[257]
PIEŚŃ IV.
Pokutującego Grzesznika.
Straszliwego Majestatu Panie!
Za me grzechy płakać łez nie stanie:
[258]
Jam stworzenie twe wyrodne,
Świętych oczu twych niegodne,
Twój Majestat nieskończony,
Przed którym klękają Trony,
Obraziłem!
Nie śmiem oczu podnieść z publikanem,
Ale sprawa z bardzo dobrym panem;
Skoro w oczach łzy obaczy,
Wszystko mi darować raczy;
Lecz ztąd w sercu większa rana,
Żem tak łaskawego Pana,
Śmiał obrazić!
Kto da oczom łez obfite rzeki!
Trzeba bowiem płakać całe wieki;
Żem wiecznego Boga mego
Za moment czegoś marnego,
Ja grzesznik zapamiętały,
Pana wiekuistej chwały,
Śmiał znieważyć!
Nędzny prochu! na coś się odważył?
Stwórcęś swego haniebnie znieważył;
Wieszli co jest grzech przeklęty?
Słuchaj co rzekł Paweł święty:
[259]
Każde przestępstwo mandatu,
Jest zniewagą Majestatu
Najwyższego!
Bym był zepchnion na bezdno piekielne,
I tam gorzał za grzechy śmiertelne,
Całą wieczność gorząc srodze,
Już tej krzywdy nie nadgrodzę,
Chyba że mi sam daruje,
Na wieki nie powetuje,
Tej zniewagi!
O! nad wieczność i ogień piekielny,
Straszliwszyś mi jest grzechu śmiertelny!
Zadość tobie nie uczynię,
W owej ognistej dolinie,
Chyba dla krwi Syna swego,
Odpuści dług grzechu mego,
Bóg łaskawy!
Jakoż ufam, że mój grzech wyznany,
Przez najświętsze Jezu twoje rany,
Zgładzisz z dobroci twej wiecznie,
Gdy za niego, ach serdecznie!
Płakać będę z wielkim wstydem,
Mówiąc pokornie z Dawidem:
Ach zgrzeszylem!