Zima (Nadeszła zima...)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Niemojowski
Tytuł Zima
Pochodzenie Trójlistek
Wydawca Józef Unger
Data wyd. 1881
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LI.
Zima.

Nadeszła zima, roślinne życie
Znikło z barw wdzięcznych krasą radosną,
Rodzajna siła w wszech istot bycie,
W źdźble utajona czeka za wiosną.
Gdzie wzrok dosięgnie, smugi bez końca
Jasnym całunem śniegu bieleją,
A na obszarach promienie słońca,
Myryady gwiazdek złocistych sieją;
Szron okrył drzewa, chłód zmroził wody,
Ustała twórczość wśród snu przyrody.

Przez wydm śniegowych przestrzenie szkliste
Ślizgają sanki jazdą szaloną,
A w nich okryte w szuby włosiste,
Mieści się liczne podróżnych grono,
Brzęczą dzwoneczki, parskają konie...
Daléj więc pędźcie galopu skokiem:
Już zachód łuną różową płonie,
Wkrótce świat nocy skryje się mrokiem:
Ostry mróz bierze, droga daleka,
A tam gospodarz na gości czeka.
Rozwarte wrota, wjechał rząd sanek,
Każdy otrząsa śniég ze swéj szaty,
Pan domu wyszedł już na krużganek
I miłych gości wiedzie w komnaty.

Jarzy sto świateł, błyszczą kagańce,
Przybyła z miasta czeka kapela,
Wnet się rozpoczną ochocze tańce,
Wśród ogólnego młodzi wesela;
A starzy ludzie w zwykłym sposobie,
O dawnych czasach pogwarzą sobie.

Opodal stoi drugi dworeczek,
Malutki, skromny i niepozorny:
Tam grono miłych, grzecznych dziateczek,
Nauki Ojca słucha wieczornéj.
On im z uczonéj wykłada księgi,
Przeróżne dzieje pięknego świata,
Przedstawia wielkość Boskiéj potęgi,
Mówi, jak kochać należy brata;
I tak wśród pełnéj wdzięku rozmowy,
Mija im długi wieczór zimowy.

A gdy zabłysło jaskrawe słonko,
Kiedy nastała chwila zabawy,
Po trudach nauk wesołe gronko
Szkolnéj młodzieży, biegnie na stawy.
Na szklistéj tafli wody zmarzniętéj,
Ślizgają chłopcy raźnie i żwawo,
Tworząc przeróżne koła, zakręty,
Prosto, zygzakiem, w lewo i w prawo;
Przy téj rozrywce czas szybko leci,
Zbliża się wieczór — do domu dzieci!

Gdy się to dzieje, zdala wśród drogi,
Zgrzybiały starzec powoli kroczy,
A taki biédny, taki ubogi,
Że łzą litości zachodzą oczy...

Chodź tu staruszku — tu, do pokoju,
Ogrzéj swe członki, posil swe ciało,
Odpocznij sobie po ciężkim znoju,
I przyjmij kwotkę piéniędzy małą;
Bóg dał kąt ciepły, do sytu chleba,
Więc się z biédniejszym podzielić trzeba.

I tym sposobem zima przechodzi
W trudach, zabawach, gawędzie miłéj:
Pracują starce, uczą się młodzi,
A spokój wzmacnia przyrody siły.
Bogatsi mądrze rządzą swém mieniem,
Ubożsi do wrót możnych się garną,
Człek prawy może z czystém sumieniem
Ledz, wypełniwszy dań swą ofiarną.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Niemojowski.