Śpiewające jezioro
←Co mi tam, czyli poranek starego myśliwca | Śpiewające jezioro Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego Józef Bohdan Zaleski |
Dumka hetmana Kosińskiego→ |
Miesiąc ku górom wzbiły na pół,
Gdzieś niegdzieś włosy promienne snuł,
I co raz jaśniéj, jaśniéj na jeziorze
Malował niebios błękit i zorze.
Niżéj i wyżéj po bokach gór
Głośno azyjskich słowików chór,
Po skałach, wodach, stokroć z mącony,
Odśpiewał nieszpór dla dzikiéj strony.
I od Elbrusa na złomy skał,
Błękitną wstęgą strumień się zlał,
I rozdmuchniony na smug tam świéży,
Żyjącem śrebrém błyska i bieży.
W szacie powiewnéj, białéj jak puch,
Za nim po smugu uganiaż duch?
Nie — to Czerkieska, piękna Majuma,
Sama w pustyni błądzi i duma.
Staje. — I skądże? jaki to spiew?
Ptaszęta spią już w gęstwinie drzew;
Toż Czarnomorca w noc, na pogoni,
Nuta dnieprowskich dum aż tu dzwoni?
O! nie dnieprowskich nuta to dum,
To jakiś śrebrny, przeciągły szum,
Luba harmonia tonów tysiąca,
Mile niebieskim arfom wtórząca.
Słodki, czarowny, powietrzny brzęk,
Jak owych pieśni hurysek dzwięk;
Co przy dziewicy, w letni poranek,
Śniący na kwiatach roi kochanek.
Słucha Majuma nie ziemskich słów,
Słucha, pobieży — i słucha znów,
I znów pierzchliwa, lekka jak łania,
Płocha ulotny rozdzwięk ugania.
Bieży — i miléj, miléj co krok
Czaruje serce, i słuch, i wźrok....
Spiéwa jezioro — kwitnie dolina,
I wszędy ustroń cicha, jedyna.
I czarodziejka, skinieniem rąk,
Kwiatek po kwiatku przynęca w pąk,
Strojne w stobarwe brylanty rosy...
I wieńcem więzi rozwiane włosy.
U śnieżnéj piersi miota się kwiat...
W sercu to milszych, minionych lat,
Nagle zadrżała pamiątka skora,
Gwiazd millionem — jak tło jeziora.
„Nim ów (mówiła) polubił bój,
„O! ileż razy Muradyn mój,
„Zemną tu błądził — i błogo, miło,
„Wtedy jak dzisiaj niebo nuciło.“
„Tutaj kochany w dłoni méj dłoń,
„Całował piersi, usta i skroń,
„Całował, pieścił, i w oku oko,
„Sercem do serca wzdychał głęboko.“
Na wodzie ciemny rozlał się ślak...
Cóż to? bez sennyż, złowieszczy ptak,
W noc, ku jasności zdąża tam górą....
To chmura! — miesiąc owiany chmurą.
„I znowu jasność — Majuma znów:
„Darmo się pytam, gdzie jest? czy zdrów?
„Zli Uzbenowie [2] szydzą nieczule,
„Smutno mi, nudno, w pustym aule.“ [3]
„O! by miał tyle co dziécię sił,
„Na ptasich skrzydłach już by tu był;
„Pewnieby wolał, niż sławne boje
„Całować usta i piersi moje.“
Pochyla głowę. — I nowy cud!
Siedm arf na jasnym zwierciedle wód,
Siedm arf na niebie wdzięcznie się mącą,
Niby chcą zwabić duszę tęskniącą.
„Arfy gwiazdziste czas już o czas,
„Stróny od niebios widzę i was!
„Po tych ja strónach pieśnią wypłynę
„W piękniéjszą, milszą duchów krainę.
„Księżycu! góry! dobra noc wam!
„Stary mój ojciec żyć będzie sam,
„I do haremu smutnéj nie sprzeda!...
„Milszy o milszy raj Mohameda!“
Pieśń od jeziora dzwoni raz w raz,
I chmura księżyc ćmi jeszcze raz,
I rozigrane w cieniu świetliki
W złote huryskę barwią promyki.
Gwiazda po niebie ślizga się wzdłuż,
Gaśnie. — I nie masz Majumy już...
Tylko na wodzie szybko u brzega,
Kręg się za kręgiem fali rozbiega;
A miesiąc w blasku zagląda w dół,
I olśnia wieniec s kwiatów i zioł,
I co raz jaśniéj, jaśniéj w jeziorze,
Maluje błękit niebios i zorze.