[79]Skan zawiera grafikę.
»QUASIMODO«.
Słuchajcie, panie! Jak huczą odmęty!
Jak ryczy morze, bijące w skał progi!
— Patrzycie, panie? — Ha, srogi
Kaprys szatana stworzył mnie! Ja jestem
Płód czarownicy przeklęty.
Tu z nieśmiertelną melancholią morza
Zlewa się ból mój, ból — nieukojony.
Sam jestem... Płaczcie nademną!
Ani ja druha, ni dzieci, ni żony, —
A w mojem ognisku — ciemno!
I czy wierzycie? — Ja, w tej poniewierce
Doli, szukałem też gwiazdy na niebie!
Szukałem — choćby kaganka...
Kobiety... Była to młoda cyganka.
Wziąłem ją, dałem jej serce.
Ha, cóż! — Kłamała, a jam wiedział o tem.
Lecz kiedy na jej piersi posągowe,
Na te paryjskie marmury,
[80]
Skłoniłem oto tę potworną głowę,
W sercu wolniały tortury.
Ona — jak wiatr ten... Ja — byłem zazdrosny,
Zazdrością dziką i nieprzemożoną,
O tę błyszczącą jej grzywę,
O świeże usta, o skryte wpół łono,
O śmiechy swawolne, żywe...
Aż mnie rzuciła. Szukała rozkoszy,
Wiosny, jutrzenki promienia,
Sama do uciech stworzona...
Jam jej nie ścigał. Tylko do jej cienia
Wyciągam odtąd ramiona.
O, gdybym życia wyważyć śmiał wrota,
Co się tak wlecze, co taka w niem męka!
Ale nie! Nie mam dość siły...
Straszy mnie nicość... Coś we mnie się lęka
Okropnych mroków mogiły.
Jak huczy morze! Jaki ryk i łkanie!
Jak ta spieniona fala jęk mój głuszy!
Nigdzie ani żywej duszy...
Ta noc, ta pustka — to obraz mej doli...
Idziecie?... Żegnajcie, panie!
Skan zawiera grafikę.