Śmierć kurki
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Śmierć kurki |
Pochodzenie | Baśnie |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni F. Korna |
Data wyd. | 1929 |
Druk | „LECH“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | M. Rościszewski |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Pewnego razu kogucik z kurką poszły do lasu na orzechy i umówiły się z sobą, że które z nich znajdzie ziarnko orzecha, to się z drugiem podzieli. I oto kurka znalazła duży, duży orzech, ale nic o tem nie powiedziała i chciała zjeść go sama. Ale orzech był tak twardy, że go przełknąć nie mogła; orzech utkwił jej w gardle i zlękła się, że się dusi.
Woła tedy kurka:
— Kogutku! proszę ci, biegnij co sił i przynieś mi wody, bo się zaduszę.
Kogucik pobiegł co sił do studni i rzecze:
— Studzienko, masz mi dać wody, kurka leży w orzechowym lesie, a że połknęła za duże orzecha jądro, grozi jej przeto uduszenie.
Studnia odparła:
— Leć naprzód do panny młodej i każ sobie dać czerwonego jedwabiu.
Kogucik leci do panny młodej:
— Panno młoda, masz mi dać czerwonego jedwabiu; czerwony jedwab oddam studni, studnia ma mi dać wody, a wodę chcę zanieść kurce, która leży w orzechowym lesie i dusi się, bo połknęła za duży orzech, który jej utkwił w gardle.
Panna młoda na to:
— Leć do wierzby, wykręć z pręta fujarkę i przynieś mi ją.
Leci kogucik do wierzby, wykręca fujarkę z wici i niesie ją pannie młodej; zato panna młoda dała mu czerwonego jedwabiu, jedwab odniósł do studni, a studnia dała mu wody.
Niesie teraz wodę do kurki, lecz zaledwie przybył na miejsce, patrzy, a kurka już się zadusiła i leży martwa!
Kogucik strasznie się tem zgryzł i zaczął głośno płakać. Na ten lament zbiegły się wszystkie zwierzęta i bardzo żałowały kurki.
Sześć myszek zbudowało wózek, ażeby na nim odwieźć nieboszczkę do grobu; a gdy wózek był gotów, wprzęgły się doń i kogucik przyjechał.
Ale idzie drogą lis:
— Dokąd jedziesz, kogutku?
— Jadę pochować swoją kurkę.
— Czy mogę zabrać się z tobą?
„Owszem, lecz tylko z tyłu uczep się mój miły, bo z przodu byłby ciężar dla myszy nad siły!“
I lis uczepił się z tyłu, toż samo zrobił wilk, niedźwiedź, jeleń, lew i wszystkie zwierzęta leśne.
Orszak jechał w ten sposób dalej, aż oto przyjeżdża nad strumień.
— Jakże się teraz przeprawimy? — rzekł kogucik.
Ale nad strumykiem leżała słomka i rzecze:
— Ja się położę w poprzek wody, to możecie po mnie przejechać.
Gdy jednak sześć myszy weszło na ten most, słomka nie wytrzymała ciężaru, wpadła do wody, a za nią wpadły myszy i potopiły się.
Więc teraz znowu ambaras, ale w tem zjawia się węgiel i mówi:
Jestem dość duży, położę się tam przeto, a wy przejdziecie po mnie.
Węgiel ułożył się w wodzie, ale na nieszczęście zmącił ją nieco, woda go obryzgała, zagasiła i już po węglu.
Gdy ujrzał to kamień, zlitował się i chciał pomódz kogucikowi, więc położył się w wodzie.
Wtedy kogucik sam pociągnął wózek, ale gdy już wydostał się na drugą stronę i był już z kurką swoją na lądzie, chciał także wciągnąć i siedzących z tyłu, ale nie dał rady, wózek się cofnął i wszystko, co było na wozie, wpadło do wody i potopiło się.
Teraz kogucik został sam z kurką, wykopał jej grób, ułożył ją w nim, potem usypał mogiłkę, siadł na niej i martwił się tak długo, aż i sam umarł.
I tak wszystko powymierało.