, ale szkoły takich przywódców niema. O powodzeniu przeto decyduje przypadek.
W tym stanie rzeczy zjawia się prąd, który uderza wprost w demokratyczną zasadę większości i buduje nowe Państwo.
Bolszewizm i faszyzm są w tem właśnie zgodne, że usunęły zasadę większości, a usunęły ją w ten sposób, że nie należących do partji komunistycznej względnie faszystowskiej wyrzuciły po prostu poza Państwo. W Rosji wybito wszystkich tak zw. burżujów, a chociaż Państwo bolszewickie ma tytuł Państwa robotników i włościan, to jednak przez dziesiątki wyrafinowanych sposobów uczyniono z włościan obywateli drugiej klasy. Rosja jest więc Państwem komunistycznych robotników, zorganizowanych hierarchicznie, poza którymi są już tylko niewolnicy. Jakże jest w Italji? Carta del Lavoro mówi o korporatywnem Państwie, ale do zawodowych związków, uregulowanych ustawą z 3 kwietnia 1926 mogą należeć tylko ci, których polityczne zachowanie pod względem narodowym jest w sposób określony statutami wykazane. Wszyscy inni z odnośnego zawodu podlegają zarządzeniom związku, chociaż do niego nie należą. Tak w Rosji przeto, jak i w Italji, osiągnięto szczyt volonté générale, nie popełniając niekonsekwencji przez przyjęcie zasady większości. Osiągnięto to w sposób zaiste dziwnie prosty: zredukowano naród do jednej partji. Wszyscy, którzy znajdują się poza partją, do narodu nie należą. W Rosji, w której bolszewicy uważają się za awangardę całej ludzkości, a nie tylko narodu rosyjskiego, owa redukcja niema zabarwienia narodowego, chociaż w gruncie rzeczy nią jest. W Italji natomiast art. I. Carta del Lavoro wyraźnie stwierdza, że naród italski znajduje »swoje zupełne urzeczywistnienie« w Państwie faszystowskiem. Wynika z tego, że to, co jest poza faszyzmem, nie jest narodowem. Jest to teorja każdego nacjonalizmu, ale nowem jest to, że w Italji stała się ona faktem, stała się rzeczywistością, z łona narodu bowiem w taki czy inny sposób usunięto nieprawomyślnych, a że naród to Państwo, więc pozbawiono ich praw politycznych.
Kto przemyślał ten proces dziejowy, ten zrozumiał, że nawskróś wolnościowy indywidualizm, który wywołał rewolucję francuską, a potem opanował Europę, mógł skończyć się negacją wolności, jak się to stało właśnie w Italji (o Rosji nie mówimy w tym związku, bo tam główną rolę odgrywa element azjatycki narodu). Pytanie tylko, czy ta negacja wolności jest tylko przejściową, czy też ma w sobie pierwiastek trwałości. W przepowiedniach należy być bardzo ostrożnym. Beckerath w swej książce »Wesen und Werden des Fascistischen Staats« (Berlin 1927, str. 154) mówi, że z wzrastającą koncentracją ekonomicznej i politycznej siły w niewielu rękach ideologja większości ulegnie rozkładowi, a jeżeli ekonomiczne i polityczne napięcie w Europie będzie nadal wzrastać, to jest prawdopodobnem, że razem z przekształceniem politycznej ideologji zyska na terenie Państwo oparte na autorytecie. Inne zdanie wypowiedział Nawiasky (»Recht und Staad« zeszyt 17, Tübingen 1925, str. 23): upadek Mussoliniego jest już tylko kwestją czasu.
Co do mnie, to odróżniam — o ile idzie o trwałość — Mussoliniego od faszyzmu. Mussolini może zachować swą władzę do końca swego życia, bo mu ją zachowa jego urok, jego charisma. Ale faszyzm nie utrzyma się, jeżeli nie znajdą w nim zastosowania owe trzy elementy, o których na wstępie mówiłem. Jedno jest jednak dla mnie pewne: urok, który wywiera wyjątkowy człowiek, jest właśnie tylko wyjątkiem. Naśladownictwo nie zastąpi nigdy oryginału.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Leopold Jaworski.