[110]Ziemia pierwotna.
Dziwny świat... Potargane skały niebosiężne,
Fioletowe w cieniach, płomieniste w słońcu,
Lody na zboczach złote w słonecznem gorącu,
Z gór wichry grzmią i ryczą, jak trąby mosiężne.
Wytryski wód olbrzymie, wód wybuchających,
Wulkany i kaskady na dół spadające
Strumieniami, przez które przeziera się słońce;
Tumany wód powietrznych, jak tęcze świecących.
Szafirowy ocean błyszczy się i płonie,
U stóp gór jezior wichrem miotane rozchwieje
Błękitne i zielone. Z gór, gdzie śnieg topnieje,
Pędzą białe potoki w rzek wezbrane tonie.
Z kraterów strzela lawa; wilgotna, rozmiękła
Ziemia drży, w bruzdy pęka, żłobi się i wspina,
W doliny lecą skały, rzeka w las się wrzyna,
Tam góra pod naporem fali w dwoje pękła.
[111]
I milczenie... Głos żaden żywy się nie miesza
Do tej zawiei głosów, do tych grzmotów świata —
Tylko krwawych obłoków flotylla skrzydlata
Taśmy echowych ogniów na przestrzeniach wiesza.
Ziemia, jak młody rumak z grzywą na wiatr wzdętą,
Z ogonem rozpuszczonym, z chrapami z płomieni,
Co jeszcze siodła nie zna: pędzi po przestrzeni,
Święcąc urodzin swoich przepotężne święto.
Pędzi przez niezmierzone wszechbytu przestrzenie,
Zdumiona własną siłą, twórczą mocą tęgą,
Zachwycona swem życiem, młodością, potęgą —
A za nią nieodstępne leci Znicestwienie.