Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha/Epaminondas
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha | |
Rozdział | Epaminondas | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Ród z którego pochodził ten sławny bohatyr, panował niegdyś w Tebach. Gdy te rząd odmieniły, i na wzór innych Grecyi osad zyskały wolność, następcy dawnych monarchów do takiego przyszli ubóztwa, iż ojciec Epaminondy Polimnis, oprócz przykładu nienadwerężonej cnoty, innego dziedzictwa synowi nie zostawił.
Zwyciężony od Illiryjczyków i Olintyanów Amintas król Macedonji, gdy uciążliwe dla siebie zawarł przymierze, został od nich przyniewolonym dać w rękojmią własnego syna Filipa; tego powierzyli Tebanom, ci zaś szanując cnotę Polimnisa, jemu dozór nad nim polecili. Właśnie wówczas przybył do Teb Lizyasz Filozof, z Włoch wygnany; ten gdy był użytym do ćwiczenia w naukach Filipa, korzystał z tak pożądanej dla siebie okoliczności, chciwy wiadomości Epaminondas, i wkrótce z zadziwieniem mistrza, takowy uczynił postęp, iż wzbudził w Lizyaszu chęć do uczenia, gdy widział w uczniach swoich wielką do pojęcia sposobność. Ta jednak była między nimi różnica, iż Filip chciał wszystko ogólnie objąć, a Epaminondas nie tak wiele wiedzieć, jak gruntownie to, co wiedział, posiadać pragnął.
Lubo go jedynie ujmowała miłość nauk, przekonany jednakże, iż ku usłudze krajowej sposobić się należało, nie zaniedbywał ćwiczeń, które wzmacniając siły, i nadając krzepkość, potrzebne są istotnie w rycerskim kunszcie. Wraz więc z inną młodzieżą uczęszczał tam, gdzie do zapasów szermierstwa i pracy zaprawiano : zkąd zyskał sprawność i zdrowie, któreby zbytniem w nauce zanurzeniem mogło ponieść uszczerbek.
Zachowując się uprzejmie ze spółrówiennikami naówczas swojemi, lubo wszystkim był wielce miły, szczególniejszym sposobem zyskał przyjaźń Pelopidy, na zobopólnym szacunku zasadzoną. Trwała statecznie przez cały ciąg ich życia, tym rzadszym przykładem, że w dalszych czasach wielkiemi dziełmi wsławieni, najpierwsze w ojczyznie swojej urzędy sprawowali.
W życiu Pelopidy szeroce opisał Plutarch, wielkie jego przymioty i dzieła. Że zaś w dostatnim domu był urodzony, i stosowne stanowi swojemu prowadził życie, obchodziło go wielce ubóztwo przyjaciela : chcąc więc potrzebom jego dogodzić, ofiarował mu wszelką pomoc. Nie przyjął jej Epaminondas, oświadczając się, iż chętnie przestawał na tem co miał; w odmówieniu jednak dał poznać czułą wdzięczność swoję. Nieraz powtórzone były te względne spory : nakoniec wstrzemięźliwość Epaminondy tak ujęła Pelopidę, iż sam odmienił sposób życia swojego, i co ujął wygodzie i zbytkom, poświęcił dobroczynności.
Odmiana Pelopidy zadziwiła przyzwyczajonych do zbytku i wspaniałości Tebanów. Upominania częstokrotne, a najbardziej przykład dzielniejszy nierównie od wymowy, tak był skutecznym, iż nieznacznie dawne przysady ustawały, młodzież porzuciwszy biesiady i uczty, na których czas cały trawiła, garnęła się do towarzystwa cnotliwych przyjaciół, i przejmując ich sposób myślenia i życia wcale inną, niż była przedtem, Tebom nadawała postać.
Sławna ścisłem praw Likurga zachowaniem Sparta, już wówczas zbyt uniesiona chęcią sławy, wyszła była z zamiaru granic sobie przepisanych. Okręty Spartanów okrywały morze, a wojska lądowe pod przywództwem Agiezylausza rozpościerały po Azyi ich panowanie; do tego nakoniec przyszło, iż straszni niegdyś Grekom Persowie, nie mogąc im dać odporu, o pokój prosić musieli. Stanął, jakowy im przepisano, a tenże duch przemocy, który zgnębił barbarzyńcę, wzbudził nakoniec Spartanów, i przeciw greckim narodom, z któremi dotąd zobopólnem przymierzem i rodowitością złączeni, powszechną składali całość.
Pierwsi, którzy przeciw nim powstali, byli Arkadyjczycy: nastąpiła wojna. Tebanie sprzymierzeni na wezwanie Spartanów słali posiłki a gdy przyszło do wyboru wodzów, Pelopidas był jeden z pierwszych w raz z Epaminondą. Przyszło do bitwy pod Mantyneą : z wielką natarczywością wpadli na prawe skrzydło Lacedemończyków nieprzyjaciele, i po żwawym odporze złamali szyki. Gdy wraz z innemi znajdujący się tam Tebanie szli w odwód, Pelopidas sam tylko z Epaminondą zostali na placu, i złączywszy puklerze dopóty opierali się nieprzyjaciołom, póki im tylko sił stawało. Padł nakoniec siedmkroć ranny Pelopidas : okryłgo własną osobą nieodstępny towarzysz, i byłby pewnie stał się ofiarą przyjaźni, gdyby Agezypol król Sparty, nie przybył ze swojemi, i z rąk go nieprzyjacielskich wraz z ledwo tchnącym Pelopidą nie wyrwał. Widok tak heroicznego dwóch Tebanów odporu wzmógł Spartany, rzucili się więc na zwyciężające już Arkadyjczyki, i męztwem rozpacznem zwrócili na swoję stronę zwycięztwo.
Po wygranej bitwie nie mogli odmówić Tebanom Lacedemończykowie sprawiedliwej pochwały, która się im po większej części należała, ale upakarzało ich poniekąd takowe wyznanie. Obawiając się więc, aby się z czasem me stali imże samym trudnemi do powodowania, szukali sposobu, jakby ich dalszemu wzmocnieniu zabieżeć. Nadarzyła się wkrótce sposobna pora; pod pozorem albowiem wsparcia Apollinianów i osady Akauta, skarżących się na Tebany, wysłali wojsko : to gdy się zbliżyło pod Teby, niewiedzący, w jakim zamiarze ten krok czynili Lacedemończycy, gdy sposobili się obywatele do odporu, Leontydas jeden z wodzów Tebańskich zmówił się z Febidą przywódcą Spartanów, iż mu twierdzę Teb Kadmeą podda, i o czasie, kiedy się to stać miało, ostrzeże. Ruszył więc z pod miasta Febidas, i gdy Tebanie zabezpieczeni spoczywali, wśród nocy dał znak Spartanom zdrajca, żeby jak najśpieszniej pod twierdzę postąpili, i że otwartą bramę zastaną. Tak zręcznie rzecz zdziałaną została, iż gdy dzień nastał, z niewymównem zadziwieniem Kadmeą w ręku Lacedemończyków Tebanie postrzegli. Osadził w niej tysiąc pięćset zbrojnego żołnierza Febidas, i wraz z Leontydesem zdrajcą natychmiast do Sparty powrócił.
Tam gdy się senat zgromadził, a Febidas o wyprawie swojej i w zięciu twierdzy Tebańskiej dawał sprawę, wieść takowa oburzyła prawe Spartany, na których czele był jeden z królów Agiezypol; ale mniej czuły, a i jedynie sławą zajęty Agiezylausz, z większą nierównie liczbą tego był zdania, iż gdyby przedsięwzięcie Febidy szkodliweni uznano, naówczasby godnym był kary : ale gdy z pożytkiem się stało, nie nagany, ale pochwały był godzien. Stanęło więc na tem, iżby szczęściem nadarzono zdobycz zatrzymać. W tem jednak przemógł cnotliwych mniejsza liczba, iż Febidzie władzę nad wojskiem odebrawszy, skazano go na grzywny. Wydał się naówczas już skażony ów umysł wspaniały Spartanów, ani ich oczyścić mogła kara przestępcy, gdy przestępstwo usprawiedliwili.
Nagłe opanowanie Kadmei tak przeraziło Tebanów, iż wielu porzuciwszy ojczyznę udali się do Aten. Na czele ich był Pelopidas, i tyle wymógł na Ateńczykach, iż przyrzekli mu pomoc. Zwierzył się więc przedsięwzięcia swojego, pozostałemu w Tebach Epaminondzie, i sposobów, których użyć miał do odzyskania twierdzy z rąk nieprzyjacielskich. Wygnańcy z Teb złączyli się z Pelopidą, i gdy sprzyjający Spartanom urzędnicy byli na biesiadzie, zeszli ich nagle, i winem rozmarzonych wyzuli z życia. Na odgłos i zgiełk powszechnej wrzawy, przybyły posiłki z Aten; i gdy znaczna gromada prawych obywatelów z nimi się złączyła, a dnieć już poczynało, stanął Epaminondas na ich czele, upewniwszy obywatelów, iż sami tylko zdrajcy przestępstwo swoje przypłacili życiem; ukazał Pelopidę jako sprawcę tak zbawiennego dzieła. Wykrzykniony natychmiast jednostajnemi głosy wybawicielem ojczyzny, i jemu władzę wojskową powierzono. Użył jej na odzyskanie Kadmei : i lubo mężny w Spartanach znalazł odpór, że jednak mało ich było, nierównie większa liczba z nimi zamkniętych sprzymierzeńców przymusiła ich do wyjścia.
Odzyskali swobodę Tebanie, ale się w nader niebezpiecznym ujrzeli stanie, mając rzecz z nierównie mocniejszemi nieprzyjacioły, pierwszy raz prawie zaczynając sami przez się lak ważną wyprawę. Przywódca Pelopidas, pełen wspaniałego zapału i odwagi nadzwyczajnej, nie miał jeszcze tego doświadczenia, które wiadomość kunsztu wojennego tym dzielniej wspiera, gdy z poprzedzających działań biorąc prawidła, zabezpiecza następne. Czuł on to nieuwiedziony miłością własną, a uznając w przyjacielu swoim, i wielką rzeczy wiadomość i stałość umysłu, i męztwo w ocaleniu własnej jego osoby okazane, wszelkiemi sposobami wiodł go do tego, iżby mu i w nowym urzędzie, jeżeli nie towarzyszył, przynajmniej był ku pomocy. Miłość nauk jedynie zajmowała Epaminondę : przezwyciężył jednak wstręt dla przyjaciela, a bardziej jeszcze dla ojczyzny, której mógł się stać użytecznym.
Skoro wieść odzyskania Kadmei do Sparty doszła, natychmiast wypowiedziano wojnę Tebanom. Zebrano liczne wojsko, na czele którego król Kleombrot gdy stanął, przeszedł ciaśniny Cyteronu i rozłożył obóz niedaleko Tepsji miasta Beocyanów. Przybyli natychmiast sprzymierzeńcom na pomoc Tebanie, i chociaż nie mieli sił dostatecznych do walczenia wstępnym bojem, tyle jednak sprawili, iż Kleombrot nic nie zdziaławszy do Sparty wrócić musiał.
Obrażeni nieczynnością jego Lacedemończycy wymogli to na Agiezylauszu, drugim królu, iż mimo wiek zgrzybiały, przyjął rządy wojska. Ale i temu doświadczonemu wodzowi umieli się oprzeć Tebanie, i lubo nie przyszło do powszechnej między wojskami bitwy, w szczególnych jednak utarczkach, wielokrotnie pokonali zaufanego w sile i waleczności nieprzyjaciela. W jednej z nich widząc Agiezylausz swoich ustępujących z placu, sam wpadł między walczących, i chociaż dał odpór Tebanom, atoli ranny ledwo z pobojowiska wyniesionym został. Naówczas Antalcydas spotkawszy krwią zbroczonego, rzekł : « Odbierasz zapłatę nauki twojej : zaprawiłeś do boju Tebany, i dają teraz, dowody, iż umieli korzystać z tego, czegoś ich nauczył. » Jakoż Likurg zakazał był zbyt długo, lub często wieść wojnę z jednemi nieprzyjacioły, dla tej przyczyny, iżby sposobu wojowania Sparty nie przejęli.
Lubo wspomożeni od Tebańczyków Tespianie, skłonili się jednak na stronę Lacedemończyków, i nimi ku obronie miasto swoje osadzili. Zdrada takowa oburzyła Tebany : szedł więc Epaminondas z wojskiem w ich kraj, a gdy się ku miastu zbliżył, zaszli mu drogę Spartanie, mając na czele Febidę. Wszczął się zatem bój; zrazu Tebanie wytrzymać natarczywości Spartanów nie mogli; ale stanąwszy na ich czele Epaminondas, tak wzmógł przykładem swoim, iż rzuciwszy się na nieprzyjacioły, przymusili ich do odwodu, w którym gdy przywódca życie utracił, reszta poszła w rozsypkę i zastawszy bramy Tespji otworem, tam znaleźli schronienie swoje.
Ażeby zabieżeć szczególnym zawaśnieniom, które częstokroć wojen bywały przyczyną zwołał Agiezylausz do Sparty wszystkie Grecyi narody; wysłali więc posły swe Tebanie, a między innemi Epaminondę. Obrażony swoich klęską Agiezylausz, chcąc osłabić Tebany zapytał posła : dla czego miasta niektóre Beocyi mieli w swojem dzierżeniu. Dla tejże przyczyny, dla której wy, rzekł Epaminondas, tyle wam nienależnych w Lakonji. Nie w smak była dumnemu monarsze odpowiedź : wymógł więc przemocą, iż Tebanów z powszechnego przymierza wyłączono, co było ogłoszeniem wojny przeciw temu narodowi.
Dotąd mieli wsparcie Ateńczyków i Beocyanów, ale skoro ich od powszechnej całości wyłączono, natychmiast Ateńczykowie odwołali na posiłek dane im wojsko, toż uczynili Beocyanie, i cały ciężar ogromnej przemocy został im do zniesienia. Nie zastraszyło umysłów wspaniałych niebezpieczeństwo : zaufani w dobroci sprawy swojej, odwadze nielicznego wprawdzie, ale dobranego żołnierza i dzielności wodzów, gotowali się na wojnę. Uprzedził ich Kleombrot król Sparty, i brzegiem morza idąc zszedł u portu Tebanów okręty, zabrał je, a odesławszy jeńców, stanął pod Leuktrami, miastem w dzierżeniu Tebanów zostającem. Gdy się tam o zbliżeniu Kleombrota dowiedziano, wyszedł przeciw niemu Epaminondas; a że jakoweś złe wróżby z przypadkowego odgłosu mieszać zabobonnych żołnierzy i trwożyć zdawały się, rzekł : najlepsza wróżba, gdy się kto bije za swoję ojczyznę.
Mnogością nieprzyjaciół zatrwożeni współtowarzysze władzy, których było pięciu, zwołani na radę, nie radzili potyczki; Epaminondas koniecznąjej potrzebę gdy utrzymywał, dwóch na swoję stronę przeciągnął; że jednak trzech namówienie mógł, w równości zdań rzecz zawieszona została. Szczęściem przybył Pelopidas siódmy w urzędzie, i za pierwszem rzeczy przełożeniem, większość przy Epaminondzie utrzymał. Jakoż do tego stopnia przyszły były rzeczy, iż zwycięztwo tylko Tebany ocalić mogło, inaczej zwloką samą zostaliby pokonani i zniszczeni.
Widząc Epaminondas, iż Spartanie korzystając z nierównie przewyższającej liczby, rozciągnęli hufce swoje, aby zewsząd Tebany otoczyć, w tem całą nadzieję zwycięztwa zasadził, iżby ich szyk przerwać mógł. Zebrał więc w jeden hufiec najwaleczniejszych, których miał wojowników, chcąc nagłem wpadnieniem pomięszać przeciwniki. Postrzegł to Kleombrot, i gdy swoich do kupy ściąga, nie dał mu czasu z półkiem wybranej młodzieży Pelopidas, i tak żwawo nań z jazdą swoją natarł, iż ustępować z placu Spartanie musieli. Nadszedł w tem ogromny hufiec Epaminondę mając na czele, i co była zaczęła jazda, tak szczęśliwie dokonał, iż mimo najżwawszy odpór doświadczonych z waleczności Spartanów, Kleombrot i najcelniejsi wodzowie polegli na placu.
Cztery tysiące wojowników ten sam los spotkał, a samych Sparty obywatelów przeszło tysiąc zginęło. Klęska ta stała się Tebanów ocaleniem, a w tem okazała się szacowna czułość Epaminondy, gdy najpomyślniejszem dla siebie zdarzeniem to wówczas uznał, iż mając żyjących jeszcze rodziców, zwycięztwem ich swojem pocieszył. Mimo tylą jednakże przyczynami sprawiedliwej radości, żal krwie rozlanej, a zatem cierpiącej ludzkości, hamulcem był zbyt żywego z początku uczucia prawego męża, i gdy z pierwszego zapału opłonąwszy smutek i pomieszanie okazywał, o przyczynę spytany wyznał : iż zbyt się był uwiódł miłości własnej powabem, następna zaś uwaga, a z niej smutek, ukaraniem była takowej zdrożności.
Żądali zwyciężeni, iżby im wolno było pogrześć zwłoki na placu ległych; nie odmówił tej ostatniej zmarłym przysługi. Sądząc zaś, iż wieść tak wielkiego zwycięztwa nadarzy Tebanom sprzymierzeńców, słał posłów do greckich narodów. Wyprawiony do Aten źle był przyjęty, i nawet mu odpowiedzi nie dano, co pochodziło z zazdrości między sąsiadami zwykłej, i z reszty względów dla Sparty, a ztąd najbardziej, iż obawiali się Ateńczycy, iżby tak nagły wzrost dotąd poniżonych Tebanów, nie był uciążliwszym jeszcze dla nich, niżeli niegdyś przemoc Lacedemonu.
Zaczepieni od Lacedemończyków Arkadyanie, lubo pod wodzem Likomedem odnieśli nad nimi zwycięztwo, nie mając jednak sił dostatecznych do dalszego odporu, udali się do Tebanów żądając pomocy. Wsparł ich sprawiedliwe żądanie Epaminondas, i poruczono mu władzę nad wojskiem posiłkowem. Nauczony smutnem doświadczeniem, jak nieznośnym jest ciężar wojny w własnym kraju, tak się z wyprawą pospieszył, iż nim się zgromadzili nieprzyjaciele, on wszedł w ich kraj, i pierwszyto był od początku Sparty przykład, iż w granicach swoich ujrzeli nieprzyjaciela. Zwycięztwo pod Leuktrami tak wzmogło Tebany, iż którzy ledwo się na sześć tysięcy zbrojnego żołnierza zdobyć mogli, we czterdzieści tysięcy do Lakonji weszli. Pomnożyli wprawdzie liczbę sprzymierzeńcy, a oprócz nich mnóztwo ochotnika rachowano. Na cztery części rozdzielili wojsko swoje Epaminondas z Pelopidą, i nie znajdując odporu, wiele osad greckich od przymierza ze Spartą odwiedli : te zaś, które im sprzyjały, żadnego dla siebie nie znalazły względu.
W tak uciążliwych okolicznościach zostając Spartanie, udali się do Ateńczyków, żądając od nich wsparcia. Minęły były owe czasy, w których dumni walecznością; i mocą wyszli byli z obrębów owej pierwszej wstrzemięźliwości swojej, która ich w własnym kraju zatrzymywała. Zwycięztwa Lizandra i Agiezylausza, zbyt wzniosły ich zapał wojenny, i nie dosyć mając na sławie nabytej, chcieli dawać prawa wszystkim Grecyi narodom. Zrazu nie dali się ująć Ateńczykowie : powtórzone jednak upokorzonych prośby zmiękczyły ich, i gdy lud na wyprawę posiłkową zezwolił, wyznaczyli jej wodzem sławnego wojennemi dziełami Ifikrata. Przyjął tym chętniej włożony na siebie ciężar, iż znajdował w Epaminondzie i Pelopidzie, godnych siebie przeciwników. Dwanaście tysięcy wybranej młodzieży wiódł z sobą, i wszystko czego tylko było potrzeba, do uskutecznienia lak ważnego dzieła, napogotowiu miał obficie przygotowane.
Odgłos tak wielkiego Lacedemonu wsparcia, nie zastraszył Epaminondy. A że czas wymierzony rocznej władzy nad wojskiem już był na schyłku, postanowili z Pelopidą i z tej, która im zostawała korzystać pory, i z licznem wojskiem wtargnęli w kraj nieprzyjacielski. Czujny na wszelkie obroty Tebanów Agiezylausz zaszedł im drogę : gdy czyniono przygotowanie do potyczki, wyszedł z obozu Epaminondas, i tak dobrze ukrył przedsięwzięcie, iż tejże samej nocy stanął pod Spartą, która żadnego opatrzenia nie miała. W ręku jego było naówczas zburzyć to sławne następców Likurga siedlisko : przemogła jednak nad chęcią zemsty i powabem sławy, wspaniałość umysłu; nie chciał korzystać ze słabości nieprzyjaciela, i podawać Tebanów w nienawiść innych Grecyi narodów, gdyby Spartę zburzyli. Dość więc mając na upokorzeniu zbyt niegdyś dumnych wojowników, z przyległych okolic wielkie zabrawszy plony, wracał nazad do obozu, gdy tymczasem ostrzeżony Agiezylausz, inną drogą zmierzając ku swojej stolicy, wzmógł już prawie rozpaczających mieszkańców.
Dowiedziawszy się o przybyciu do Sparty Agiezylausza Epaminondas, wiódł tam powtóre wojsko swoje, a że w czasie jesiennym rzeka Eurotas, którą przebywać trzeba było, tak była wezbrała, iż zdawało się jej przebycie niepodobne; szukał jednakże sposobów przejścia, i chociaż na drugim brzegu stali w szyku Lacedemończycy, nie zatrzymało to go w przeprawie, i tak żwawo na nich natarł, iż się ku miastu cofnęli, a on wzgórek opanowawszy, tam obóz swój rozłożył. Nie śmieli wyjść z miasta Spartanie, i lubo ich wielokrotnie, zwłaszcza Agiezylausza, do boju wzywał Epaminondas, wolał ten zawołany bohatyr ponieść hańbę lękliwości, niż puszczać na los niepewny całość ojczyzny swojej. Odpierał więc mężnie powtórzone wielokrotnie najścia Tebanów, i gdy tak z jednej, jak i z drugiej strony w owych sporach, równa prawie była strata, niemogąc Epaminondas przeprzeć walecznych siedliska własnego obrońców, odstąpił od Sparty, i zburzywszy okolice, do kraju swego powrócił.
Jeżeli z upokorzenia Lacedemończyków zbyt wyniosłych zwycięztwami zyskał sławę Epaminondas, zwiększył ją nierównie bardziej szacownem jej użyciem. Posiadali od dawnego czasu gwałtem wydarte osady Messeńczyków Lacedemończykowie, samej nawet ich stolicy ledwo się ukazywały ślady, a uciśnieni mieszkańcy szukali, gdzie mogli, schronienia. Zebrał ich względny zwycięzca, w dawnych stanowiskach osadził, i do tego przywiódł współziomki swoje, iż własnym kosztem dźwignęli z ruin Messenę.
Gdy do Teb powrócił, znalazł lud na siebie oburzony, do czego się najwięcej przyczynił herszt nieprzyjaciół jego Menelkamas. Ten zazdrością przejęty, iż nad siebie Epaminondę z Pelopidą przeniesionych widział, udał przed pospólstwem, jakoby najwyższą władzę posiąść zamyślali, i dla tego, lubo im prawo dłużej nad rok władzy nad wojskiem zabraniało, własnym domysłem przewlekli tę porę, sposobiąc powierzone sobie wojsko do wykonania zamysłów swoich. Oburzyła tak bezczelna potwarz popędliwego Pelopidę : zamiast więc własnego usprawiedliwienia, szeroce rozwodził współobywatelom hańbę i wstyd, na który zasługiwali, dając się powodować podlej zazdrości, i przesądom ludzi niegodnych piastować urzędy, i na to tylko jedynie czuwających, aby lekkomyślności swojej i żądzom niepohamowanym zadosyć uczynić mogli. Lubo wielce dla zasług swoich, i biegłości w kunszcie wojennym poważanym był, śmiałe wyrazy obraziły lud; z tego więc powodu, iż wraz z Epaminondą bez dołożenia się zwierzchności zatrzymali władzę, powszechny powstał okrzyk, iżby surowie ukarani zostali.
Zabrał naówczas głos Epaminondas, i gdy wrzawa ustała, tak mówić począł : « Łączycie niesprawiedliwie w oskarżeniu ze mną Pelopidę : nie na to więc głos zabieram, abym się od kary uwolnił, ale iżbym oczyścił przyjaciela z niesprawiedliwego zarzutu. Przeszedłem czas władaniu określony, i w tem winnym się być uznaję, alem go przeszedł dla waszej usługi, i skutek usprawiedliwił działanie moje. Poddaję się karze, ale nim życie utracę, o to was jedynie proszę, abyście podali następcom waszym do wiadomości, dla czego ginę. Tracę życie dlatego, żem pierwszy w Lakonią wstępnym bojem wkroczył, i pokonał dumnego nieprzyjaciela. Tracę życie, żem przemoc Sparty znękał, Arkadyą wzmógł, Messeńczyków sprzymierzeńców naszych gwałtownie ruszonych, wprowadził w ich ojczyste siedliska. Tracę życie dla tego, iż mojemi zwycięztwy wzniosłem moc i siłę waszę. Wyryjcie to na moim grobowcu, a ja z ochotą życie położę. » Ledwo to wyrzekł, lud rozrzewniony uznał niesprawiedliwość już nastąpić mającego wyroku, i powtórzonemi okrzyki oświadczył wdzięczność walecznym wodzom.
Alexander tyran Fery tak gwałtownie używał nabytej władzy, iż poddani nie mogąc znieść jego okrucieństwa, słali posłów do Tebanów, żebrząc, iżby ich z nieznośnego jarzma uwolnili. IN ie zdało się ludowi wojny zaczynać, pókiby wprzód łagodniejszemi sposoby nie skłonili tyrana do lepszego obchodzenia się z poddanemi. Gdy więc wysłali w poselstwie Pelopidę, i ten zbliżał się ku jego stolicy, wyszedł zbrojno przeciw niemu Alexander, i gwałcąc prawa narodów, pojmał go i w więzieniu osadził. Skoro ta wieść do Teb doszła, wypowiedziano wojnę Alexandrowi. A że rząd nad wojskiem nieprzyjaciołom Epaminondy oddano, lubo ze wzgardą odrzucony, stanął w liczbie ochotników, i szedł na zemstę krzywdy narodu i wyzwolenie przyjaciela swojego. Wydała się zaraz niezdolność wodzów w pierwszych krokach. Zwyciężeni od Alexandra, cofać się musieli, i gdy on ich ścigał, i w takim rzeczy już były stanie, iż się ostatniej klęski obawiać trzeba było, powstali przeciw niezdatnym wodzom żołnierze, i przymusili Epaminondę, żeby na ich czele stanął. Usprawiedliwił skutek ich żądanie : zwrócił cofające się półki, i powtórzonem zwycięztwem wymógł na Alexandrze, iż oddać musiał dotąd w więzach trzymanego Pelopidę.
Powróciwszy do domu, korzystał z pokoju, uskramiając, ile możności, łakomstwo celników, zbytki możnych, zgoła wszystko to czyniąc, co być z użytkiem krajowym widział. Przykład jego, gdyż żadnych korzyści z usług swoich nie pragnąc, trzymał się ścisłe w obrębach ubóztwa, więcej jeszcze zdziałał, niżeli powtórzone namowy, i jeżeli naśladowców zupełnych nieznalazł, przynajmniej do tego majętnych przywiódł, iżby bogactw swoich na złe nie używali. W tych był właśnie działaniach, gdy przyszła wieść o śmierci Pelopidy. Waleczny ten wódz będąc wyprawionym przeciw tyranowi Alexandrowi, zbyt uwiedzony popędliwym zapałem, gdy uciekających przed sobą gonił, oddaliwszy się od swoich, obskoczony od nieprzyjaciół, mimo najwaleczniejszy odpór życie utracił. Niezmierny żal uczuł z śmierci przyjaciela i towarzysza : nie tak go jednak obchodziła własna strata, jak ta, którą kraj ponosił, postradawszy doświadczonego obrońcę : czuł i to, iż cały ciężar służenia ojczyznie na niego się zwalił, a czuł tym dotkliwiej, że nie widział, kogoby po sobie zastawił następcą.
Śmiercią Pelopidy ośmieleni nieprzyjaciele Tebanów, powzięli nadzieję zemsty tylu klęsk poniesionych, na czele ich byli ci, którzy najwięcej szkodowali, Spartanie; szukali więc tylko pory sposobnej do uskutkowania zamysłów swoich. Nadarzyła się wkrótce. Tegeanie i Mantynejczykowie razem obchodzili uroczyste igrzyska na cześć Jowisza w Olimpji : że zaś podczas wojny ostatni z nich przywłaszczyli sobie byli skarby w świątnicy Jowisza zachowane, obawiali się, aby od Tegeanów do ich przywrócenia przymuszonemi nie byli, wypowiedzieli wojnę dawnym sprzymierzeńcom swoim. Udali się ci prosząc o wsparcie do Tebanów. Szukający przyczyny do zaczepek Lacedemończykowie, przyrzekli dać pomoc Mantynejczykom.
Wszczęła się więc wojna, i wysłany na czele Tebanów Epaminondas, gdy mniemał, iż tylko ze Spartanami walczyć będzie, zastał wraz z nimi na pomoc przybyłych Ateńczyków; że więc wysławszy wojska Sparta opatrzoną nie była, zwrócił tam nagle swoich; ale przestrzeżony o tym zamyśle Agiezylausz, zebrał co mógł sposobnego do bitwy ludu, i tak opatrzył stolicę, iż przybywszy pod nię Epaminondas, większy niż się spodziewał znalazł odpór, i ze stratą swoich dość znaczną odstąpić musiał. Obawiając się, aby ten zawód, tak u swoich, jako i u sprzymierzonych nie sprawił złych skutków, osądził za rzecz potrzebną wstępnym bojem wesprzeć zawiedzione nadzieje, ufność wojska i sławę ojczyzny. Zbliżył się zatem do obozu nieprzyjacielskiego, i gdy równą w nich znalazł ochotę; wszczęła się owa pamiętna bitwa pod Mantyneą, którą dokładnie opisał świadomy kunsztu wojennego Polibiusz, i którą za najdoskonalsze w tej mierze prawidło kładzie.
Pierwsze wzruszenia Tebanów tak były rozrządzone, iż zdawało się, jakoby nie do bitwy, ale do odwodu zmierzały. Oszukani Lacedemończykowie, mniemali, iż się nieprzyjaciele w obozie zamkną i tam ich czekać będą, rozpuścili więc szyki swoje; ale skoro to postrzegł Epaminondes, nagłym zwrotem stanął w gotowości do boju i szedł przeciwko nim. Rzecz ta niespodziewana strwożyła niegotowych, iż ledwo wodzowie mogli ich do jakiegokolwiek porządku przywieść : zamiast więc najścia, jak się z początku spodziewali, przyszło im dawać odpór. Stanęła na jednem skrzydle jazda Ateńska, na drugiem Spartanów; przeciw tym puścił Epaminondas doświadczone Tessalczyków jezdne hufce, których natarcie tak było żwawe, iż Spartanie po słabym odporze, cofać się, dość jednak porządnie, musieli. Wsparły się natychmiast środkowe wojsk piesze roty, a gdy chęć zemsty, sławy, i wodzów z obu stron dzielnych, a doświadczonych przywództwo, potykającym się dawały zwycięztwa równą otuchę, z niewypowiedzianą zapalczywością wszczął się bój tak okropny i zapamiętały, iż krwią rumieniła się ziemia, okryte zwłokami pobojowisko straszliwy czyniło widok.
Czuły na wszystkie nieprzyjaciół obroty Epaminondas, zebrał naprędce hufce najwaleczniejszej młodzieży i na ich czele z niewymowną żartkością wpadł wśród Spartanów, dotrzymujących miejsca z nieporównaną walecznością. Pierwszy pocisk, który rzucił, raził śmiertelnie przywódcę Spartanów; przestraszeni rozpierzchli się natychmiast, on je zaś ze swojemi ścigając, gdziekolwiek wpadł, natychmiast spędzał z placu i mięszał. Gdyby był w tak szczęśliwej porze większą jeszcze liczbę swoich zgromadził, cała potęga przeciwnej strony oprzećby mu się nie była mogła : ale zbytnim uwiedziony zapałem oddalił się od swoich, i ujrzał się sam prawie pośród tych, którzy pierzchali. Postrzegłszy to oni, zwrócili się natychmiast, i gdy obskoczony naokoło z niewypowiedzianą śmiałością dawał odpór, jeden ze Spartanów, a jak wieść niosła, Gryllas, syn znajdującego się wówczas w Sparcie Xenofonta, zadał mu z boku raz śmiertelny : utkwiło w piersiach zahartowane włóczni żelezce, padł na pobojowisku i ledwo z rąk nieprzyjacielskich wyrwanym został.
Zaniesiony do obozu, gdy nieco przyszedł do siebie, pytał, czyli puklerz jego nie dostał się w ręce nieprzyjaciół : gdy mu go okazano, onaczył radość; zwiększyła się nierównie, gdy mu zupełne nad nieprzyjaciółmi opowiedziano zwycięztwo. A że w tłoku tych, którzy go naówczas otaczali, usłyszał, jak boleśno to było współobywatelom, iż następców sławy, ile bezżenny, nie zostawił; rzekł : « Leuktry z Mautyneą staną mi za potomstwo. » To wyrzekłszy, żelezce z rany wydobyć kazał, i życia dokonał.