<<< Dane tekstu >>>
Autor Joseph Conrad
Tytuł Zwierciadło morza
Wydawca Dom Książki Polskiej Spółka Akcyjna
Data wyd. 1935
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Aniela Zagórska
Tytuł orygin. Mirror of the Sea
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CIĘŻAR BRZEMIENIA
XIII

Był czas kiedy pierwszy oficer statku, z notesem w ręku i ołówkiem wetkniętym za ucho, jednem okiem spoglądał w górę na ludzi porządkujących osprzęt a drugiem w lukę na układaczy ładunku; czuwał pilnie nad rozmieszczeniem ciężaru, zdając sobie sprawę, że jeszcze przed wyjściem na morze robi w miarę swoich sił wszystko aby zapewnić statkowi łatwą i szybką podróż.
Gorączkowość współczesnego życia, urządzenia służące dla załadowania i wyładowania w dokach, posługiwanie się dźwigami, które pracują szybko i nie chcą czekać, naglenie do pośpiechu, nawet sam rozmiar statku, wszystko to utrudnia współczesnemu marynarzowi ogarnięcie przez niego całkowitej wiedzy o swojem rzemiośle.
Bywają statki rentowne i nierentowne. Statek rentowny przewiezie duży ładunek, nie zważając na dobrą czy złą pogodę, a w czasie wypoczynku będzie leżał w doku i przesuwał się z miejsca na miejsce bez balastu. Jeśli statek osiągnie pewien stopień doskonałości jako pracownik, mówi się o nim że umie żeglować bez balastu. Nigdy się sam z podobnemi wzorami perfekcji nie zetknąłem, lecz czytałem o nich w ogłoszeniach polecających statki wystawione na sprzedaż. Taki nadmiar cnoty i dobroduszności w okręcie budził we mnie zawsze podejrzenia. Każdemu wolno mówić że jego statek będzie żeglował bez balastu, i są ludzie którzy tak mówią z wszelkiemi pozorami głębokiego przekonania, szczególniej jeśli sami nie zamierzają na swym statku żeglować. Oświadczenie, że okręt może żeglować bez balastu, nie jest zbyt ryzykowne, bo nie zawiera gwarancji iż ów okręt dotrze do celu podróży. Pozatem prawdą jest najściślejszą, że statki mogą naogół żeglować krótki czas bez balastu, póki się nie przewrócą dnem do góry, grzebiąc załogę.
Armator przepada za statkiem rentownym. Marynarz jest z niego dumny; wątpi rzadko o piękności swego okrętu, a jeśli może się przytem chlubić bardziej pożytecznemi jego zaletami, wówczas jego miłość własna podwójnie zyskuje.
Branie ładunku było ongi kwestją wprawy, umiejętności i rozwagi. Pisano o tem grube księgi. Stevens o rozmieszczeniu ładunku — to pękaty tom, mający taką samą sławę i znaczenie (w swym własnym świecie) co książka Coke’a o Littletonie. Stevens jest pisarzem przyjemnym i, jak się zdarza u zdolnych ludzi, talent dodaje uroku wielkiej jego solidności. Stevens podaje urzędową wiedzę techniczną, określa ściśle jej podstawy, mówi o objaśniających ją przykładach, przytacza prawne wypadki, w których wyroki sądowe zależały od sposobu w jaki towar był załadowany. Nigdy nie jest pedantem, i choć trzyma się ściśle ogólnych zasad, przyznaje chętnie że z każdym okrętem należy się obchodzić inaczej.
Układanie ładunku wymagało dawniej umiejętności, obecnie zaś staje się szybko pracą, która może bez umiejętności się obyć. Współczesny parowiec ma wiele ładowni i właściwie nie ładuje się go w marynarskiem znaczeniu tego słowa; napełnia się go poprostu. Nie rozmieszcza się w nim ładunku; wrzuca się ten ładunek przez jakieś sześć luk przy użyciu mniej więcej dwunastu wind, z hałasem, i pośpiechem, i łoskotem, i rozgorączkowaniem, wśród obłoków pary, w brudzie węglowego pyłu. Jeśli się dopilnuje aby śruba była pod wodą i aby nie rzucać naprzykład beczek z oliwą na bale jedwabiu, lub nie umieścić żelaznej belki mostowej, ważącej dajmy na to pięć ton, na podściółce z worków kawy — spełnił człowiek mniej więcej cały swój obowiązek, o tyle o ile na to pozwoliło naglenie o pośpiech.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Joseph Conrad i tłumacza: Aniela Zagórska.