Święty Szymon Słupnik (Żuławski, 1908)/II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Żuławski
Tytuł Święty Szymon Słupnik
Pochodzenie Poezje
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały poemat
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II.

O Antyochjo, grzesznico bezwstydna!
Co dnia cię widzę w pośrodku zieleni, —
w nocy twe światła błyszczą mi wśród cieni,
i nad najsroższe męki mej katusze
ta mi najcięższa, iż się patrzyć muszę
wiecznie grzechowi w bezkarne oblicze!

O Panie, Panie! jak mi jeszcze długo
czekać tak każesz dnia Twojego gniewu,
który pognębi pyszne i szalone!?
Czyś Ty przepomniał, Panie, o tem mieście,
co Miłosierdziu Twojemu urąga
i Sprawiedliwość Twą straszną wyzywa
zmazą, zaprawdę, gorszą od tej zmazy,
dla której poległ Babilon, Niniwa
w gruzy upadła i ogień siarczysty
pożarł Sodomę —, iż się mścić nie kwapisz
krwie znieważonej Twego Syna, Boga?
Jeślić są miłe te moje cierpienia,

to nim powołać raczysz mnie do siebie,
ażebym z Tobą królował na niebie:
ukaż mi tryumf Twojego Imienia,
które się w gromach zapali nad miastem,
ginącem gwoli swych grzechów ohydnych!

Od lat nie zwracam twarzy ku wschodowi
i zapomniałem, jak Twój brzask wygląda,
wpatrzony ciągle w to rojne mrowisko,
by nie uronić snadnie onej chwili,
gdy Miłosierdzie Twoje się przesili
a Sprawiedliwość grom na grzeszne rzuci!
Co rano słońce za plecyma memi
wstaje i idzie niewidne ku górze,
żar coraz sroższy lejąc na mą głowę,
by mi szyderczo zajrzeć w twarz z południa;
co wieczór w złotej zachodu purpurze
oczy me krwawe, wiecznie wytężone
bezsenne oczy ślepi swym płomieniem:
a ja daremnie czekam tej godziny,
kiedy Ty poczniesz karać ludzkie winy!

Bo to nieprawda! to nieprawda, Panie,
bym chciał od zguby zbawić miasto ono!
Jeślim się Tobie ofiarował za nie,
to nie by wstrzymać Twoją dłoń wzniesioną,

lecz by tę ranę, którą grzechy świata
w Twem Sercu żłobią, zagoić ofiarą!
Owszem, o Panie! rychło rzuć płomienny
grom na nieprawe! Wstrząśnij skały ziemi
i gór zwaliska strąć przemożną dłonią
na dom grzeszników! Niechaj moje oczy
zobaczą jeno pustynię a gruzy
na onem miejscu, gdzie Twemu Imieniu
bluźniono; cisza niech wieczna pogrzebie
te ludne place, ulice szerokie,
po których dzisiaj bałwochwalstwo pląsa
a zaś plugawa szaleje rozpusta
i w wyuzdanym, niesytym bezwstydzie
urąga niebu swą straszną ohydą!
Niech nie zostanie kamień na kamieniu
z tych marmurowych i cudnych pałaców!
Niechaj te drzewa bujne i kwitnące,
te sady złote zmarnieją i poschną!
Niechaj się morze cofnie wstecz od brzegu
i nie śle chłodnych wiatrów ku ruinom,
po których przeszedł orkan Twego gniewu!

A gdy pustynia tu zalegnie sucha:
w pokoju, Panie, zwolnij mego ducha!...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Żuławski.