Zmartwychwstanie (Tołstoj, 1900)/Część pierwsza/XX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Zmartwychwstanie |
Wydawca | Biblioteka Dzieł Wyborowych |
Data wyd. | 1900 |
Druk | Biblioteka Dzieł Wyborowych |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Gustaw Doliński |
Tytuł orygin. | Воскресение |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ale, jakby naprzekór, sprawa przedłużała się ciągle. Po badaniu każdego świadka, pojedynczo, i eksperta, po wszystkich zadawanych bezużytecznie i bez celu zapytaniach prokuratora i obrońców, prezydujący przedstawił do rozpatrzenia przysięgłym dowody rzeczowe, a mianowicie: olbrzymi pierścionek z brylantową rozetą, noszony najwidoczniej na grubym palcu wskazującym i naczynie, w którem była zadaną trucizna. Rzeczy te były opieczętowane i obwiązane tasiemkami.
Przysięgli mieli już oglądać te przedmioty, kiedy podprokurator znów powstał i zażądał przed rozpatrzeniem dowodów rzeczowych odczytania protokołu oględzin lekarskich.
Przewodniczący, który przyśpieszał o ile można sprawę, choć wiedział doskonale, że takie odczytanie, prócz nudy i opóźnienia obiadu, nic więcej nie przyniesie, choć wiedział, że prokurator dlatego tylko odczytania żąda, bo ma do tego prawo, nie mógł jednak odmówić i zgodził się na odczytanie.
Sekretarz wydobył papiery i znów szepleniącym głosem czytać zaczął:
— Przy oględzinach zewnętrznych znaleziono:
1) Wzrost kupca Teraponta Smielkowa wynosi 2 arszyny, werszków 12.
— Jednakże zdrowy chłop — wyszeptał z przejęciem kupiec do ucha Niechludowowi.
2) Wiek, jak sądzić można z wyglądu, w przybliżeniu około lat 40.
3) Trup wzdęty gazami.
4) Skóra zielonawa, zasiana miejscami ciemnemi plamami.
5) Naskórek w wielu miejscach pokryty pęcherzami różnej wielkości, miejscami obnażony wisi dużemi płatami.
6) Włosy ciemno-blond, gęste i przy dotykaniu lekko odstają od skóry.
7) Oczy wystąpiły z oczodołów, rogówka zmętniała.
8) Z otworów usznych, nosa, ust wypływa pienista, ciągnąca się ciecz, usta pół otwarte.
9) Szyja prawie zanikła wskutek obrzmienia twarzy i piersi.
10) I t. d., i t. d.
Na całym arkuszu, wedle 27 punktów, opisane były z najdrobiejszemi szczegółami oględziny zewnętrzne strasznego, olbrzymiego, tłustego i obrzękłego, już rozkładającego się trupa owego kupca hulaki.
Obrzydzenie, jakiego doznawał Niechludow, wzmogło się jeszcze przy czytaniu owego opisu. Życie Kasi, i cieknąca z nosa posoka, i wysadzone z orbit oczy, i całe postąpienie jego z nią, wszystko to, jakby rzeczy przynależne do jednej sprawy, otaczało go zewsząd, uciskało, gniotło.
Gdy się skończył nareszcie opis zewnętrznego wyglądu, przewodniczący westchnął, myśląc, że to już koniec, ale sekretarz zaczął czytać badanie wewnętrzne.
Przewodniczący znów pochylił głowę i oparłszy się na dłoni zakrył oczy.
Kupiec, siedzący obok Niechludowa, gwałtem silił się, aby nie zasnąć i od czasu do czasu kiwał się. Podsądni i żandarmi siedzieli nieruchomi.
Oględziny wewnętrzne wykazały:
1) Skóra głowy oddziela się łatwo od kości czaszki, wylewów krwistych nie zauważono.
2) Kości czaszki średniej grubości nienaruszone.
3) Na oponie twardej dwie wielkie zabarwione plamy wielkości 4 cali, sama opona białego koloru itd., itd. jeszcze 13 punktów.
Dalej nazwiska biegłych, podpisy i opinie lekarskie, wedle których, sądząc o znalezionych przy sekcyi i zapisanych do protokołu zmianach w żołądku, kiszkach i nerkach, można z wielkiem prawdopodobieństwem wnioskować, że śmierć Smielkowa nastąpiła wskutek otrucia trucizną, jaka dostała się do żołądka razem z wódką. Nie można powiedzieć, jaka to była trucizna, że zaś dostała się z wódką, świadczy fakt, że w żołądku Smielkowa znajdowała się duża ilość wódki.
— Widać mógł pić zdrowo — szepnął znów przebudzony kupiec.
Przeczytanie powyższego protokołu, choć zajęło z godzinę czasu, nie zadowoliło jednak prokuratora. Skoro bowiem zwrócił się do niego przewodniczący, czy należy odczytać badanie wnętrzności, odparł:
— Prosiłbym o przeczytanie tego badania.
A czynił to z taką surową miną, nie patrząc na prezesa, jakby chciał pokazać, że ma tego prawo żądać, odmowa zaś może być powodem kasacyi.
Członek sądu z dużą brodą i poczciwemi oczyma, ów, co cierpiał na katar żołądka, czując się osłabionym, rzekł do przewodniczącego:
— Po co to czytać? Te nowe miotły więcej kurzą, niż zamiatają.
Członek w złotych okularach nie przemawiał nic, lecz patrzył zasępiony przed siebie, nie spodziewając się nic dobrego ani od życia, ani od żony.
Zaczęło się czytanie aktu.
Ale nie skończył tej nudy sekretarz, bo przewodniczący, porozumiawszy się z kompletem sędziów, przerwał czytanie na punkcie piątym, który opiewał, że kiszki były w glinianym garnku, zawierającym około półtora garnca...
— Sąd uznaje dalsze odczytywanie za zbyteczne — zadecydował.
Sekretarz zamilkł i zebrał papiery, a podprokurator gniewnie zapisał coś w swej notatce.
— Panowie przysięgli mogą zobaczyć dowody rzeczowe — rzekł przewodniczący.
Starszyna i przysięgli ruszyli z miejsc i nie wiedząc co robić przy tym ruchu z rękami, podeszli do stołu i obejrzeli koleją słoik, filtr i pierścionek. Kupiec nawet przymierzył pierścionek na swoim palcu.
— Miał też paluch, miał, jak dobry ogórek — mówił, powracając na miejsce. I widocznie radował się tą bohaterską postacią otrutego kupca, jaką sobie w myśli wyobraził.